Mam pewne uczucie. Jest to uczucie niewyobrażalnej irytacji wobec społeczności nerdowskiej, za to jak swoimi wydumanymi opiniami krzywdzą dobre filmy.
Raz na jakiś czas wychodzi taki film, który zostaje przełomem. Wyznacza nowe ścieżki, wchodzi głęboko w umysł widza, itd. Wszyscy ludzie doceniają Dzieło, aż tu nagle przychodzi taki o to człek:
>Ocena 3/10
>Uwielbienie do jakiś starych warsów, czy innych mścicieli
>Ciągłe zarzuty o bełkot, "Przefilozofowanie" itd.
I wiecie co, ja w takich sytuacjach po prostu się wkurzam. Dlaczego? Bo widziałem ten film, i NIE WIDZIAŁEM W NIM ŻADNEJ Z TYCH WAD!
Podam wam dwa przykłady takiej krytyki:
2001: Odyseja kosmiczna
Tutaj filmowi obrywa się za to, że jest ***A ZA DŁUGI
Ja tutaj nawet nie wiem co powiedzieć. Tym gościom przeszkadza, że film jest trudny w odbiorze.
Dodatkowo, oczywiście, oskarżenia o to, że "nie wiadomo, o co w tym filmie chodzi".
Neon Genesis Evangelion
>Dwóch ostatnich odcinków nie da się zrozumieć
Ja nie rozumiem, czy oni są normalni? Zakończenie serii TV nie było wcale jakoś wypchane odniesieniami; by ogółem zrozumieć o co chodziło wystarczyło UWAŻNIE CZYTAĆ DIALOGI
Co z nimi jest nie tak? Ja mam pewne, tłumione na szczęście prze zemnie wrażenie, że oni są po prostu mniej inteligentni (co ciekawe, czasem to oni twierdzą, że są inteligentniejsi...). Brzmi to 100% arogancko i egoistycznie, więc się z tym nie zgodzę w tej chwili.
A co wy sądzicie o tej sytuacji? Ja, jak wspominałem, jestem sfrustrowany.