Na początku roku szkolnego poznałem taką jedną uczennicę z 5 klasy. Wydawała się fajna powoli co raz cześciej pisaliśmy i powoli zacząłem dostrzegać jakby ona nie jest jak te wszystkie 11tki z 5 klasy, ma więcej rozumu i jest inteligentniejsza, nawet wzrostem mi dorównywała (byłem tylko 7 cm wyższy [i nadal jestem]). No i tak sobie pisaliśmy, mijały miesiące mijania się na przerwach, aż doszło do tego, że sami razem wyszliśmy gdzieś (okolice marca). To było już moje drugie spotkanie poza szkołą z nią, a pierwsze tylko we dójkę. No i poszliśmy na inną wioske pieszo, 5 km, ale przy tym dużo gadaliśmy i bylo bradzo fajnie. Po powrocie do domu zacząłem pisać z jej kuzynką i niestety wygadałem pewną rzecz... Mianowicie to, że pali. Tak wiem, zaraz mnie zjedziecie, że zadaję się z 11-letnią patologią, która pali, ale 11-latki i 11- latkowie i ogólnie podstawówka w tym wieku nawet się r*cha, więc wyje**ne. No i ta kuzynka nakapowała jej matce. Ta moja przyjaciółka w szkole na mnie mocno nakrzyczała i się na długo obraziła. Jednakże jakiś miesiąc po tem przypadkiem spotkaliśmy się poza szkołą i miejsce, w którym mnie spotkała mocno mnie zadziwiło, ale okaząła się, że jeździ po całej wiosce i okolicach tlyko po to, żeby mnie znaleźć, no i mnie znalazła, bo akurat jechałem do wujka i ona mnie spotkała i kazała siebie zawieźć do miasta oddalonego o 10 km, no to z nią pojechałem i pokazałem jej drogę i tak chyba jej minął foch, bo następnego dnia na przerwie normalnie gadaliśmy na przerwie jak normlane ziomki, ale z czasem tak zaczęło się pogarszać, aż dwa tygodnie temu zaczęła mnie ignorować z niewiadomo jakiego powodu, pokłóciła się ze mną i nie chce już mnie znać. Nawet wzywała swoją matkę na mnie do szkoły, (wyśmiali ich i olali, bo to była błachostka, nawet nie byłem niczemu winiem), i jeszcze mi wmawia, że się do niej przyczepiłem, kiedy to ja na prawdę ją lubię (tylko :v) i po prostu mi na niej zależy...
Ale robię wsyzstko by ją odzyskać i licze na to, że mi się uda ...