Królestwo Rosaurum

Avatar Concordia
Moderatorka
Jedno z mniejszych królestw baśniowego świata. Zwane także "Państwem Złotej Róży" Rosaurum cieszy się dobrobytem i bogactwem, jakiego pozazdrościć mogą mu niejedni mieszkańcy ziem sąsiednich. Panuje tutaj ład i porządek, a królewska para - królowa Bella i król Adam - rządzą należnymi im ziemiami roztropnie i sprawiedliwie. Nic jednak w tym świecie nie jest całkowicie pozbawione swej ciemniejszej strony, czego Rosaurum jest wprost doskonałym przykładem. Raz na jakiś czas bowiem ze stolicy i okolicznych wiosek znika jedna, a czasami nawet kilka naraz młodych, pięknych dziewcząt w różnym wieku i różnego stanu majątkowego. Wszyscy wiedzą, co się z nimi dzieje, jednakże nikt nie ma odwagi mówić o tym na głos, w obawie przed gniewem potężnego winowajcy. Ale... Kilka nastolatek to chyba jednak stosunkowo niewielka cena w zamian za wieczne Długo i Szczęśliwie dla wszystkich mieszkańców królestwa Rosaurum, prawda?

Avatar Concordia
Moderatorka
Radiotelegrafista:

Pierwszym, co poczuł Andrew, kiedy zaczął się przebudzać, był drewniany kij od szczotki, trącający go niezbyt delikatnie w żebra, kiedy ktoś - najwyraźniej niezbyt zadowolony z obecności nieprzytomnego mężczyzny - próbował go w ten sposób obudzić. - No nieee! Znowu któregoś zapomnieli?! To już jedenasty raz, kiedy muszę sprzątać jakiegoś kolesia z podłogi po balu! A nie mówiłem 'Wasze wysokości, to nie najlepszy pomysł zapraszać także motłoch ze wsi do pałacu'? Mówiłem! - narzekał czyiś - bez wątpienia należący do mężczyzny - głos, którego właściciel pochylał się nad kierowcą ciężarówki. Kiedy Andrew otworzył oczy, był w stanie zobaczyć jego twarz. Osobą, która widocznie bardziej niż czegokolwiek innego, pragnęła pozbyć się Andrew z pomieszczenia, był stosunkowo młody chłopak, o bladej twarzy, kasztanowych włosach i pełnych pogardy w spojrzeniu, srebrzysto-szarych oczach. Dzierżył on w dłoni miotłę (teraz odwróconą kijem w stronę Andrew), a jego strój był conajmniej niecodzienny. Przypominał swego rodzaju kostium teatralny, z bufiastymi rękawami na szmaragdowo-zielonej koszuli, czarnymi, aż nazbyt obcisłymi spodniami i skórzanymi butami na wysokim, ale za to raczej grubym obcasie. - Ejże! Wstawaj wreszcie! Ile można zalegać na podłodze, cuchnie od ciebie alkoholem! - skrzywił się nieznajomy, po czym jeszcze raz - jakby dla pewności - dźgnął leżącego na podłodze kijem od miotły w żebra. Co do pomieszczenia, w jakim się znajdowali - przypominało ono swego rodzaju salę balową, z tym, że niemalże w całości wykonaną ze szczerego złota. Jedynym, co nie było tutaj z owego metalu szlachetnego, był kryształowy żyrandol, zawieszony pod kopulastym sklepieniem pomieszczenia. Czterema słowami opisując to wnętrze - po prostu czysty przepych!

Avatar Radiotelegrafista
Andrew otworzył ospale oczy i przetarł czoło, myśląc iż majaczy.
- Nie szturchaj...- Odpędził miotłę dłonią i podniósł się. - Ile ja wczoraj...Kate...Gdzie ja...? - Wymamrotał, obserwując pełną przepychu salę.

Avatar Concordia
Moderatorka
Nieznajomy wzniósł oczy ku niebu w pełnym ubolewania geście. - Wielkie nieba, on już tutaj musiał przyjść pijany, skoro niczego nie pamięta! A mówiłem, mówiłem 'Wasze wysokości, to nie najlepszy pomysł zapraszać także motłoch ze wsi do pałacu'! Ale oczywiście nie posłuchali, nigdy nie słuchają! - po tej jakże pełnej dramatyzmu tyradzie młodzieniec ponownie spojrzał na mężczyznę i skrzywił się jakby z obrzydzeniem, widocznie z trudem powstrzymując się, żeby nie trącić go kijem jeszcze raz - tak dla stuprocentowej pewności. - No już, parobku, wstawaj i wynoś się z pałacu pókim dobry! To, że król i królowa zgadzają się na obecność nędzników na balach nie znaczy, że i ja będę tolerował to, jak po każdym z nich zalegacie na posadzkach całego budynku, przysparzając mi tylko roboty! Doprawdy, nie po to zatrudniłem się u samej królewskiej pary jako ich osobisty asystent, żeby moim głównym zajęciem było wyganianie pijaków z sali balowej! No już! Zmykaj! - nie mogąc się powstrzymać, kasztanowowłosy raz jeszcze szturchnął Andrew miotłą, jakby usiłując go w ten sposób pośpieszyć. Poza nimi w pomieszczeniu było tylko kilka osób, kobiet, jak się zdawało - służących, krzątających się wokoło i sprzątających po uroczystości, o której już kilka razy wspomniał nieznajomy. Żadna z nich jednak nie zwracała na leżącego na ziemi szczególnej uwagi.

Avatar Radiotelegrafista
- Dobra, dobra, już idę...Powiedz mi tylko jak stąd dojść do motelu "Pod Złotym Jeleniem". - Powiedział, otrzepując się.

Avatar Concordia
Moderatorka
- Gdzie? Nie mam czasu na takie żarty, w tym mieście nie ma takiego miejsca, zjeżdżaj mi wreszcie z oczu! - to powiedziawszy młodzieniec odwrócił się od Andrew i ruszył w swoją stronę, nie przejmując się już losami nieznajomego mu mężczyzny. Prawdopodobnie ów gest odejścia miał być równoznaczny z powiedzeniem "Jeśli nadal tu będziesz, kiedy wrócę, oberwiesz czymś znacznie cięższym niż zwykła miotła".

Avatar Radiotelegrafista
- No ku*wa no, gdzie ja jestem... - Zaklnął cicho pod nosem, po czym podszedł do losowej osoby (a przynajmiej do takiej, której dobrze z oczu patrzyło) z sprzątających na sali.
- Dobry, można mi pomóc? -

Avatar Concordia
Moderatorka
Zagadana kobieta (bo wśród sprzątających najwięcej było właśnie przedstawicielek płci żeńskiej) spojrzała na Andrew swoimi wielkimi, jasnobłękitnymi oczami i zamrugała zdziwiona, jakby fakt, że ktoś w ogóle próbował z nią rozmawiać, był aż nader dziwny. Po chwili jednak szok w jej oczach przemienił się w zrozumienie, a na jej ustach wykwitł delikatny uśmiech, kiedy uważniej zlustrowała wzrokiem mężczyznę. Widocznie uznała, że ktoś tak dziwnie ubrany nie może być stąd, co z kolei tłumaczyło by jego niewiedzę. Kobieta o nakrytych białym czepkiem, kruczoczarnych włosach przełożyła pustą tacę po jedzeniu, którą sprzątała akurat ze (złotego jak wszystko inne w tej sali) stołu biesiadnego do drugiej ręki i pokazała mu palcem wskazującym na swoje usta. Następnie pokręciła energicznie głową i najzwyczajniej w świecie wróciła do swoich obowiązków.

Avatar Radiotelegrafista
- To jakaś zmowa milczenia? - Nie odpuścił jej tak łatwo i podążył za nią z zmieszaniem na twarzy.

Avatar Concordia
Moderatorka
Dziewczyna raz jeszcze spojrzała na niego, po czym ponownie pokręciła głową. Kiedy już odłożyła niesioną tacę na wózek z brudnymi naczyniami, raz jeszcze odwróciła się w kierunku Andrew i powtórzyła owe tajemnicze gesty. Pokazanie na usta i pokręcenie głową. Po chwili zastanowienia dotknęła również swojego gardła, pokazała dłonią gest mówienia i raz jeszcze pokręciła przecząco głową. Następnie posłała mu przepraszający uśmiech, chwyciła za wózek z brudnymi naczyniami i skierowała się w stronę wyjścia z pomieszczenia, pchając go (wózek) przed sobą.

Avatar Radiotelegrafista
Idąc w ślady dziewczyny, skierował się tak samo do wyjścia, podążając za nią.

Avatar Concordia
Moderatorka
Zaraz za progiem sali balowej nieznajoma skręciła wózkiem w jakiś długi, skryty w półmroku korytarz, przywodzący na myśl starodawny pałac, zamieszkiwany przez naprawdę bogatą rodzinę królewską. Dostrzegł przed sobą zawirowanie kilkudziesięciu, może nawet kilkuset sylwetek, wypełniających owo przejście. Zdecydowaną większością z nich były kobiety, ubrane dokładnie tak, jak dziewczyna, którą przed chwilą zagadywał (to jest - czarne spódnice do połowy łydek, czarne koszule, białe fartuchy oraz czarne buty na wysokim obcasie). W tłumie dostrzegł jednak też kilku mężczyzn, przyodzianych w stroje starodawnych służących. Wszyscy ci ludzie szli gdzieś korytarzem, każdy w swoją stronę, nie rozmawiający ze sobą i upiorne wręcz cisi. Jedynym, co dało się słyszeć w rozległym korytarzu, był odgłos kroków tych wszystkich osób i szelest ich ubrań, kiedy od czasu do czasu dwie osoby się wymijały. Czarnowłosa dziewczyna, do której wcześniej usiłował zagadać, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi zagłębiła się w ową plątaninę ludzi, w której o dziwo jednak nikt na nikogo nie wpadał i każdy z osobna zdawał się być pochłonięty jakąś pracą. Jedni - tak jak nieznajoma sprzed chwili - pchali wózki pełne brudnych naczyń, najpewniej w stronę kuchni, celem umycia ich. Inni zamiatali podłogi, odkurzali ramy obrazów, którymi obwieszono przestronny korytarz, a jeszcze inni zwyczajnie nieśli jakieś przedmioty, typu świeżych ręczników czy wypranej pościeli. W wielkim skrócie - każdy z osobna był czymś zajęty, przez co praktycznie NIKT nie zwrócił uwagi na Andrew. Tylko kilka osób spojrzało na niego przelotnie, przechodząc akurat obok, jednakże nikt się do niego nie odezwał i nikt nie przypatrywał mu się dłużej niż chwilę bądź z jakimś większym zainteresowaniem. A może to i dobrze? Przynajmniej nikt go nie zaczepi.

Avatar Radiotelegrafista
Przystanął na chwilę w tym tłumie, rozglądając się dookoła w konfuzji. "Gdzie ja do cholery jestem? Stanowa "czwórka" to na pewno nie jest... Jakieś muzeum? Rezydencja? Może gdzieś tutaj jest jakiś punkt informacyjny?" Pomyślał i zaczął błądzić korytarzami, szukając jakichkolwiek rzeczy, mogących podpowiedzieć mu jego obecną lokalizację.

Avatar Concordia
Moderatorka
Wędrówka poprzez tłum ludzi trwała conajmniej kilkanaście minut, gdyż - nawet jeśli próbował - po zagłębieniu się w tę plątaninę setek, jeśli nie tysięcy służących, nie był w stanie z niej wyjść, gdyż co chwila ktoś go niechcący potrącił z tej czy innej strony, przez co w krótkim czasie Andrew został najzwyczajniej w świecie porwany z tłumem. W pewnym momencie jednak ludzi zaczęło być wokół coraz mniej - porozchodzili się w swoich kierunkach i z czasem przejście stało się na tyle drożne, że mężczyznę wyrzuciło na jakiś korytarz, gdzie nie było absolutnie nikogo. W całości wykonany ze złota, ten jeden różnił się od pozostałych korytarzy, jakie dotąd mijał. Przede wszystkim - nie było w nim ludzi, ale co ważniejsze - na bogato zdobionej we wzory kwitnących róż ścianie wisiał tylko jeden obraz, a nie po kilkanaście, jak było w każdym innym miejscu, które dotąd widział. Malunek, oprawiony w szczerozłotą ramę, był większy niż inne widziane wcześniej przez Andrew obrazy i przedstawiał kobietę i mężczyznę, całujących się namiętnie w deszczu, przy świetle księżyca. Ona - ubrana w szczerozłotą suknię, on - w poszarpane książęce szaty, jakby ledwo co umknął z jakiegoś boju. Palce obu rąk mieli splecione ze sobą, a na ziemi między ich nogami leżała kwitnąca, intensywno-czerwona róża, emanująca jakimś tajemniczym blaskiem. Co ciekawsze - przystojny, czarnowłosy mężczyzna z obrazu, odbijał się także w uchwyconej na ilustracji kałuży deszczowej gdzieś za ich plecami, ale tam... Wyglądał zupełnie inaczej. Jak potwór, nie człowiek, trzymający kobietę o spojrzeniu pełnym miłości w swoich szponach, zamiast wpijać się w jej wargi, jak to czynił jeden z głównych bohaterów obrazu. Sama kobieta miała długie do pasa, kasztanowobrązowe włosy, opadające jej na plecy jedwabistymi lokami oraz chorobliwie wręcz bladą cerę. Całość została opatrzona ozdobną tabliczką, przyczepioną u dołu złotej ramy obrazu: Długo i Szczęśliwie.

Avatar Radiotelegrafista
- No nieźle...- Przystanął przed obrazem i zagwizdał z podziwem. Mimo, że był tylko prostym kierowcom, potrafił docenić prawdziwą sztukę, a ten obraz niewątpliwie ją przedstawiał. Rozejrzał się po korytarzu w poszukiwaniu jakichkolwiek drzwi, najlepiej otwartych.

Avatar Concordia
Moderatorka
Po drugiej stronie owego złotego korytarza znajdowały się również szczerozłote, dwuskrzydłowe drzwi, bogato przyozdobione motywami kwitnącej róży. Ciężko było ocenić, czy mogły być otwarte czy też zamknięte na klucz, w każdym razie z pewnością były jedynymi drzwiami w owym zaułku. Gdyby chciał wybrać inną drogę, musiałby zawrócić na zatłoczony korytarz, z którego dopiero co się wydostał i próbować szczęścia gdzieś dalej.

Avatar Radiotelegrafista
Podszedł.dp drzwi i zapukał w nie. Jeśli.nikt nie otworzył, on spróbował je sam otworzyć.

Avatar Concordia
Moderatorka
- Eidel? - ledwo uchylił drzwi, jego uszu dobiegł słodki, melodyjny głos bez wątpienia należący do jakiejś młodej kobiety. Ton głosu wskazywał na to, iż nieznajoma była zaskoczona tym, że ktoś się tutaj pojawił, a jej akcent i wymowa były... Łagodnie ujmując dziwaczne. Do tego stopnia, że słowo, które wypowiedziała, mogło równie dobrze w rzeczywistości brzmieć Edel albo Eidem, a nie Eidel. A może coś pomiędzy? A któż to wie. Oprócz usłyszenia jej głosu, kobietę udało mu się także dojrzeć. Niezwykle urodziwa, brązowowłosa kobieta o zniewalającym, marzycielskim spojrzeniu i bladoróżanych, idealnie pełnych ustach. Cera jej blada była niczym porcelana, a rzęsy naturalnie długie i gęste. Ubrana w szczerozłotą, cudnie zdobioną suknię... Była dokładnie tą samą osobą, którą Andrew ledwie chwilę temu ujrzał na obrazie. Nieznajoma zamrugała zaskoczona na widok mężczyzny, odwracając się do niego przodem (wcześniej stała koło okna, zerkając w jego stronę tylko ponad ramieniem). - Kim... Ty jesteś? Nie wyglądasz na jednego ze służących... - mimo iż akcent nadal był krótko mówiąc śmieszny, jej głos zdawał się jedwabisty i nad wyraz delikatny. Jak śpiew skowronka lub jak rytmiczna piosnka, śpiewana przez leśne nimfy. - Oh... Pewnie jesteś jednym z gości przyjęcia, tak? Eidem - tak, tym razem wyraźnie powiedziała Eidem nie Eidel - ma skłonność do zapraszania ludzi o dość lekkiej głowie do alkoholu. Dopiero teraz się obudziłeś? Nie umiesz trafić do wyjścia? - zapytała z wyraźną troską w głosie, zbliżając się do niego kilka kroków. - Jak ci na imię? - przekrzywiła lekko głowę w geście zaciekawienia i uśmiechnęła się doń ciepło.

Avatar Radiotelegrafista
- No...To ja jestem Andrew, i bynajmniej na żadnym przyjęciu nie byłem. - Podrapał się po głowie. - Nie wiem w ogóle co to za zamek, co to za miejsce, nie dostałem też żadnego zaproszenia. - Odpowiedział skonfundowanym głosem, niczym człowiek, który dopiero przebudził się po omdleniu. - Ostatni raz zatrzymałem ciężarówkę w zajeździe "Pod Złotym Jeleniem".

Avatar Concordia
Moderatorka
Przez twarz kobiety przemknęło autentyczne zdumienie. - Co zatrzymałeś? - najwidoczniej nie zrozumiała, o czym Andrew do niej mówił, co zresztą potwierdzał rodzaj spojrzenia, jakie mu nieznajoma w tej chwili posłała. - Obawiam się, że nie rozumiem... Skoro nie miałeś zaproszenia, w jaki sposób się dostałeś do pałacu? Jak możesz nie wiedzieć gdzie jesteś, skoro znajdujesz się w samym sercu królestwa Rosaurum? To miejsce, do którego nie da się trafić przypadkiem! Nawet z nie wiadomo jak wielką ilością alkoholu we krwi! - powiedziała, nie będąc jednak tyle złą co... Zmartwioną. W jej spojrzeniu i mowie ciała widać było, że jest naprawdę bardzo zatroskana o to, że rozmawia z kimś w potrzebie, komu nawet nie jest pewna, czy będzie w stanie pomóc. Zdawała się być raczej dobrą osobą, a przynajmniej takie sprawiała w tej chwili ogólne wrażenie.

Avatar Radiotelegrafista
Andrew jeszcze bardziej się zmieszał. Rozmowy z kobietami były jego słabą stroną, jednak postanowił być szczery.
- No, o Królestwie Rosaurum nawet w życiu niesłuszałem, a nawet jeśli, to jestem pewien, że nie byłem ba tyle pijany, by przekroczyć granicę Stanów. - Przyznał się, trzymając dłoń na karku. - A jak Panna nie wie, co to ciężarówka, to narysować mogę, czy wytłumaczyć, czy coś...-

Avatar Concordia
Moderatorka
- Granicę czego..? - kobieta zamrugała zdziwiona, jakby zastanawiając się czy to z nią jest coś nie tak czy też rozmówca po prostu nadal jest pijany. - Prawdę powiedziawszy nie jestem idealnie wykształcona. Pochodzę ze zwykłego mieszczaństwa, mój ojciec był kupcem. Ale... Trochę nauk jednak pobierałam i nie przypominam sobie, żebym widziała na mapie świata baśniowego jakieś 'Stany'... Chodzi ci może o Morza Sprzymierzone? Choć... Nie wyglądasz mi na trytona...

Avatar Radiotelegrafista
- Panna poczeka, czy ja dobrze słyszałem...? - Złapał się za głowę. - Baśniowy świat? -

Avatar Concordia
Moderatorka
Radiotelegrafista:

Teraz dla odmiany nieznajoma spojrzała na niego tak, jakby miała przed sobą wyjątkowy przypadek dziwoląga, tak cudacznego i zadziwiającego, że aż nie da się oderwać od niego oczu. - Nie... Pamiętasz nawet, w jakim świecie się znajdujesz? M-Może po pijaku uderzyłeś o coś głową i dlatego... - głos jej się zawiesił, gdyż zdała sobie sprawę, że mimo swoich usilnych prób nie wie, jak mogłaby uzasadnić stan nieznajomego, któremu chciała w gruncie rzeczy pomóc. Przecież nawet, gdyby mężczyzna cierpiał na poważny przypadek amnezji, niemożliwym byłoby, żeby na trzeźwo ubzdurał sobie aż tak wiele niestworzonych dziwactw! Niepewna, co powinna teraz powiedzieć, brązowowłosa zwyczajnie zamilkła, spuszczając wzrok i najpewniej rozmyślając, jak tu teraz wybrnąć z tej całej kłopotliwej sytuacji. Nic jej jednak nie przychodziło do głowy, co z kolei powodowało u niej nie lada frustrację. Milczała zatem, wpatrując się bezmyślnie w swoje buty i szukając rozwiązania tego całego absurdu. A może Andrew był po prostu nadal pijany, a ona z jakiegoś powodu nie potrafiła wyczuć zapachu alkoholu..? To brzmiało chyba wiarygodnie...

Creepy_Family:

Olav obudził się na ulicy jakiegoś miasta, w ciemnym zaułku między budynkami, w którym cuchnęło rozkładającymi się śmieciami i alkoholem, z poważnym bólem głowy i przede wszystkim - nie pamiętając jak, dlaczego ani kiedy się tutaj znalazł. Miasto wokół (pomijając ową brudną uliczkę) zdawało się być niemalże jak z bajki - wszystkie budowle były bogate i wręcz ociekające przepychem i nie było mowy o budynku, który nie ma chociażby kilku detali wykonanych ze szczerego złota. Po brukowanych kamieniami ulicach jeździły powozy i dyliżansy zaprzężone w różnorakie konie, a ludzie przechadzający się tu i ówdzie odziani byli w staromodne, niemalże średniowieczne stroje, zupełnie jak z jakiegoś serialu kostiumowego. Kolejnym charakterystycznym detalem było to, że w wielu zakamarkach otoczenia rosły róże, najróżniejszych odmian i kolorów, a nad całym miastem górował olbrzymi, wykonany w całości ze złota pałac, do którego prowadziła główna droga, ledwo jednak widoczna z zaułka, w którym Olav leżał. W tym zaułku akurat nie było wiele ciekawych rzeczy. Sterty śmieci i kilka bezdomnych kotów, drapiących się nawzajem o resztki.

Avatar Radiotelegrafista
- Panna teraz sądzi, że ja wariat, pijany i co jeszcze? - Nieco się zirytował, ale zaraz zreflektował ton. - Przepraszam, ale Panienko, z głową mam wszystko w porządku, to wiem na pewno, ale za grosz nie mam pojęcia, o czym Panna mówi. Baśnie...Ostatni raz słyszałem o baśniach, jak za dzieciaka, matka do snu czytała. -

Avatar Concordia
Moderatorka
- Co proszę? - dziewczyna spojrzała na niego jeszcze raz, najwidoczniej coraz mniej rozumiejąc z tego, co do niej mówił. - Obawiam się, że to mnie przerasta - powiedziała - Ale chciałabym ci jakoś pomóc. Nie mam pojęcia jak mogłabym to zrobić, skoro ty nawet nie wiesz w jakim świecie żyjesz. Mówisz o czytaniu baśni i innych dziwnych rzeczach... A przecież baśni się nie czyta. W nich się po prostu bierze udział - powiedziała spokojnym, aczkolwiek niepewnym tonem głosu, samej nie wiedząc, co powinna o tym wszystkim sądzić. Nie chciała pochopnie oceniać Andrew, ale z drugiej strony nie przychodziło jej do głowy ani jedno racjonalnie wyjaśnienie dla tego wszystkiego, o czym on do niej w tej chwili mówił. Ciężarówki? Stany? To wszystko było dla niej aż zbyt dziwne.

Avatar Creepy_Family
Zmarszczył brwi, lekko zdumiony zaistniałą sytuacją. Nie wiedział co bardziej go zaniepokoiło - to, że jest w nieznanym miejscu, że to miejsce jest dosyć dziwne i wygląda jak wyrwane z jakiegoś filmu, czy też to, że nie pamięta jak się tutaj znalazł. Podniósł się chwiejnie, czując nogi, jakby były z waty. Przeklął głośno, nie bacząc na to, że ktoś może go usłyszeć i uznać za jakiegoś pijaka, który obudził się dopiero po ostrym piciu. Na zewnątrz wyglądał na wkurzonego, jednakże w środku naprawdę się zląkł. Otrzepał się ze śmieci na których siedział i rozejrzał się dookoła, głównie zatrzymując swój wzrok na walczących kotach. - Urocze. - mruknął pod nosem, wychodząc z uliczki.

Avatar Radiotelegrafista
Andrew też ogłupiał. To ta babka była jakaś wczorajsza, czy on oszalał? A może zginął po pijaku i teraz ma pośmiertne halucynacje? Czy to jest czyściec?

- Panno, zrobimy tak. Usiądziemy, ja zadam Panience pytania, Panienka zada mi i każdy się dowie tego, co go męczy. Co Panna na to? -

Avatar Concordia
Moderatorka
Creepy_Family:

Na ulicy miasta panował spory ruch. Był to jeszcze poranek, jednakże mimo tego różnorakich powozów, dyliżansów oraz osób przemieszczających się pieszo i załatwiających swoje sprawy było mnóstwo, tak, że przez uliczny gwar aż trudno było usłyszeć własne myśli. Olav, kiedy już opuścił zaśmiecony zaułek, mógł dostrzec tętniący życiem rynek po swojej lewej i złote bramy miasta, poza którego granicami rozpościerał się malowniczy, nizinny krajobraz, po prawej. Na wprost zaś miał ów wspomniany wcześniej pałac ze szczerego złota, odbijający w sobie blask promieni słonecznych i skupiający na sobie całą uwagę otoczenia. Nawet stąd widać było piękne ogrody okalające ową budowlę, pełne różnorakiego kwiecia, fontann oraz rzeźb, których kunsztu pozazdrościć mógłby nie jeden Fidiasz. Mógł iść dokąd chciał - z tego co widział wprawdzie zarówno przy pałacu jak i przy bramach znajdowali się strażnicy w złotych zbrojach, jednakże nie zdawali się oni jakoś bardzo wrogo nastawieni - do pałacu ciągle wchodzili i wychodzili z niego jacyś ludzie, niekoniecznie dworzanie i służący, a przez bramę główną ciągle do miasta wjeżdżał bądź z niego wyjeżdżał jakiś wóz. Miał więc wybór raczej nieograniczony.

Radiotelegrafista:

Kobieta zastanowiła się chwilę, po czym niepewnie skinęła głową. - Dobrze... Musimy się jednak śpieszyć. Zaraz się skończy godzina audiencji, a Eidem raczej nie będzie zadowolony, kiedy po powrocie z sali tronowej zastanie nieznaną sobie osobę w naszej sypialni... - uśmiechnęła się przepraszająco, jakby czując się zakłopotana tym, że prosi swojego niespodziewanego gościa o pośpiech, po czym otwartym gestem pokazała w kierunku ozdobnej sofy stojącej nieopodal okna, najwidoczniej chcąc, żeby usiadł. Sama również zajęła miejsce na owym meblu (szerokim na tyle, że zmieściłyby się na nim z trzy osoby) i splotła niepewnie ręce na podołku. - Więc... O co chcesz mnie zapytać?

Avatar Creepy_Family
Tłumy już na sam widok zaczęły go odpychać. Skrzywił się niechętnie, rozmyślając nad tym, czy nie lepiej by było wrócić się do zaułka i popatrzeć na walkę stworzeń. Długo tak stał, mamrocząc coś niezrozumiałego do samego siebie. W końcu otrzepał ubrania i ruszył w stronę bramy głównej, nie rozmyślając nad tym zbyt długo, by w jakikolwiek sposób wydostać się z tłocznego miejsca. - Dziwne miejsce... - bąknął pod nosem, łypiąc na wszystkich i wszystko nieprzyjaznym wzrokiem.

Avatar Radiotelegrafista
- Najpierw - Wzniósł wskazujący palec - Czym, na piekło, jest baśniowy świat? Bo ja, baśnie pamiętam tak - za dzieciaka, matka czytała mi do snu taką wielką księgę, nazywała się "Wielki Kiermasz Baśnii". Były tam różne historie, czy to Kopciuszek, o takiej biednej dziewczynie co poślubiła księcia, Zwierzęta z Bremy, o takim zespole z zwierzaków, Roszpunka, o kobiecie z bardzo długimi włosami, czy Królewna Śnieżka, czy Siwobrody, czy Śpiąca Królewna. -

Avatar Concordia
Moderatorka
Creepy_Family:

Kiedy był w połowie drogi do bramy głównej, ktoś znajdujący się za jego plecami nagle złapał go za rękę i pociągnął do tyłu, dzięki efektowi zaskoczenia skutecznie wytrącając go z równowagi. Upadł, ale bynajmniej nie na ziemię. Dwóch nieznajomych mężczyzn złapało go za ramiona, nie pozwalając mu tym samym rozbić sobie głowy o bruk, a trzeci - ten, który złapał go wcześniej za nadgarstek - puścił Olava i okrążył go w taki sposób, żeby znajdować się teraz przed nim a nie za nim i móc spojrzeć mu prosto w oczy. - Witaj, nieznajoma osobo złapana przeze mnie za rękę na ulicy! Potrzebuję cię! Ja, Dyludyludi i Dyludyludam przeprowadzamy ankietę w sprawie przywrócenia w królestwie picia herbaty na czas na poczet sportów olimpijskich. Mam nadzieję, że popierasz naszą ideę, jeśli tak to poprosiłbym tutaj o twój podpis! - uśmiechnął się do niego szeroko szczupły nieznajomy o długich, ognistopomarańczowych włosach spiętych w wysokiego kucyka z tyłu głowy, ubrany w elegancki czarny garnitur pozbawiony marynarki, ale za to z cylindrem do kompletu. Zza rękawów, z kieszeni spodni i zza białej tasiemki umieszczonej na jego cylindrze wystawało pełno kart do gry i ogólnie jego sposób bycia zdawał się być... Cóż, dość nietypowy, że tak się wyrażę. Mężczyzna wyciągnął zza kamizelki jakiś zwój papieru i rozwinął go przed Olavem (w pełni rozwinięty rulon sięgał aż do samej ziemi) z szerokim uśmiechem marketera na ustach. - Jeśli to podpiszesz to będziesz już czwartym... Nie, PIĄTYM miłośnikiem herbaty w całym Królestwie Rosaurum! - oznajmił wyraźnie podekscytowany, na co mężczyźni, którzy złapali Olava za ramiona wymienili znaczące spojrzenia. - Nie licząc nas i jego to drugim... - mruknął pod nosem jeden z nich, na co drugi wzruszył nieznacznie ramionami, nie udzielając słownej odpowiedzi.

Radiotelegrafista:

Kobieta przyjrzała mu się uważnie, jakby nie rozumiejąc przez dłuższą chwilę, o czym ten do niej w ogóle mówił, po czym jednak uśmiechnęła się ponownie, a w jej spojrzeniu pojawił się błysk zrozumienia. - Ah... Teraz chyba rozumiem. Pochodzisz ze świata czytelników? - bardziej stwierdziła niż zapytała, tonem głosu świadczącym o tym, że teraz wszystko wydało jej się o wiele prostsze. - To wiele wyjaśnia. Te twoje dziwne wypowiedzi o ciężakrówkach i jakichś tam statach... - rozmówczyni spojrzała wymownie na sufit, jakby zastanawiając się nad odpowiednim doborem słownictwa. - Uh... Bo widzisz, znajdujesz się teraz w świecie baśni. Miejscu, gdzie postacie znane ci z kart książek dla dzieci naprawdę istnieją, żyją, zawierają przyjaźnie i wypowiadają wojny. Konkretnie, przebywasz teraz w Królestwie Rosaurum, należącym do mojego męża, Eide... Aida... - zmarszczyła nieznacznie brwi, jakby usilnie próbując przypomnieć sobie poprawną wymowę tego imienia. - Adama. Wybacz, ale ciężko mi idzie wymawianie nie-angielskich imion... W każdym razie, jego (i mnie zresztą też) możesz znać z baśni o nazwie... Piękna i Bestia? Jakoś tak to szło, nie pamiętam dokładnego tytułu - kobieta, której imię w takim bądź razie musiało brzmieć "Bella", odgarnęła pojedyncze niesforne pasmo włosów za ucho, równocześnie uśmiechając się do Andrew przyjaźnie. - Jakieś inne pytania? - powiedziała takim tonem głosu, jakby wszystko było teraz jasne.

Avatar Creepy_Family
Cóż, Olav na pierwszy rzut oka, nie wyglądał na zadowolonego. Nie tylko przez to, że został "pochwycony", nie przez to, że przerwali mu "ucieczkę" z tłocznego miejsca, ale również przez to, że jeszcze kazali mu coś podpisywać. Uniósł brew z lekkim zaciekawieniem, które z trudem przyszło mu zamaskować. - Co z tego będę miał? - bąknął pod nosem, uważnie obserwując mężczyznę przed sobą, przy okazji zerkając na papier jaki przed nim rozłożył. - I co się stanie, gdy nie podpiszę? - dodał, po czym wymownie spojrzał na jednego z mężczyzn, z boku. Mimo iż nie czuł zbytniego zagrożenia, nie spodobało mu się to, że akurat na niego rudowłosy trafił. Miał ochotę wyrwać się i pójść dalej, aczkolwiek spodobała mu się wizja wyciągnięcia jakichś informacji od nieznajomych.

Avatar Radiotelegrafista
'Nigdy. Więcej. Alkoholu. Andrew." Skarcił się w myślach i przez długą chwilę myślał o słowach kobiety.
- Dużo pytań Paniusiu, bo po pierwsze, nie chce mi się wierzyć, w to co mówisz, po drugie, jeżeli jednak to jest prawda, to muszę jak najszybciej wracać do siebie, bo mam rodziców na utrzymaniu, a po trzecie, piłem z taką jedną koleżanką, Kathy. Nie widzieliście jej gdzieś tutaj? -

Avatar Concordia
Moderatorka
Creepy_Family:

- Gdy się nie podpiszesz... - mężczyzna przybrał dramatyczną pozę, kładąc dłoń na czole i upadając na jedno kolano. Nie wiadomo jak i nie wiadomo dlaczego, nagle wokół zapanowały egipskie ciemności, a jedyna struga światła z nieba padała właśnie na nieznajomego, niczym reflektor podczas jakiejś sztuki teatralnej. - Wtedy najszlachetniejsza, najcudowniejsza i najwspanialsza rzecz na tym łez padole wyginie- HERBATA! Naprawdę chcesz się przyczynić, żeby ludzkość upadła cywilizacyjnie, w wyniku straty produktu tak cudownego i zniewalającego jak właśnie dobra, markowa herbata?! - dramatyzował ognistowłosy, podczas gdy gdzieś w tle słychać było jakieś krzyki, rżenia koni i odgłosy towarzyszące wielu wypadkom naraz. Mężczyzna otworzył swe szmaragdowozielone oczy i w tej samej chwili słońce znowu zaczęło świecić normalnie, przez co nie trudno było zauważyć zamieszanie, jakie przed chwilą powstało na ulicy. Ludzie powpadali na siebie, spłoszone konie zrzucały z siebie jeźdźców i gnały samopas przez miasto, a jakiś powóz wjechał z pełnym impetem prosto w złotą bramę wychodzącą z miasta, na szczęście bez żadnych ofiar śmiertelnych. - Ouh... Trochę narozrabiałem! - nieznajomy podrapał się z zakłopotaniem po karku, po czym przywrócił na swą twarz opanowany wyraz i ponownie zwrócił się w kierunku Olava. - W kaaażdym razieee... Podpiszesz? - uśmiechnął się promiennie, a jakiś strażnik pilnujący bramy pogroził mu z oddali pięścią. - NIGEL POJE*IE ILE RAZY MAM CI POWTARZAĆ ŻEBYŚ NIE GASIŁ SŁOŃCA DO TYCH SWOICH TANDETNYCH WYSTĘPÓW TEATRALNYCH?! POWODUJESZ WYPADKI ŚWIRZE! TAKICH JAK TY POWINNO SIĘ ZAMYKAĆ W WIEŻY!
- Zignoruj to - z ust pomarańczowowłosego ani na chwilę nie zniknął typowy dlań uśmiech, kiedy wcisnął Olavowi w rękę pióro wieczne i papiery do podpisania. - Podpiszesz, prawda?

Radiotelegrafista:

Bella pokręciła powoli głową. - Nie... Dzisiaj jesteś pierwszą osobą z którą rozmawiam, nie licząc oczywiście moich osobistych służących. Ale - kobieta zachichotała w otwartą dłoń - Do nich to raczej ja mówię niż oni do mnie. Choćby chcieli i mieli pozwolenie, oni się nigdy już do nikogo nie odezwą - kiedy opanowała śmiech, brązowowłosa wygładziła w zamyśleniu fałdy na swojej złotej sukni i spojrzała roztargniona gdzieś przez okno. - Na pewno trudno ci uwierzyć w to co mówię, zwłaszcza, że jak dotąd nie widziałeś pewnie zbyt wielu rzeczy potwierdzających moje słowa. Jak chcesz to mogę zaprowadzić cię do jednej z doradczyń Eidema, jest dobrą wróżką, więc byłaby w stanie ci pokazać mag-- urwała, gdyż właśnie w tym momencie zarówno w środku jak i na zewnątrz zapanowały niezmierzone ciemności, a jedyna struga światła, która widoczna była poprzez okno, padała na... Jakiegoś kolesia, pozującego jak wariat na ulicy i wygłaszającego swój monolog. Po chwili wszystko znów wróciło do normalności, a Bella westchnęła przeciągle. - Oh. To Nigel, dawny Szalony Kapelusznik. Niedawno przeprowadził się do naszego królestwa i cóż... Same z nim kłopoty - to powiedziawszy wróciła wzrokiem do Andrew i uśmiechnęła się. - Jak mówiłam, mogę zabrać cię do jednej z doradczyń Eidema, która jest dobrą wróżką. Pokazałaby ci magię, może spełniła jakieś drobne życzenie... Wtedy chyba łatwiej by ci było uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę, a ja nie jestem wariatką, która próbuje ci wmówić, że czarne jest białe, a życie to baśń.

Avatar Creepy_Family
Mężczyzna uśmiechnął się mimowolnie. - Widzę, że stwarzasz tutaj niemałe problemy. - westchnął i przygryzł końcówkę pióra, wzrokiem sunąc jeszcze po zwoju. - Chyba podpiszę. Ale również mam jedną prośbę. Po prostu coś za coś. - odparł spokojnie, w myślach wszystko układając. - Najpierw opowiesz mi coś o miejscu, w którym jesteśmy. Może to dziwnie zabrzmieć, ale kompletnie nie wiem, jak się tutaj znalazłem. Jeżeli wszystko mi wytłumaczysz i będę zadowolony z twojej odpowiedzi, podpiszę i rozejdziemy się bez problemów, zapominając o naszym spotkaniu. - odsunął pióro od warg i spojrzał na właściciela. - Jeżeli zaś będziesz zmyślał, grzecznie oddam pióro i odejdę bez podpisu. Pasuje?

Avatar Radiotelegrafista
- No, to jeśli Panna może, to chętnie bym zobaczył tą całą "magię". Inaczej - nie uwierzę. -

Avatar Concordia
Moderatorka
Creepy_Family:

- Ja miałbym zmyślać? Ja - najgodniejszy spośród dziedziców herbacianego imperium i najbardziej szalony ze wszystkich posiadaczy kapelusza - miałbym zmyślać?! Ja - wielki i niezastąpiony czela--
- Nigel, nie mamy całego dnia! - odezwali się równocześnie mężczyźni, którzy wcześniej ocalili Olava przed upadkiem, w identyczny sposób marszcząc brwi i nosy, przez co przez krótką chwilę wyglądali dosłownie identycznie. Ogólnie rzecz biorąc, byli oni bliźniakami o jednakowych, trupio bladych karnacjach, srebrzystych oczach i czarnych, smolistych włosach równo ściętych na wysokości połowy szyi. Różnica polegała jednak na tym, że jeden z nich zawsze się uśmiechał, drugi zawsze miał na twarzy niezadowolony grymas. Teraz jednak nie różnili się od siebie niczym, kiedy oboje ubolewali nad wylewnością Nigela i jego zaskakującym talentem do marnowania czasu swojego i wszystkich wokoło. Pomarańczowowłosy posłał im piorunujące spojrzenie, po czym jednak przywrócił na twarz typowy dla siebie, promienny uśmiech. - Oczywiście, będę się streszczał. A więc..! - zapozował dramatycznie i już miał się odezwać, wówczas jednak...
- NIGEL CHOLERO TYLKO NIE WAŻ SIĘ ZNOWU TEGO ROBIĆ! ZAMORDUJĘ CIĘ JEŚLI TO ZROBISZ SŁOWO DAJĘ! STANOWISZ ZAGROŻENIE DLA SIEBIE I WSZYSTKICH INNYCH!
- Też cię kocham, strażniku, którego imienia nie znam, ale który groził mi śmiercią już siedemnaście razy w tym tygodniu! - zawołał w jego stronę mężczyzna, po czym jednak westchnął zrezygnowany i przygarbił się. - No nic... Muszę opowiedzieć o wszystkim normalnie... Ale będą nuuudy!
Nim Olav się spostrzegł, oboje siedzieli przy rozłożonym na środku drogi stoliku, nakrytym białym obrusem, na którym stał dzbanek pełen aromatycznej herbaty Earl Grey i dwie pełne filiżanki, na których podstawkach położono każdemu po ciasteczku z cukrem. Dyludyludi i Dyludyludam wymienili znaczące spojrzenia, doskonale zdając sobie sprawę, że to kolejna magiczna sztuczka ich ekscentrycznego towarzysza sprawiła, że... Oboje mieli teraz na sobie stroje staromodnych pokojówek i trzymali w rękach tace z ciastkami wszelkiej maści, od biszkoptów zaczynając na kawałkach tortu weselnego kończąc. Nigel zatarł z zachwytem ręce po czym upił pierwszy łyk swojej herbaty, rozkoszując się jej aromatem i uśmiechając się tak beztrosko, jakby wcale nie blokował właśnie całego ruchu ulicznego swoją niespodziewaną przedpołudniową herbatką.
- A więc! Przechodząc do opowieści! - zaczął wreszcie Nigel, odstawiając na moment filiżankę na podstawek - Znajdujesz się właśnie w Królestwie Rosaurum, to znaczy - państwie złotej róży. Jest to bogate królestwo na wschodzie świata baśniowego! Choć rzecz jasna niekoniecznie jest prawdziwe, bo jak wszyscy wiemy - zaryłeś głową o stolik i straciłeś przytomność, więc albo trafiłeś do sekretnego portalu prowadzącego do tego świata albo po prostu zapadłeś w śpiączkę, a my jesteśmy halunami. W sumie to ekstra byłoby być haluną, mógłbym wypić mooorze herbaty i nadal to byłoby normalne! - rozmarzył się mężczyzna, upijając jeszcze jeden łyk słodzonego napoju. - Niestety tutaj to tak nie działa... Może więc jednak jestem prawdziwy? W każdym razie, rządzi tutaj piękna królowa Bella i bestialski król Bestia, alias Adam. Zapytaj kogokolwiek chcesz na ulicy, słowo honoru, że nie zmyślam! - to powiedziawszy pomarańczowowłosy raz jeszcze odłożył filiżankę i położył dłoń na sercu, unosząc dwa palce drugiej ręki niczym harcerz dający 'słowo harcerza'. - Naprawdę, ten świat jest dziwny i wiem, że ty z niego nie pochodzisz, ale nie mów o tym innym - uznają cię za jeszcze większego świra ode mnie! - Nigel nachylił się ku Olavowi i uśmiechnął się doń uprzejmie, splatając palce obu rąk pod swoim podbródkiem. - Jest coś jeszcze co chcesz wiedzieć o tym miejscu, mój drogi? Pytaj o co chcesz, ja bym cię nigdy nie okłamał. W końcu znamy się już od dwóch minut, to prawie jak całe życie przyjaźni! Więc? Co chcesz wiedzieć?
Dyludyludi i Dyludyludam spojrzeli po sobie spojrzeniami w stylu "A ten do reszty zwariował!"

Radiotelegrafista:

- Więc pozwól za mną - to powiedziawszy kobieta wstała i ruszyła w stronę wyjścia z pomieszczenia, idąc - trzeba jej to przyznać - niezwykle szybko jak na kogoś, kogo suknia dosłownie sięga podłogi, z całą pewnością znacznie utrudniając chodzenie. Wysoko upięte włosy i mocne wcięcie w tylnej części jej kreacji odsłaniały conajmniej połowę jej pleców. Miała idealnie gładką, bladą skórę i mocne wcięcie w talii, idealnie komponujące się z gracją, z jaką Bella się poruszała. Jedyną rzeczą, która psuła jej nieskazitelny wręcz wizerunek były ledwo widoczne blizny w okolicach łopatek, kształtem przypominające pazury jakiegoś wielkiego zwierzęcia. Dziewczyna obróciła się w drzwiach, jakby chcąc się upewnić, że Andrew za nią pójdzie, po czym opuściła pomieszczenie i ruszyła złotym korytarzem w kierunku tego bardziej zatłoczonego, którym wcześniej przemieszczał się mężczyzna. Tym razem jednak było inaczej - na widok kobiety służący zatrzymywali się i rozstępowali, kłaniając się w pas i zostając w tej pozycji tak długo, aż nie przeszła dalej. Owo miejsce nie wyglądało już zupełnie jak ten sam korytarz, w którym Andrew musiał manewrować w gęstym tłumie, żeby przypadkiem się z nikim nie zderzyć, mimo iż w gruncie rzeczy było to dokładnie to samo przejście. Bella spojrzała ku niemu jeszcze raz i uśmiechnęła się niepewnie. - Nie zwracaj na nich uwagi, dobrze? Próbuję i próbuję, ale po prostu nie mogę ich oduczyć takiego zachowania... Nie kazałam im się mi kłaniać, sami to robią, naprawdę!

Avatar Radiotelegrafista
- No dobrze. - Westchnął - Mi to Panno nie przeszkadza, ja tylko chcę się upewnić, że nie jestem martwy, albo spity lewym alkoholem. - Przyznał, i o ile ktoś mógłby uznać tą wypowiedź za komiczną, to Andrewowi daleko było do śmiechu. Właściwie, to czuł się bezsilny i beznadziejny wobec sytuacji, która go spotkała, a już na pewno jakkolwiek mu się to nie podobało. Co miał jednak biedaczyna zrobić? Był tylko prostym kierowcom, więc nie zostało mu nic innego jak zdanie się na tamtą dziewczynę.

Avatar Creepy_Family
- Sekretny portal, albo haluny... - zmarszczył brwi, wpatrując się w herbatę. - Powiedzmy, że ci uwierzyłem. - bąknął pod nosem, po czym przeczesał włosy, ukradkiem badając głowę, czy nie ma tam żadnej pamiątki po owym uderzeniu się w stolik. Westchnął ciężko. - W sumie to mam jeszcze jedno pytanie, jak się wydostać z tego całego państwa czegoś tam. - sięgnął po filiżankę, ale nie napił się. Chwycił ją w drugą dłoń i nieco otępiałym, a może zamyślonym, wzrokiem powrócił do wpatrywania się w napój.

Avatar Concordia
Moderatorka
Radiotelegrafista:

- I zobaczenie magii pomoże ci w przekonaniu się, że nie jesteś martwy? - zapytała z lekkim zdziwieniem Bella, nie zatrzymując się jednak i prowadząc go dalej przez korytarze, pomiędzy rzędami ustępujących im z drogi służących, kłaniających się przed kobietą po pas. Zdaje się, że wśród nich Andrew dostrzegł nawet tę dziewczynę, którą próbował zagadać krótko po ocknięciu się na sali balowej... - Madison! Madison! Tutaj, mogłabyś podejść na chwilkę?! - zawołała nagle brązowowłosa, energicznie machając rękoma ku jakiejś nieznajomej kobiecie, która dosłownie przez ułamek sekundy mignęła im przed oczami, pędząc gdzieś korytarzem prostopadłym do tego, w którym się obecnie znajdowali. Obca zatrzymała się i spojrzała na Bellę wielkimi, miodowo-złotymi oczami zza cienkich, czerwonych oprawek okularów, a jej długa do 2/3 ud, krwistoczerwona suknia zafalowała, pod wpływem nagłości owego hamowania o mały włos nie odsłaniając tego, czego z pewnością odsłaniać nie była powinna. "Madison" miała długie, czarne włosy upięte w niedbałego, wysokiego koka oraz błoniaste, błyszczące skrzydła z tyłu pleców, przypominające trochę te wróżkowe, znane dobrze z bajek dla dzieci, ale o wiele większe i w bardziej nieregularnym kształcie. - Hm? Coś się stało, Belliś, złociutka? - zapytała wysokim, nieco nazbyt piszczącym głosem, po czym przesunęła swoje spojrzenie na Andrew i uśmiechnęła się dość... Drapieżnie. - Oh! Wreszcie znalazłaś sobie nowego ku*asa do towarzystwa w samotne bezksiężycowe noce? Jak uroczo~ - zaświergotała wielce uradowana, a Bella oblała się głębokim, pomidorowoczerwonym rumieńcem. - C-Co?! NIE! N-Nigdy nie zdradziłabym Eidema, t-to jest po prostu podróżnik z-z-z t-tego dr-rugiego ś-świata! Nie bądź taka wulgarna, p-proszę! - zaczęła się pośpiecznie tłumaczyć, żywo przy tym gestykulując, a mina Madison odrobinę zrzedła. Widząc zakłopotanie Belli zachichotała, po czym jednak zmierzyła Andrew jeszcze jednym spojrzeniem, tym razem tak chłodnym, że aż mroziło krew w żyłach. - A więc to po prostu kolejny zapijaczony menel ze świata ludzi prawdziwych, który potknął się o własne nogi, rąbnął o coś głową i trafił do naszej rzeczywistości? Ujmujące. Wolałam wersję z kochankiem - mruknęła, poprawiając okulary i powoli tracąc zainteresowanie osobą Andrew. - W każdym bądź razie, rozumiem, że chcesz Belliś, żebym coś z tym fantem zrobiła? Mam go zamienić w filiżankę czy też wolisz mieć z niego jakiś bardziej fuck-able przedmiot? Może na przykład w sweetaśne, oczoje**o-różowe dildo?
- MADISON, PRZESTAŃ NATYCHMIAST! Chciałam po prostu, żebyś pokazała mu kilka sztuczek magicznych! - czerwona bardziej, niż to przewiduje ustawa, Bella zasłoniła twarz obiema dłońmi, zażenowana zaistniałą sytuacją. Madison skinęła z pełną powagą głową profesjonalnej wróżki.
- Rozumiem... W takim razie, panocku - zwróciła się w tym momencie bezpośrednio do Andrew - chcesz, żebym pstryknięciem nauczyła cię latać czy wolisz raczej magię w stylu pojawiających się znikąd przedmiotów? Opcjonalnie, jeśli wolisz, możemy wrócić do opcji z transformacją w dildo.
- MADISON! - pełne oburzenia krzyki Belli było słychać w tym momencie chyba już w całym pałacu.

//Nie byłabym sobą, gdybym nie stworzyła chociaż jednej ultra-zboczonej postaci. Well.

Creepy_Family:

- Najprościej przez bramę - wzruszył ramionami Nigel, po czym jednak raz jeszcze uśmiechnął się do Olava szeroko, w typowy dla siebie sposób. - Ale nie sądzę, żeby ci to wiele dało. Nawet jeśli wydostaniesz się z królestwa Rosaurum, co swoją drogą wcale nie jest takie trudne, naprawdę wystarczy tylko przejść przez tą bramę, to i tak nadal będziesz się znajdował w świecie baśni. Żeby wrócić do twojego świata, trzeba odnaleźć portal zwrotny tudzież znaleźć się w jakiejś opowieści, wziąć w niej udział, wygrać i po zakończeniu baśni poprosić kobietę w białej kiecce w wypuszczenie cię z powrotem do domu. Przy czym pierwsza opcja jest dość trudna do zrealizowania, bo jedyne zarejestrowane i sprawdzone portale znajdują się w siedzibie Rady Baśniowej i w Nibylandii. Dostanie się do siedziby Rady Baśniowej wiąże się z rozwiązaniem o wzięciu udziału w baśni, a przejście w Nibylandii jest okupowane przez złodupców, także nie radzę się tam w ogóle zbliżać. No chyba, że masz tak samo nierówno pod sufitem jak ja! W takim wypadku możemy oboje się tam wybrać, byłaby to dla mnie miła wycieczka krajoznawcza! - pomarańczowowłosy wyszczerzył do Olava zęby w szerokim uśmiechu, po czym upił jeszcze jeden łyk herbaty i jednym gryzem zjadł ciastko, które miał położone na swoim podstawku. - A thaak fokulee to jesstem Nighelll, Fhalonyy Khapelusznikk, mihho posznać! - wymamrotał z pełnymi ustami, przekrzywiając głowę i posyłając rozmówcy jeszcze jeden rozbrajający uśmiech. Dyludyludi i Dyludyludam równocześnie wywrócili oczami. - Największy świr w całej krainie baśni! - stwierdzili równocześnie, a pomarańczowowłosy nawet nie zaprzeczył, po prostu upijając ostatniego łyka swojej herbaty i sięgając po dzbanek, żeby nalać sobie kolejną filiżankę parującego, gorącego napoju, do którego najwidoczniej miał słabość.

Avatar Creepy_Family
- Ja jestem Olav Mezzanotte. - stwierdził i zrobił łyk herbaty, by przekonać się, czy w jakikolwiek sposób różni się od tej "na normalnym świecie". - Czyli w sumie normalną drogę przegradza mi tylko wzięcie udziału w tej baśni. Co będę musiał w takowej robić? Chyba nie zostanę zamknięty w jakiejś wieży, czy też nie będę musiał kupić magicznych fasoli, co nie? - sięgnął po ciasteczko.

Avatar Radiotelegrafista
Kojarzycie, kiedy jesteście u kolegi i on zaczyna kłócić się z matką? Tak właśnie czuł się Andrew.

Avatar Historyjka
Właścicielka
Creepy_Family:

Kapelusznik zachichotał.
- Nie, skąd! - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i puścił mu oczko. - Baśnie tutaj zaczynają się od nowa! No wieeesz... Śnieżka nie wiedziała, że jabłko będzie zatrute, Czerwony Kapturek nie spodziewała się ujrzeć wilka w babcinym łóżku. To się po prostu dzieje! Nie odtwarzasz ciszej baśni tylko jesteś częścią nowej - sięgnął po jeszcze jedno ciastko i schrupał je ze smakiem. - Najłatwiej wpaść do baśni przypadkiem. Więc musisz się bardzo postarać, żeby się nie starać, a twoje starania cię starannie opłacą! - zaśmiał się, a bliźniacy strzelili równocześnie facepalma.

Radiotelegrafista:

- Tooo... - wróżka w końcu znudziła się zawstydzaniem Belli i wróciła wzrokiem do Andrew. - Jaki rodzaj magii chciałbyś zobaczyć, złociutki?

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Historyjka
Właściciel: Historyjka
Grupa posiada 1351 postów, 10 tematów i 16 członków

Opcje grupy Długo i Szcz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Długo i Szczęśliwie [PBF]