Właścicielka
Skromny, mały domek w slumsach. Jego jedyną lokatorką jest członkini gangu motocyklowego ''Przodkowie'', Vanessa Turner. W środku jest mały salon z kanapą oraz telewizorem, jest kuchnia, łazienka, pokój Vanessy oraz sypialnia jej zmarłej matki. Ściany są koloru białego.
Właścicielka
Niffin:
Po paru minutach trafiłeś pod adres, zaparkowałeś obok domu.
Konto usunięte
Kilkukrotnie zapukał do drzwi. Mocno.
Właścicielka
Po chwili otworzyła Ci Vanessa. Nie miała na sobie makijażu i widziałeś ślady łez, choć nadal była piękna.
- W...Wade? Cześć... Przepraszam za mój wygląd... Ja... - Przerwała.
Konto usunięte
Skierował smutne spojrzenie w głąb mieszkania. - Uh. Wiem. Cześć. Mogę... wejść? - Nie obchodziła go ewentualna niezręczność zadanego pytania. Przerzucił wzrok na rozmazaną kobietę.
Właścicielka
- T-tak, jasne. - Otworzyła szerzej drzwi, gdy tylko wszedłeś zamknęła je na klucz i poszła w stronę kuchni. - Napijesz się czegoś?
Konto usunięte
- Nie. - Nie przestał skierowywać oczu na Vanessę. - Przykro mi. - Zadziwiły go te słowa, jeszcze bardziej zadziwił go fakt, iż nie kłamał. - Odpuszczę sobie pytania jak się trzymasz, bo wiem że nie trzymasz. Jak - przerwał, krzyżując ramiona na piersiach - To.. się stało?
Właścicielka
Po twoim odmówieniu napitku skierowała się do salonu, gdzie usiadła na kanapie.
- Miała atak serca. Nie było mnie gdy umierała, wróciłam do domu w nocy a ona leżała na podłodze...
Konto usunięte
Szedł za nią, aż do salonu. Westchnął głośno. Usiadł obok niej, przekładając rękę nad jej ramieniem.
Właścicielka
- No... A co u Ciebie? - Zapytała zmieniając temat.
Konto usunięte
- Nic. Jeśli potrzebujesz pieniędzy... - Nie dokończył, nie czuł takiej potrzeby. Z żalem wpił spojrzenie w zaschnięte na policzkach łzy i nieułożone włosy.
Właścicielka
- Nie, nie potrzebuję. To co mi dałeś to i tak dużo. Dzięki... Za wszystko. - Niepewnie pocałowała Cię w usta.
Konto usunięte
Delikatnie pewniej odwzajemnił gest. - Potrzebujesz... czegokolwiek? - Z niespotykaną u siebie chęcią pomocy, zapytał cicho.
Właścicielka
- Mógłbyś zostać na trochę... Po śmierci mamy, jest tu zdecydowanie za pusto i cicho.
Konto usunięte
- Mógłbym, nie mam nic do roboty. - Patrzył nieobecnie przed siebie. - Nie chcę cię dołować, ale... Masz tutaj kogoś? Z bliskich osób zostałaś... Sama. - Wygarnął niechętnie.
Właścicielka
- Nie mam już nikogo. Jest jeszcze jakaś ciotka, ale słabo ją znam i jest na drugim końcu Stanów. - Westchnęła. - Nie zamierzam stąd wyjeżdżać.
Konto usunięte
- To dobrze. Znaczy... Dobrze że nie wyjeżdżasz. - Zamilknął.
Właścicielka
- Pogrzeb będzie za dwa dni... Mógłbyś pójść tam ze mną...? Będą tam tylko jakieś znajome mamy, nie będę się czuć komfortowo nie znając nikogo.
Konto usunięte
- Nie widzę się w garniturze. - Jednak się w nim zobaczył, z obrzydzeniem. - Poświęcę się. - Uśmiechnął się minimalnie.
Właścicielka
- Dzięki. - Położyła się, opierając głowę na twoim ramieniu. - Masz rodzeństwo?
Konto usunięte
- Tak. Młodszą siostrę. - Zaangażował się mocno w przytulanie dotkniętej żałobą Vanessy. - Wraca do szkoły po wakacjach.
Właścicielka
- Mhm... Ile ma lat? - Spytała zaciekawiona.
Konto usunięte
- Szesnaście. - W sumie nie będąc do końca pewnym odpowiedział, przeciągając sylaby. - Nie rozmawiamy zbyt dużo. Nie wiem co u niej. Chociaż powinienem wiedzieć.
Właścicielka
- Prawda, powinieneś. Ja mało rozmawiałam z matką i teraz żałuję, chociaż to coś innego. Jest ktoś barmanem za mnie?
Konto usunięte
- Ten gruby, co dostał w nogi jak polowaliśmy na pierwowzór Klauna. Od razu tam mniej... Przyjemnie. - Wyraził swoją dość szczerą opinię na temat przyjemności w barze. Mike nie wydaje się być ciekawym barmanem.
Właścicielka
- Mam nadzieję, że ten drugi nigdy nie wróci. Walnięty typ, a właściwie to obaj. Ale chyba go mocno przestraszyłeś, po incydencie z ręką, nie sądzisz?
Konto usunięte
- Mam nadzieję że na tyle mocno, aż odechciało mu się wracać. Jeśli dalej jest kretynem, to wróci. Ale tym razem nie przeżyje. - Ucieszył się niezauważalnie, widząc fakt prowadzenia z kobietą normalnej konwersacji, mimo szoku który ostatnio ją dotknął.
Właścicielka
Fakt, była normalna. Ale może ukrywała już smutek...
- Masz jakieś plany na dzisiaj?
Konto usunięte
- Raczej nie. - Nie próbował zastanawiać się nad ewentualnym ukrywaniem smutku. Nie zmieni tego.
Właścicielka
Na chwilę wstała z kanapy, podeszła do telewizora i włączyła go po czym wróciła do leżenie pod twoim ramieniem. Leciały wiadomości, ujrzeliście informację, iż dziś są wybory na burmistrza Miami.
- Cholera, kompletnie o tym zapomniałam...
Konto usunięte
- Cholera, kompletnie mnie to nie obchodzi.- Faktycznie, kompletnie go to nie obchodziło. - Weź... umyj twarz?
Właścicielka
- Co? - Spytała nie wiedząc o co chodzi ale po chwili domyśliła się, że ma ślady łez i włosy w nieładzie. - A, tak. Przepraszam. Zaraz będę. - Skierowała się do łazienki, zamknęła drzwi od niej. Usłyszałeś dźwięk prysznica.
Konto usunięte
Bez większej uwagi, rzucił okiem na wiadomości, czekając aż Vanessa skończy zaproponowane czynności.
Właścicielka
Ujrzałeś tylko jakieś nudne wywiady oraz informację, że można głosować do północy w ratuszu. Po chwili usłyszałeś suszarkę, a po kilku minutach kobieta wyszła już w suchych włosach, ładnie ułożonych oraz umytą twarzą, choć nadal nie miała makijażu.
- Teraz lepiej?
Konto usunięte
- Nieporównywalnie. - Podziwiał idealne rysy twarzy kobiety. - Wiesz, nie bierz moich wrednych komentarzy do siebie. I tak nie myślę w ten sposób. - Zapauzował, wzruszając ramionami. - Chciałabyś... gdzieś wyjść?
Właścicielka
- Umm... Niezbyt. Możemy zostać tutaj ? - Zapytała z błagającym spojrzeniem.
Konto usunięte
- Rozumiem. Możemy. - Przesunął się lekko na kanapie, dając wyraźny znak, by Vanessa usiadłą.
Właścicielka
Tak też zrobiła, usiadła obok Ciebie.
- Więc nie głosujesz ? - Zapytała, mówiąc o dzisiejszych wyborach.
Konto usunięte
- Nie. A ty? - Z pogardą skierował wzrok na wyświetlone na ekranie nazwisko Taroniego.
Właścicielka
- Jeśli synek Taroniego wygra to Włosi będą mieli prawie pełną władzę w mieście. Nie chcę do tego dopuścić, a będę miała wyrzuty sumienia jeśli nie zagłosuję a on wygra.
Konto usunięte
- Fakt. - Chciał zagłosować z tego samego powodu, jednakże niewiedza w kwestii innych kandydatów ostatecznie powstrzymała go. - Na kogo zagłosujesz?
Właścicielka
- Każdy wybór poza Taronim jest dobry ale... Myślę, że zagłosuję na Bakera. Wydaję się spokojny, opanowany a McCready jest zdecydowanie za porywczy, według mnie nie nadaje się na burmistrza.
Konto usunięte
- Nic mi to nie mówi. Ale masz rację. Wszystko lepsze niż te su**nsyny. - Nie chcąc brnąć w dalsze rozmowy o polityce, sprawdził godzinę.
Właścicielka
Dziesiąta.
- W takim razie przejdziemy się później do ratusza ?
Konto usunięte
- Dobrze. - Nie wiedząc, jak spożytkować wolny czas, z niechęcią spojrzał na telewizor.
Właścicielka
Nic ciekawego nie zobaczyłeś prócz rozmowy dziennikarzy o wyborach.
- Jesteś głodny? Mogę zrobić jakiś obiad. - Rzeczywiście, byłeś głodny, dawno temu coś jadłeś.
Konto usunięte
- Czemu nie... - Rzeczywiście, był głodny. - Jeśli to nie problem, oczywiście.
Właścicielka
- Skądże. - Odparła wstając z kanapy. Udała się do kuchni, wyjęła z lodówki odpowiednie składniki i jak po paru minutach zauważyłeś, przygotowywała lasagne.
Konto usunięte
Czekał, nie mając nic lepszego do roboty.
Właścicielka
Po kilkudziesięciu minutach siedzenia w kuchni kobieta przyniosła do salonu dwa talerze, na których były kawałki pysznie wyglądajacej lasagne. Po chwili przyniosła też sztućce i usiadła na kanapie. Przysunęła do niej stół.
- Smacznego. - Zaczęła jeść, powoli, ponieważ danie było gorące.