Właściciel
Mały pokój w sektorze mieszkalnym Wieży, w którym mieszkają Energen i Jacek Garncarski.. Na ziemskie standardy jest to zwykły, dwuosobowy pokój, w którym jednak rozdysponowano miejsce bardzo umiejętnie. Są tutaj: dwa małe biurka, dwa łóżka w małych wnękach, trochę wolnego miejsca na podłodze, oraz mała łazienka, oczywiście oddzielona drzwiami. Do tego podwójna szafa na ubrania i dwie szafki na inne drobiazgi.
Jest to klasyczny wzór dwuosobowego pokoju dla adeptów w Lidze Sprawiedliwych.
Energen obudził się punktualnie o 6:00. Zerwał się z łóżka, i podszedł do szafy, aby przebrać się w strój sportowy. Potem zrobił małą rozgrzewkę, a także spojrzał do ksiąg, by dowiedzieć się, jak kontrolować pole energetyczne (przez tą zagwozdkę położył się spać dwie godziny później niż zazwyczaj), a potem spojrzał na dzisiejszy grafik.
Właściciel
Po rozgrzewce poczuł się dużo lepiej. Kiedy spojrzał w księgi i spróbował rozwiązać problem z poprzedniego dnia, wydało mu się, że chyba-prawie zrozumiał, w czym rzecz, ale pomyślał, że musiałby definitywnie spróbować tego w praktyce.
Jego grafik wyglądał następująco:
O 7:00 sparing
Później wolne do 9:30 wolne, bo wtedy przychodzi czas na trening z innymi adeptami w Centrum Treningowym
O 16:00 towarzyszenie jednemu z bohaterów przy pracy analitycznej, papierkowej i generalnie statycznej, na miejscu.
O 18:30 towarzyszenie bohaterowi oczekującemu wezwania.
Mogło się oczywiście zdarzyć, że w dowolnej porze dnia zostanie wezwany do misji.
O 6:15 wstał Jack. Przywitał się, przemył twarz w łazience, a wychodząc z łazienki, powiedział:
- Hej, a wybrałeś już sobie bohatera, z którym będziesz chciał mieć praktyki? Będą nas o to niedługo cisnąć, wiesz?
Gabriel przypomniał sobie, że rzeczywiście - ktoś niedawno mówił mu, że po dwóch tygodniach w Lidze trzeba wybrać sobie pełnoprawnego członka, który osobiście poprowadzi adepta przez dalszą cześć nauki. Jeśli ktoś nie wyrobi się z wyborem, Liga sama mu go przydziela. Zdarza się też tak, że przy wyjątkowych adeptach Liga tak czy siak wybiera po swojemu.
//Mam pisać o Jacku "Jack", czy "Jacek"? Nie wiem, bo niby jest Polakiem, ale z Energenem gada po angielsku, nie?//
//Jacek//
Hmmm... Doctor Fate jest już zajęty? - odpowiedział. Spojrzał na swą włócznię. Nie warto było jej brać. Nie chciał komuś rozciąć brzucha. Zawsze może ją przyzwać w razie potrzeby.
Właściciel
- Doktor Fate nie miał ucznia od... Od nigdy - odparł Jacek z lekkim uśmiechem, wyciągając ze swojej szafki starą książkę. - Przynajmniej ja nic o tym nie słyszałem. Poza tym Fate pojawia się tutaj strasznie rzadko, więc nie sądzę, żeby chciał kogokolwiek na ucznia. No chyba, że odpie**olisz coś tak epickiego, że sam przyjdzie i cię wybierze. Żartowałem - dodał z przesadnie panikującym głosem, po czym się roześmiał.
-Aha. Spoko - burknął - Są tu jeszcze jacyś magowie godni mojego czasu? Skierował się ku wyjściu z pokoju.
Właściciel
//On to pomyślał, czy powiedział? Z tymi magami godnymi jego czasu?
Właściciel
//Spoko. Jeszcze jeden myślnik zapomniałeś :D Albo akapit :D//
Właściciel
- Nie wiem, stary, poszukaj w Europie - zaśmiał się Jacek. Potem drzwi zamknęły się za Energenem.
//Chodzi o księżyc, czy kontynent, bo Fabriel ćwiczył pod lodem księżyca o nazwie Europa, nie kontynentu jakby co //
Postanowił że nie będzie tracił czasu na pierdoły, i ruszył w kierunku sali treningowej. Która to już godzina, myślał. Miał nadzieję że nie będzie musiał długo czekać. Zatrzymał się. Spróbował wysłać impuls nerwowy przez drzwi, aby Jacek zaczął się lać (nie za mocno oczywiście, nie chciał marnować na niego energii ( ͡° ͜ʖ ͡°)).
Właściciel
Chyba mu się udało, ale z pokoju nie nadeszła żadna odpowiedź. Nagle kilka kosmyków włosów Gabriela ułożyło się tuż przed jego oczami w napis: "Spier*alaj", a po dziesięciu sekundach wyszedł Jacek, w ubraniu treningowym.
- Finis - mruknął i długie włosy Energena wróciły do normalnego kształtu. - Śmieszne masz żarciki, wiesz?
- Jeszcze jak! - odpowiedział - To co, idziemy na sparing? -
Ruszył ręką, i zgiął w niej nadgarstek. Smuga energii ułożyła się w strzałkę wskazującą drogę do siłowni.
Właściciel
- Ta-a, chodźmy. Żebym nie musiał spędzać z tobą więcej niż trzeba czasu, żartownisiu z innej planety - odrzekł towarzysz żartobliwie.