RhobarIII pisze:
Nauka w istocie nie mówi nam co jest naturą ludzką. Ale jeśli słyszymy że coś jest naturalne i występuje u człowieka, to czyż pierwsza myśl nie brzmi „To właściwe ludzkiej naturze"? Czyż na nas takie hasła nie oddziałują?
Niestety na wiele osób oddziałują, co może powodować podejmowanie nieracjonalnych decyzji i spowalnianie postępu.
Naturalny i występujący u człowieka jest rak.
Naturalne i występujące u człowieka są choroby genetyczne.
Naturalna i występująca u człowieka jest śmierć.
Naturalne i występujące u człowieka jest cierpienie.
Czy cokolwiek z tego co tu podałem uznasz za coś dobrego? Za właściwego ludzkiej naturze?
RhobarIII pisze:
A gdy czytamy artykuł naukowy, to widzimy zazwyczaj tylko punkt widzenia nauki. Bo kiedy ostatnio widziałeś artykuł naukowy, gdzie omawiany problem oprócz „specjalistów" omawiają także duchowni, politycy, zwykli ludzie? Gdzie problem został ujęty z wielu różnych stron, czasem sprzecznych? Ze świecą szukać takich artykułów. Zazwyczaj dostajemy suchą informację, czasem liczbę lub dane statystyczne, no i pewnie jeszcze nic nam nie mówiącą nazwę ośrodka badawczego, o którym być może wspomną że specjalizuje się w danej dziedzinie. I cóż więcej? Słuchaj, głupi człeku, panów naukowców! Prawdę przecież mówią, nauka kluczem do poznania świata! Cóż że nie rozumiesz, masz przecież wiedzieć!
Widzisz, metoda naukowa nie wymaga jakichkolwiek opinii. Nawet największy idiota o najgorszych poglądach może wykonać poprawne badania. Bo ich wynik powinien być obiektywny, a nie subiektywny. I omówienie ich przez polityków, duchownych, czy zwykłych ludzi nie powinno nic zmienić.
Dajmy na to EMDrive. Ostatnie eksperymenty wskazują na to, że przyczyną uzyskania ciągu w poprzednich eksperymentach prawdopodobnie były interakcje pola magnetycznego Ziemi z silnikiem.
I wniosek ten wysnuto na podstawie zebranych danych i wyliczeń związanych z niedoskonałością izolacji testowanego silnika od pola magnetycznego planety.
Co by tu zmieniło włączenie do dyskusji polityków, duchownych czy zwykłych ludzi? Nic, bo tu nie chodzi o opinię. Pamiętaj, że większość badaczy do silnika wcześniej podchodziła na zasadzie "to nie może działać, ale sprawdzimy dla pewności", a uniwersystet w Dreźnie odpowiedzialny za te nowe badania z tego co koajrzę chce teraz sprawdzić inną proponowaną wersję silnika (bo w tej i poprzednio testowanych brakowało kilku komponentów, które według niektórych są potrzebne), by sprawdzić czy coś się zmieni.
Nauki ścisłe nie powinny wymagać opinii. W ogóle. Nie ma sensu sprawdzać, jak coś wpisuje się w model płaskiej ziemi, kiedy ten model jest uznawany za niezgodny z prawdą.
Tj. naprawdę istnieje efekt potwierdzenia i oczywiście po prostu oszustwa, ale dlatego właśnie metoda naukowa wymaga powtarzalności eksperymentów.
RhobarIII pisze:
Nauka próbuje nam wypełnić umysł informacjami i wmówić nam, że ta wiedza oznacza naszą wielkość. Próbuje nam wmówić, że nasze obecne czasy oraz przyszłe czasy były od zawsze oczekiwane przez pokolenia i że teraz człowiek jest prawdziwym panem tego co jest i co żyje. Człowiek który żyje naukową propagandą, myśli sobie jako o jednym z wielu oświeconych ludzi dlatego, że wie jak nazywa się ostatnio odkryta planeta której nigdy w życiu nie odwiedzi, dlatego że dowiedział się o nowym pierwiastku wytworzonym w laboratorium którego nigdy na oczy nie ujrzy, dlatego że zna jakąś genialną właściwość niezwykłego ciągu liczb, którego w życiu codziennym praktycznie nie zauważa. I zachwyca się taki człowiek nauką, i szczyci się swą wiedzą i myśli że jest w czymś lepszy od XVIII-wiecznych księży opowiadających o istnieniu dwunożnych myszy większych od kotów. Racja, że niewielu jest takich ludzi zakochanych bezgranicznie w nauce. Ale jednak są, a nauce się to podoba, nauka mówi nam że „wiedza jest siłą".
Widzisz, to wynika głównie z takiej bardzo dobrej cechy, która pozwoliła gatunkowi ludzkiemu dotrzeć do etapu na którym jest dzisiaj. Nazywa się ciekawość. Może słyszałeś kiedyś o niej.
Tutaj jak dla mnie jednak zupełnie dyskredytujesz masę osób które naprawdę doprowadziły do polepszenia się życia ludzi. To, że poznajemy wszechświat teraz, pozwoli nam go łatwiej zdobywać jutro.
Te nieprzydatne właściwości ciągów - a co jeśli się przydadzą? Ten pierwiastek którego na oko nie ujrzymy - a co jeśli znajdziemy dla niego zastosowanie?
Religia też przecież oddala nas od codziennego życia. Próbuje nam wmówić, że wiara oznacza naszą wielkość. Że człowiek jest następnym po Bogu panem wszystkiego co jest i żyje.
A na końcu nie ma dowodów by w trakcie życia ta cała wiara nam pomogła w życiu codziennym.
Są osoby tracące całe życie na modlitwy. Racja, niewiele, ale religiom się to podoba i mówią nam że "wiara jest siłą".
Nie lubię porównywać nauki do religii, ale to co napisałeś w kontekście twoich wierzeń idealnie do tego pasuje...
Wyścig szczurów powodowany przez naukę dostrzegam w dwóch sytuacjach. Pierwsza to konkurencja naukowców i ich fanatyczne poświęcenie danej dziedzinie. Cóż, często to nie wynika z pasji czy rzeczywistej miłości, a z czystego instynktu rywalizacji, chęci zysku i sławy. Oj nie, ci wszyscy naukowcy to nie są tacy pokorni i spokojni badacze, którzy całe dnie spędzają na zagłębianiu się w tajniki wiedzy. Czasem praca naukowa to jest wręcz coś tak okropnego i grzesznego jak biznes. Druga sytuacja, w której nauka prowadzi do wyścigu szczurów, to te wszystkie sposoby „przełamywania granic", „doskonalenia się", „pokonywania limitów ludzkiego ciała" czy wreszcie „nieśmiertelności". Każdy musi być koniecznie w czymś najlepszy, każdy musi mieć wysoką samoocenę i musi się czymś koniecznie pasjonować. A nauka nas jeszcze zachęca to jakimiś wynikami badań, to opiniami tzw. niezależnych ekspertów. Polecam sięgnąć po kilka czasopism popularnonaukowych, przeczytać parę artykułów i zastanowić się nad jednym: To jeszcze nauka, czy już wolnomularstwo?Z tego co napisałeś wynika, że nauka sama w sobie nie jest przyczyną wyścigu szczurów. Jest nią bowiem instynkt rywalizacji, chęć zysku i sławy, a także sam fakt że to jest nieraz jak biznes.
Czyli inaczej: praca jako badacz nie różni się tak bardzo od innych zawodów. Ok, nie mam z tym problemów.
Jednak mam problem z drugą częścią: czyli sugerujesz, że nie powinniśmy mieć ambicji? Że nie powinniśmy próbować poprawiać świata? Bo to prowadzi do wyścigu szczurów?
Nie słyszałem dotąd by w nauce każdy musiał być w czymś najlepszy i by każdy musiał mieć wysoką samoocenę. A co do pasjonowania: to raczej jeśli się nie pasjonujesz nauką, trzymasz się od niej z daleka, nie? To jakbyś narzekał, że po szefach kuchni oczekuje się, że lubią gotować, a nie robią to tylko z obowiązku...
Co do artykułów popularnonaukowych to trochę się zgodzę, a trochę nie. Niestety - często są pisane przez osoby nie znające dokładnie tematu. Powoduje to różne błędy... Zresztą "przełomowość" każdych badań wynika głównie z tego, że to się sprzedaje dla autorów artykułów. Lepiej jest raz na kilka miesięcy napisać o "przełomie" niż po prostu o stopniowym rozwoju jaki następuje...
Ale to wina nie środowiska naukowego, a dziennikarskiego.
Co do twojego drugiego problemu, to ja widzę bardzo ważny powód aby za pewnik uznawać słowo Kościoła. A mianowicie: To się sprawdzało! A z tego co widzę, ta propaganda nauki i rozwoju, wolnomularstwo, oświecenie i rewolucyjność - to się nie sprawdza. W historii naszej cywilizacji, mamy trzy tragiczne daty: 31 października 1517, 4 lipca 1776 i 14 lipca 1789.Jak się sprawdzało? Jak widać niezbyt, skoro tyle ludzi odchodziło, a także tyle osób było zabijanych często bez lepszego powodu...
Nie no, ale serio - nie widzę zbytnio sprawdzania się. Wiara w bogów greckich sprawdzała się jak dla mnie równie dobrze. Wiara w dowolną inną współczesną religię tym bardziej. Więc dlaczego mam bardziej wierzyć w Biblię niż w Tanach lub w Wedy?