Właściciel
W wyżej położonej okolicy miasta rozciąga się las, w większości iglasty, jednak można też znaleźć tam miejsca, które porastają drzewa liściaste. Rosną tam też dzikie grusze oraz jabłonie, pozostałości po dawnym sadzie, opuszczonym około 200 lat temu. Wiele osób odwiedza las, by pospacerować, jest to całkiem urocze miejsce.
Właściciel
Mark dojechał radiowozem na skraj lasu, dalej prowadziła szutrowa droga. Poszukiwany był podobno widziany na jednej z bardziej zaniedbanych dróg, położonej w głębi lasu.
No więc, Mark zatrzymał samochód, wysiadł i poszedł w głąb lasu.
Właściciel
Po około 50 minutach pieszej wędrówki, doszedłeś do rzeczonej drogi. Niestety, drzewa tutaj tworzyły szczelny sufit z liści, więc światła dochodziło niewiele, a wokół panował półmrok. Dobrze, że wziąłeś latarkę.
Mark zapalił więc latarkę i kontynuował szukanie. Zrobił zdjęcie drodze i poszedł dalej w głąb.
Właściciel
Zauważyłeś, że po części w krzakach, pi części na poboczu i pi części na drodze leżą oderwane części kartki. Były całkiem małe, jednak układały się w ścieżkę, niczym w "Jasiu i Małgosi". Jedna strona prowadziła do wyjścia z lasu, druga zaś w kierunku opuszczonej leśniczówki.
Mark postanowił więc nie stchórzyć i pójść w stronę opuszczonej leśniczówki.
Właściciel
I w chwilę później do niej doszedłeś. Był to opuszczony paręnaście lat temu budynek. Pożar lasu mocno uszkodził starą konstrukcję, więc zdecydowano się na budowę nowej leśniczówki w bardziej strategicznym położeniu. Obecnie, dwie z ścian były zawalone, a dach opadł i przykrywał zniszczenia. Stojące ściany były pokryte graffiti, a drzwi były uchylone.
Otworzył drzwi na oścież, Mark nie mógł przerwać przecież akcji w takim momencie. Wszedł nie robiąc hałasu.
Właściciel
Niestety, gdy otworzyłeś drzwi , te zaskrzypiały dosyć głośno. Na szczęście, osoba w środku była chyba bardziej przerażona od Ciebie, bo zaraz gdy to usłyszała, to spadła z lichego taboretu, na którym siedziała i odczołgała się aż po samą ścianę, to której przycisnęła się w strachu. Był to biały, brodaty mężczyzna w średnim wieku, odpowiadał wyglądowi Davida.
Mark podszedł do Davida
- Dzień dobry, Czy pan nazywa się David Macintosh?
Właściciel
- Ta-Tak...Proszę mnie nie aresztować! Ja jej nie zabiłem! - Wykrzyknął, przerażony.
- Proszę się nie denerwować, zawiozę pana na Komisariat i przesłuchamy Pana. - Powiedział z kamienną twarzą.
Właściciel
- Nie weźmiesz mnie tam, przesłuchiwali mnie już parę razy! - Wykrzyczał, mieszając strach z wściekłością. Mogłeś zauważyć, że palce jego dłoni były bardzo krzywe, jakby źle zrośnięte. Kciuk jego lewej dłoni był prowizorycznie zrośnięty. - Chcecie mnie zmusić, bym kłamał! Ale ja tego nie zrobiłem, nie zmusicie mnie! - Krzyczał dalej.
- Proszę się uspokoić, niech Pan pokaże Pana dłoń. Nie chcemy Panu zrobić krzywdy.
Właściciel
Gwałtownie cofnął dłonie do siebie.
- Kłamiesz! Wy też będziecie mnie zmuszali! Tak, dokładnie! Gdzie masz młotek?! -
- Proszę Pana, niech Pan się uspokoi, nie mamy młotka, do niczego nie zmuszamy, ale za to mamy ciepły kocyk do rozgrzania i kakao. Brzmi dobrze, Prawda? - Uśmiechnął się.
Właściciel
- Kłamiesz! Kłamiesz...Kłamiesz...- Zaczął się trząść, powtarzając to słowo. Nie ma co, patrzyłeś na psychiczny wrak człowieka.
- Proszę Pana, jestem tu od tego żeby panu pomóc. Jeżeli Pan nie pójdzie ze mną na Komisariat Policji, będę musiał wezwać kolejne jednostki do tego naliczyć panu nieposłuszeństwo funkcjonariuszowi. Takie wydatki sporo kosztują. Proszę pójść ze mną.
Właściciel
Facet na momeont uspokoił się, jednak zaczął niespokojnie wodzić wzrokiem po całym pomieszczeniu. W końcu spojrzał też na Ciebie i gwałtownie zerwał się z miejsca, po czym odepchnął policjanta i jak najszybciej wybiegł z leśniczówki.
Mark postanowił za nim pobiec.
Właściciel
Poszukiwany biegł przez moment drogą, jednak w pewnym momencie wbiegł w gąszcz. Był chyba dosyć zmęczony, bo nie raz potykał się i obijał o drzewa. Szybko zacząłeś go doganiać.
Więc, Mark postanowił skoczyć na niego, kiedy był już prawie metr za nim.
Właściciel
Powaliłeś mężczyznę. Ten zaczął się szarpać pod Tobą:
- Puszczaj! Puszczaj! - Krzyknął.
Mark spróbował go zakuć w kajdanki.
Właściciel
Gdy policjant wyciągnął kajdanki, jeden, chaotyczny ruch ręki Davida wytrącił je z dala od szarpiących się. Za to, dostrzegł kaburę i zaczął wyrywać z niej paralizator.
Tak więc Mark przystawił go do blachy samochodu
- 00 zgłoś się! - krzyknął do radia na swoim ramieniu, trzymając jego ręce
//Rozumiem to jako że David wyrzucił mu kajdanki od szarpiących się rąk (?). Potem dostrzegł kaburę i zaczął wyrywać paralizator. Hmm.
Właściciel
//Tak, czyli dalej się szarpiecie