Devon Enderson Deadly Chaser
Firma Devon która była przedtem mało znana, zdobyła sławę dzięki swojemu cudeńku, Deadly Chaserowi. Jako iż firma była na skraju bankructwa, zarząd na początek chciał zamknąć firmę, ale wtedy pojawił się bardzo charyzmatyczny człowiek , który kazał nazywać siebie Endersonem i zaproponował parę ciekawych pomysłów.
Jednym z nich był Dealdy Chaser. Rewolwer zdolny pomieścić wiele pocisków i w rękach sprawnego strzelca, szybko opróżnić magazynek, który potem można równie szybko naładować. Same pociski miały być zwykłego kalibru, a odrzut miał być niemal zerowy. Do tego miał zachwycać wytrzymałością i być a mirę tani. Taki był ogólny zarys broni, stworzony do szybkiej eliminacji celów. Ostatecznie jednak wyszło nieco inaczej.
Firma miała wtedy niewiele gotówki, dlatego też nie mogli zrealizować planów do końca tak, jak chciał Enderson. Największa zmiana dotyczyła amunicji. Zamiast pocisków normalnego kalibru, zastosowano mniejsze z taniego materiału, aby bęben z miejscem na 36 naboi wchodził w miarę normalnie. Tak więc wroga można dziurawić, ale bez większych rezultatów. No, trzech się powali jednym magazynkiem, w porywach sześciu, jak większość to będą strzały w głowę. Żeby to zrekompensować, pociski wywołują dosyć głębokie rany i obfite krwawienie, no i ciężko je wyjąć.
Druga sprawa, to sama budowa. Rewolwer nawet mimo zmniejszenia amunicji, okazał się za duży, przez co potrzebne są specjalne kabury na nie, zyskał też miano jednego z większych. Przylega dobrze do dłoni, ale poza tym ani nim w powietrzu obrócić, ani się takim klockiem pochwalić, tylko do walk.
Na dobre wyszła natomiast wytrzymałość. Mimo bardzo tanich części, jest w miarę mocne i prawie że się nie brudzi, a dzięki specjalnej budowie można od razu po wystrzeleniu wszystkiego, załadować naraz kolejny, lub pojedyncze pociski, do tego z zerową szansą na zacięcie się! Jest to też rewolwer z najszybciej obracającym się bębnem, najlepszy strzelec mógł strzelać prawie tak samo, jak z pistoletu maszynowego.
Na sam koniec należy zaznaczyć zyski. Z początku broń mało kto brał, ale potem pocztą pantoflową rozniosła się wieść, że jest to broń dla doświadczonych strzelców. Po tym broń zaczęła schodzić coraz lepiej i jest w dodatku w miarę tania, co tylko pomagało, bo w produkcji prawie nic nie kosztował.
Obecnie broń na rynku trzyma się w miarę, rzadko kiedy się sprzedaje, ale przecież nie jest to ich jedyny dobrze prosperujący produkt, z ręki Mistrza Endersona, nowego szefa firmy Devon Enderson.
Sępowniki
Rasa dosyć ciekawa, ze względu na swoje podobieństwo do ptaka, któremu zawdzięcza nazwę, czyli sępowi. Rasa ta jest rzadko spotykana, acz nie wyklucza się że żyją gdzie indziej w większych ilościach, a do Oskad zawitają tylko na jeden okres, wiosnę, najpewniej na sezon "godowy", bo to co wyróżnia ich spośród innych, jest ich sezon. Nie da się nie zauważyć, że przeważa liczba samców nad samicami, a sama rasa nie preferuje orgii, dlatego więc często wtedy zdarzają się gw***** na kobietach innych ras. Jest 100% szans na zapłodnienie i 90% szans, że urodzi się sępownik, który od razu po tym zje swoją matkę, a 10% na mieszańca. Mimo iż są traktowane jak zwierzęta, mają rozum i upodobały sobie magię powietrza i natury. Przesądy o ich głupocie biorą się z tego, że rzadko kiedy się odzywają, są dzikie i mało z nich korzysta chociażby z najgorszej jakości prostego oręża. Mało ich jest też w samym Oskad, poza wspomnianym sezonem godowym. Są zazwyczaj samotnikami i żyją... no... jak zwierzęta, ale według nich jak w zgodzie z naturą.
Klasztor Elizjański- Dosyć nowa organizacja, powstała dopiero w Oskad. Pewna grupa ludzi zaraz po przybyciu, zobaczyła ilu ludzi jest tu zepsutych i jak są łamane prawa człowieka. Postanowili coś z tym zrobić, acz najbardziej pokojowo jak się dało, zaczynając już od najmłodszych lat. Założyli oni klasztor, a nazwa wzięła się po pierwszej chętnej, która pomogła im wynieść kościół dofinansowaniami. Sama instytucja, to nic innego jak szkoła prawna, dla sierot, biednych dzieci i innych potencjalnych młodocianych przestępców. Są oni uczeni czytania, pisania, praw, dyscypliny i konsekwencji jakie płyną ze złamania go. W nieco późniejszym czasie, zaczęli ich potem szkolić na konstabli. Wtedy też otworzyli się na dzieci mieszkańców miasteczek, oferując naukę prawa, czytania i pisania za darmo, a za opłatą nawet i wyuczenie na zwód i zapewnienie przyszłości. Klasztor obecnie rozrósł się niesamowicie, ale funkcjonuje tylko jeden budynek w stolicy (bądź innym wielkim mieście, wybierz jakie i wpisz je tutaj, zamiast nawiasu i napisu stolicy), rzadko kiedy bywają tu obcy tylko po to, żeby oddać swe dziecko w opiekę, z wiadomych chyba względów.