Właściciel
Średniej wielkości ambulatorium, pomieści sześć łóżek szpitalnych z całym sprzętem. Wszystko jest tu na najwyższym, lub niemal najwyższym poziomie technologicznym.
Właściciel
Korobov
Obudziła się, leżąc. Otworzyła oczy. W pomieszczeniu, w którym przebywała było jasno i biało. Przez chwilę nie wiedziała, co się dzieje.
Chwyciła się jedną ręką za głowę... Uła... Co się stało? Wzrok jednak znowu padł na jej ręce... Siniaki... Znow ją pobiła do nieprzytomności... Pewnie ją wyrzucą za kilk minut... Dalej udała nieprzytomną... Kupi sobie czas...
Właściciel
- Widzę, że się obudziłaś - usłyszała nad sobą czyiś głos. - Niezły trening, co? Wild Cat jest znany ze swoich metod. Groźne, ale skuteczne, jak to mówią.
Dalej udała nieprzytomną, jednak zaczęła się trząść, a jej włoay i skóra przybrały kolor śnieżnej bieli. Oniwoniwoniwonieonieonie! Jeszcze chwila i ją wyrzucą!!!
Właściciel
- Hej hej, spokojnie, jesteś tu bezpieczna - usłyszała miły głos jakiejś kobiety. W ogóle nie przypominał głosu jej macochy. - Wiem, że nie śpisz...
Spojrzała się na nią niepewnie otwierając oko.
Właściciel
Była to pielęgniarka albo lekarka, dziewczyna nie była pewna. Uśmiechała się do Luizy ciepło. Nachyliła się, żeby delikatnie sprawdzić siniaki pacjentki. Luiza, widząc to, odruchowo ze strachu się cofnęła.
- Spokojnie, kochanie, sprawdzę tylko jeszcze raz twoje obrażenia. - Przez jakiś czas nic nie mówiła, lekko dotykając opuchlizn, ale zaraz wyprostowała się z uśmiechem. - No, tak jak myślałam, to nic poważnego, to dobrze.
Patrzyła się na pielegniarkę niepwnie, jakby oczekując, że coś złego się stanie.
-Co... Co się stało?
Właściciel
- Co się stało? Nie wiem, kochanie, ale zdaje się, że te obrażenia odniosłaś podczas treningowej walki. Tak mówili ci młodzieńcy, co cię przyprowadzili. No, ale nic poważnego ci się nie stało, więc możesz wstać. - Dała jej sygnał, że może usiąść na łóżku. - Jeśli oczywiście nie czujesz żadnych zawrotów głowy lub bólów kręgosłupa?
Luiza nie czuła nic takiego. Lekko tylko bolały ją miejsca, w które uderzała ją tamta druga dziewczyna... Tak, przypomniała sobie o walce... Nie wiedziała, jaki był wynik... Nie pamiętała...
- To czujesz coś takiego, czy nie? - dopytywała kobieta.
-Nie, proszę pani... Nic takiego nie czuję.
Właściciel
- To doskonale - podsumowała kobieta i odeszła do biurka w drugim końcu sali. Siadła przy nim, robiąc jakieś notatki. Nagle do sali weszła druga osoba. Była to piękna, niezbyt wysoka blondynka w czarnym stroju. Luiza coś chyba o niej słyszała... Tak, to z pewnością jakaś członkini Ligi. Nie mogła sobie tylko przypomnieć imienia.
- Jak się czujesz? - zapytała łagodnie, podchodząc do łóżka. - Widziałam waszą walkę - wyjaśniła.
-Znaczy, proszę pani... Fizycznie czuję się dobrze... Ale... Wyślecie mnie spowrotem na ziemię? Zawaliłam, tak?
Właściciel
Kobieta przez chwilę wydawała się być zaskoczona, a przynajmniej tak można było zinterpretować reakcję jej oczu...
- Co? Nie - roześmiała się krótko. - Nie, absolutnie nie. Natomiast chciałabym z tobą porozmawiać. Czujesz się na siłach?
-Zależy. Można tak powiedzieć.
Właściciel
- Więc sprawa jest następująca: - kobieta usiadła obok łóżka Luizy. - Chciałam zadać ci parę pytań, jeśli nie chcesz, nie musisz odpowiadać. Po pierwsze: nie jesteś osobą zbyt towarzyską, prawda? Czytałam twoje akta, ale teraz pytam nieoficjalnie, w cztery oczy.
Spuściła głowę, a nogi przysunęła do niej.
-Po prostu nie miałam kontaktu z rówieśnikami. Tyle co w szkole, bo w domu... Kojarzy pani bajkę o Kopciuszku? Przeżyłam ją.
Właściciel
- Hmm... Rozumiem, uwierz mi. - Kobieta na chwilę się zamyśliła. Luiza przypomniała sobie, że przecież to ta kobieta stała u boku Wild Cata, kiedy dziewczyna przyszła na salę treningową. - Powiedz mi, czy przeszkadza ci, kiedy ludzie dookoła ciebie zachowują się... gwałtownie? Na przykład twoja współlokatorka, czy jest dla ciebie powodem bardzo dużego stresu?
Okej, to były dość dziwne pytania, ale wzrok kobiety zdawał się mówić: "zaufaj mi, nikomu nie powiem". Luiza poczuła dziwną chęć powiedzenie jej czegoś, może nie wszystkiego, ale wyjawienia jej czegokolwiek, co leżało jej na sercu...
-Znaczy... Boję się, że mnie zaatakują. Bicie, szarpanie, gwałtowne ruchy... I raczej ona narzeka na mnie... Że sprzątam za nią.
Właściciel
Kobieta uśmiechnęła się delikatnie, przyjaźnie. Nie odzywała się przez dłuższą chwilę. Luizie podobały się jej bujne, jasne włosy. Nie była tylko przekonana co do jednolicie niemal czarnego stroju... Pielęgniarka wciąż siedziała przy biurku kilka metrów dalej. Nikt się nie ruszał. Luiza zaczynała czuć się niezręcznie, kiedy kobieta przemówiła:
- Wiesz, wydaje mi się, że mam dla ciebie niespodziankę. Wpadłam na pewien pomysł... Ale to wymaga twojej zgody. Sądzę, że mam dla ciebie odpowiedniego kandydata na nauczyciela, jeśli chodzi o pracę w terenie. Zgodzisz się, bym cię przedstawiła?
Skinęła głową na tak. Wręcz instynktownie.
Właściciel
- Świetnie. Bądź jutro o 6:00 rano w sali reprezentacyjnej. Spokojnie, usprawiedliwię cię przed Wild Catem - dodała, widząc zmartwiony wyraz twarzy Luizy.
Właściciel
Zdaje się, że 7:47 - odrzekła kobieta, nie patrząc na zegarek. - Spokojnie, masz prawie dwadzieścia cztery godziny - uśmiechnęła się.
-Dziękuję... A jak pani się nazywa? - spytała się niepewnie.
Właściciel
- Ojej... - zdziwiła się kobieta, ale po sekundzie się roześmiała. - Jestem twoim kanarkiem, skarbie. Nazywam się Black Canary.
-Pani Cannary? - szczerze się zdziwiła, jednak było to pozytywne zaskoczenie.
-Na Ziemi wiele o pan mówili.
Właściciel
Kobieta uśmiechnęła się.
- Tak, wiem. A teraz odpoczywaj, pani pielęgniarka pewnie puści cię za jakieś pół godziny. I pamiętaj o jutrze! Szósta w Sali Reprezentacyjnej.
-D9brze. -powiedziała z radością, a jej twarz jaiby... Wykrzywiła się w swoistym uśmiechu? Z pewnością tak było. Pamiętać jednak należy, że nie była to jednak jej naturalna postawa. To był jakiś... Ewenement. Jakby coś się odrodziło.
Właściciel
Black Canary wyszła.
Jakieś dwadzieścia minut później pielęgniarka powiedziała:
- No dobrze, jesteś wolna, kochanie.
Luiza przypomniała sobie, że jest głodna, a śniadanie zaraz może przestać być już wydawane...
Westchnęła tylko i pokłoniwszy się pielęgniarce w ramach podziękowań, udała się jak najszybciej do stołówki.