Moderatorka
Port ów znajduje się po 'tej złej' stronie wielkiego Morza Labelańskiego i jest jednym z głównych ośrodków pobliskiego handlu. To tutaj przypływają zarówno obrzydliwie bogate statki kupieckie z odległych ziem (takich jak Wyspy Sindbada czy Pustynia Szeherezady) jak i okręty pirackie, powracające ze swych wypraw łupieżczych. Mimo iż także słynące z powszechnego pijaństwa i częstych bijatyk, jest to miejsce, w którym najłatwiej zdobyć rzeczy takie jak broń, narkotyki czy towary luksusowe, które gdziekolwiek indziej sprzedawane byłyby po wprost bestialskich cenach. Szacuje się, że średnio co dziesięć minut ktoś w portowych karczmach Dammare zdobywa bogactwo i co dziesięć minut ktoś doprowadza się do ruiny finansowej. Jest to miejsce, w którym jak nigdzie indziej można sprawdzić, komu najbardziej sprzyja fortuna a kogo trzyma się pech.
Moderatorka
Degant321:
Thomasa obudziło systematyczne kołysanie podłoża i wyraźne śpiewy mew gdzieś w oddali. Przez chwilę po otworzeniu oczu świat wokół niego zdawał się wirować i nie był w stanie na niczym skupić wzroku, jednak trwało to ledwie kilkanaście sekund, nim do reszty oprzytomniał i zdał sobie sprawę, że siedzi na drewnianej podłodze, przywiązany solidnie do jakiegoś drewnianego słupa za jego plecami. Węzeł, jakiego użyto do skrępowania mu nadgarstków, był niebywale solidny i precyzyjny, a samodzielne rozwiązanie go niemalże nie wchodziło w grę. Pomieszczenie w którym się znajdował było przestronne, ale i zawalone wieloma przedmiotami - skrzyniami, beczkami, kuframi i innymi tego typu rzeczami, głównie przywiązanymi do podłoża za pomocą grubych lin, żeby się przypadkiem nie osunęły gdzieś w razie... Właśnie, w razie czego? Trzęsienia ziemi? Dopiero po jakimś czasie pulsujący ból głowy ustąpił na tyle, że Thomas był w stanie zacząć logicznie myśleć i dodać dwa do dwóch. Zapach morza, odgłosy mew, regularne kołysanie... Oczywistym stało się, że znajdował się na morzu, na pokładzie jakiegoś statku! Tylko jak i kiedy się tutaj znalazł? To już pozostawało zagadką. Z górnego pokładu dobiegły go głosy, wśród których był w stanie rozróżnić takie okrzyki jak "Dobijamy do portu!" "Rzucić kotwicę!" czy "Zwinąć żagle!" W półmroku widział niewyraźnie sylwetki ludzi, uwijających się przy wspomnianych wcześniej skrzyniach i innych wymienionych przedmiotach, które wraz z nim znajdowały się pod pokładem, prawdopodobnie w celu przystąpienia do rozładunku. Jakiś mężczyzna, czy raczej chłopiec pokładowy, klęczał w pobliżu na ziemi, zbierając do jutowego worka... Rzeczy Thomasa, które najwyraźniej musiano mu zabrać przy przeszukaniu (to jest - wszystkie bronie i amunicje, jakie ze sobą wcześniej posiadał)! Chłopak spojrzał w stronę Catchera, a widząc, że ten się obudził, wzdrygnął się lekko, o mało nie upuszczając przy okazji jednego z granatów odłamkowych. Pośpiesznie wrócił do swojej pracy, to jest - zbierania tych wszystkich rzeczy do jutowego worka - prawdopodobnie mając ochotę jak najszybciej się oddalić od właściciela owych broni, jakby obawiał się, że ten da radę jakimś cudem się rozwiązać i go dopaść, celem odzyskania utraconego dobytku. Mimo iż była to raczej irracjonalna obawa, sprawiła ona, że ruchy nieznajomego stały się mniej płynne i przez to w swojej niezdarności kilka razy "nie trafił" Sig Sauerem do worka, upuszczając go przez to na podłogę.
Kiedy Thomas się obudził i zobaczył w jakiej sytuacji się znajduję, gdzie jest jego ekwipunek, gdzie on sam jest to tylko jedna myśl przeszła mu przez głowę "Gorzej już być ku*wa nie może". Jednak wtem dzieciak który to chował go jego sprzęt do worka udowdnił że Thomas się mylił kiedy to upuścił pistolet na ziemię.
Powiedzieć że operator SAS nie był tym zadowolony byłoby straszliwym niedopowiedzeniem, jednak patrząc na to że na razie za bardzo nie może na ten temat nic zrobić poza slownym opie**oleniem chłopca, ten postanowił to zrobić, tak dla zasady
- Noż ku*wa mać dzieciaku uważaj jak się z tym obchodzisz, to cholerstwo to broń która mogła wystrzelić i kogoś zabić psia mać, masz szczęście że była zabiezpieczona ale jak już kogoś okradasz to rób to porządnie.
Moderatorka
W reakcji na słowa Thomasa, chłopiec raz jeszcze niechcący upuścił Sig Saugera i wzdrygnął się nieznacznie, po czym podnosząc broń z ziemi spojrzał na mężczyznę z niepokojem w spojrzeniu. - U-Uh, prze-przepraszam, ja..! Em... Nie jestem złodziejem, nie mam w tym wprawy, ja tylko wykonuję rozkazy, bo inaczej nigdy nie dorosnę i będę musiał wrócić do Nibylandii. Ja naprawdę nie chciałem tego upuścić! - powiedział nieco zbyt piskliwym głosem, co z kolei zdradzało jego poddenerwowanie. - J-Ja... Więcej już niczego nie upuszczę, słowo! Przysięgam, naprawdę!
- NATHANIEL CHOLERO! - jakiś tęgi mężczyzna przenoszący jedną ze skrzyń krzyknął na chłopaka, przez co ten znów upuścił trzymany przedmiot i jęknął coś, że no i nici z obietnicy, że nie upuszczę! - Nathaniel, nie rozmawiaj z nim tylko pakuj te rzeczy do wora i jazda z nimi na górę, będziesz później pomagał przy rozładunku! - powiedział ten sam facet, który przed chwilą na chłopca krzyknął, po czym udał się w kierunku otwartej teraz kraty w sklepieniu pomieszczenia, przez którą na solidnych linach wciągane na górę były te przedmioty, z którymi mężczyźni odpowiedzialni za rozładunek nie zmieściliby się w drzwiach. Chłopiec pokładowy pokiwał gorliwie głową, po czym szybko pozbierał resztę rzeczy do wora i pomknął w stronę schodów, zostawiając Thomasa samego (pomijając członków załogi statku, zajmujących się właśnie rozładunkiem).
Czyli Thomas pozostał sam ze swoimi myślami, co samo w sobie złym nie jest, ale szczerze powiedziawszy wolałby gdyby nie był przywiązany do słupa na jakimś statku. Właśnie ...... statek ........ no cóż z tego co mógł sobie przypomnieć to ostatnio był on na poligonie..... na stałej ziemi ........ nie na morzu....
- Oj nie dobrze.....- wymamrotał do siebie Operator SAS, gdyby nie fakt że czuje huśtanie statku,liny którymi był przywiązany do słupa, to by prawdopodobnie myślał że to jest sen lub jakaś halucynacja, ale tak nie jest i najlepiej będzie jeśli się z tym pogodzi w jak najszybszym tempie. W międzyczasie natomiast zaczął analizować wypowiedź młodego złodzieja, który widocznie miał na imię Nathaniel. Mówił coś o nie dorastaniu i powrocie do "Nibylandii". Hmmmm ta nazwa brzmiała znajomo ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie to słyszał...... w każdym brzmiało to jak jakaś nazwa obozu używanego przez jakiś kult...
- W sumie może to oto chodziło z tym nie dorastaniem, może ten kult miał jakąś obsesję z utrzymywaniem dzieci w stanie młodości? Hmmmm Brzmi jak jakieś pie**olone brednie ale świat jest pełen bredni w które ludzie wierzą więc nie zdziwiłbym się gdyby tak było.
Moderatorka
Minęło kilkanaście minut, nim pomieszczenie opustoszało, a wszystkie skrzynie, pakunki i rozmaite przedmioty zgromadzone na dolnym pokładzie zniknęły, wraz z rozładowującą towary załogą. Thomas został sam, przywiązany solidnie do słupa i bez broni. Nagle jednak dobiegł go ledwo słyszalny, tłumiony przez przeszkody po drodze odgłos czyjejś rozmowy z wyższego pokładu.
- ...a co zrobimy z tym... nadal siedzi przywiązany na dolnym pokładzie... twoją decyzję, sir.
- Dowiedzieliście się kim jest? Jeśli... na gapę to może oznaczać, że może być... pana.
- ...sir. Jak mówiłem, czekaliśmy na decyzję... go tylko przeszukaliśmy i odebraliśmy mu broń.
- Biała?
- Palna i nie tylko. Myślę że to jest... świata, sir.
- Ah tak...
Mimo iż wielu słów nie był w stanie dosłyszeć, to co usłyszał nie pozostawiało wątpliwości, że nieznajomi rozmawiali właśnie o nim. Pierwszy głos należał do zapewne tęgiego mężczyzny. Był także nieco zachrypnięty i szorstki, a jednak odzywał się do swojego rozmówcy w sposób ewidentnie służalczy. Drugi zaś głos był o wiele gładszy i przyjemniejszy dla ucha, ale również bez wątpienia męski i dość oschły. Mężczyzna o jedwabistym głosie zwracał się do drugiego w sposób raczej obojętny, bez jakiegokolwiek nacechowania emocjonalnego, co najwyżej z zaciekawieniem, przejawiającym się w zdaniu "Dowiedzieliście się kim jest?" ale niczym poza tym.
- A czy miał przy sobie coś jeszcze oprócz broni? - głosy zbliżyły się w stronę kraty w suficie pomieszczenia, przez co Thomas tym razem słyszał wyraźniej i był w stanie usłyszeć pełne zdania, a nie tylko wyrywkowe ich fragmenty, dostarczające mu tylko pewnej części istotnych informacji.
- Magdazynki do nich oraz kompas, s--
- Mówi się magazynki, a nie magdazynki, Servile. Nigdy nie byłeś w prawdziwym świecie?
- Nigdy, sir. Słyszałem o nim tylko z opowieści i...
- Dlatego się do nas zaciągnąłeś. Miałeś nadzieję, że podczas którejś z wypraw go zobaczysz.
- Tak jest, sir. Czy mam... Czy mam iść i przesłuchać brańca?
- I tak nic byś nie zrozumiał z tego co mógłby ci powiedzieć, imbecylu. Prawdziwy świat różni się od tego w którym żyjesz i to znacznie. Zostaw to komuś, kto ma więcej rozumu w głowie... - właściciel pierwszego głosu zaczął się oddalać. Za nim podążył także właściciel tego pierwszego.
- To znaczy komu, kapitanie..? - i dalej Thomas już nie słyszał rozmowy nieznajomych, mimo iż z pewnością ona jeszcze trwała. I w ten sposób został całkowicie sam, a przynajmniej na jakiś czas.
Czyli planują do przesłuchać i znając życie nie obejdzie się bez sporej ilości mordobicia, albowiem kiedy cwane sztuczki nie działają, a działać na niego nie będą, to jedyną opcją która pozostaje na przysłowiowym stole jest przemoc. W każdym razie nic na to nie może poradzić poza przetrzymaniem sztormu, jeśli może się tak wyrazić. W międzyczasie sprobuje dokonać analizy wypowiedzi jego przyszłych oprawców. Na początek warto zauważyć że jeden z nich widocznie nie słyszał poprawnej nazwy magazynka oraz o tym że nie był w prawdziwym świecie tylko o nim słyszał, pytanie tylko co miał na myśli kiedy mówił "Prawdziwy Świat"? W końcu na jego oko świat w którym się znajduję wygląda na dość prawdziwy.
Moderatorka
Minęło co najmniej kilkanaście minut nim usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi, a do pomieszczenia ktoś zszedł po schodach z górnego pokładu. Postać jednak znajdowała się w cieniu, podczas gdy na twarz Thomasa padały promienie słoneczne dobywające się z wspomnianej wcześniej kraty w suficie, przez co ten nie był w stanie zobaczyć, jak wyglądał nieznajomy, podczas gdy tamten z pewnością widział go bardzo dokładnie. Ciemna sylwetka zdawała się przyglądać Thomasowi z uwagą, jakby oceniając go wzrokiem i minęła dłuższa chwila, nim nieznajomy odezwał się.
- Jesteś z wojska. Czadowo. Nie rozpoznaję wprawdzie którego, trafiłem tutaj dosyć dawno i przez ten czas na pewno wszystko się pozmieniało w świecie... - barwa głosu wyraźnie wskazywała na młodego, dorosłego mężczyznę. Thomas nie słyszał tego głosu nigdy wcześniej, więc prawdopodobnie był to ktoś z załogi, przysłany, żeby go przesłuchać. - Ale to nie zmienia faktu, że to po prostu odjazd. Nazywam się Mike, przysłali mnie tu, żebym trochę z tobą pogadał - nieznajomy wszedł w krąg światła, uśmiechając się w dość niedbały sposób. Miał ciemne, brązowe włosy, migdałowe oczy oraz umiarkowanie opaloną cerę. Był także nie najgorszej budowy, a na oko miał tak około 20 lat. Ubrany był w zwykły czarny podkoszulek i tegoż samego koloru spodnie, a na nogach miał brązowe, skórzane buty o wysokiej cholewie. Z oczu mu dobrze patrzyło, ale z takimi to nigdy nic nie wiadomo. - Choć prawdę powiedziawszy, spodziewam się, że nie będziesz chciał odpowiadać na jakieś bardziej... Szczegółowe pytania. Tacy jak ty już tak mają, nie? - Mike (o ile to rzeczywiście było jego imię) usiadł na podłodze jakieś dwa metry od Thomasa i oparł się plecami o jakąś beczkę, która nie została stąd wyniesiona podczas rozładunku. - Dlatego pominę kwestie tego, komu służysz i o co walczysz. Zdradzisz mi chociaż swoje imię? Nie mogę tak po prostu wrócić na górę bez żadnych informacji, bo mnie szef normalnie zaje*ie - powiedział chłopak z szerokim uśmiechem na twarzy, zupełnie, jakby sytuacja z kategorii "szef mnie zaje*ie" była u niego czymś aż nad zwyczaj normalnym i po prostu powszednim.
Thomas przez chwilę patrzył się na "Mike'a" po czym odwrócił wzrok od niego i zaczął spoglądać na ścianę, następnie, w dość beznamiętnym oraz monotonnym głosem powiedział:
- Sierżant Thomas Catcher.
I to by było wszystko, po przedstawieniu się operator SAS zaczął się gapić w ścianę i myśleć co teraz "Mike" postanowi zrobić, nie wygląda on na osobę zajmującą się torturami, te zazwyczaj są jeszcze bardziej muskularne ale nigdy nic nie wiadomo.
//Czy moja postac ma na twarzy maskę przeciw gazową czy ja zdjęli kiedy był nie przytomny?
Moderatorka
//Zdjęli.
Mike zastanowił się przez dłuższą chwilę, jakby układając w głowie pytanie, które chciał mu zadać jako następne, aż w końcu po jakimś czasie odezwał się, jak najuważniej dobierając słownictwo. - W jaki sposób... To znaczy, co pamiętasz, że działo się przed tym, jak się tu znalazłeś? Pamiętasz moment utraty przytomności? Coś dziwnego działo się przed tym zdarzeniem? - zapytał, przekrzywiając nieznacznie głowę i przyglądając się Thomasowi z uwagą. Z jakiegoś powodu odpowiedź na te pytania zdawała się być dla niego istotna, choć na chwilę obecną ciężko było powiedzieć dlaczego.
Thomas prze chwilę zaczął się zastanawiać jak by to mu odpowiedzieć, pytanie brzmiało dość niewinnie ale może to być jakaś sztuczka, jednak postanowił mu odpowiedzieć na to pytanie i zobaczyć co będzie dalej.
- Tak, pamiętam moment kiedy straciłem oraz to co się wydarzyło przed, mianowicie źle się poczułem znikąd, następnie straciłem przytomność. Po nie określonym czasie obudziłem się tutaj, przywiązany do tego pala. Poza nagłym złym samopoczuciem, nie wydarzyło się nic dziwnego przed momentem utraty mej przytomności.
Moderatorka
Chłopak skinął głową w zamyśleniu. - Czaję. Ja trafiłem tu nieco bardziej świadomie, bo przy pomocy latającego chłopca... - powiedział chyba bardziej do siebie niż do niego, po czym zwrócił się w kierunku schodów, po których zszedł tu pod pokład. - Co pan o tym myśli, kapitanie?
- Niezbyt interesujące - z cienia wyłoniła się sylwetka wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny o czarnych, lekko kręconych włosach przyprószonych tu i ówdzie siwizną oraz błękitnych, wąskich oczach o klarownym spojrzeniu. Czy raczej... Oku. Drugie przysłaniała opaska. Pomimo szpakowatych włosów nieznajomy miał jednak dość młodzieńcze oblicze, zupełnie, jakby czas i starość były pojęciami trzymającymi się zdala od niego. Ubrany był w granatowej barwy piracki mundur. - Widywałem osoby z prawdziwego świata o wiele bardziej intrygujące od niego. Niemniej, można będzie go sprzedać za całkiem ładną sumkę - uśmiechnął się wilczo.
- Tak jest, kapitanie - Mike skłonił się nisko, po czym spojrzał ponownie na Thomasa. - Wtajemniczyć go, gdzie i jak się znalazł, sir?
- Nie uważam tego za konieczne.
- Niewolnictwo hmh no świetnie -odchrząknął Thomas - Może jeszcze dostanę obrożę jak jakiś pies? - Zapytał się całkiem spokojnie ale z dość widoczną nutą sarkazmu w głosie.