Moderatorka
Radiotelegrafista:
- I zobaczenie magii pomoże ci w przekonaniu się, że nie jesteś martwy? - zapytała z lekkim zdziwieniem Bella, nie zatrzymując się jednak i prowadząc go dalej przez korytarze, pomiędzy rzędami ustępujących im z drogi służących, kłaniających się przed kobietą po pas. Zdaje się, że wśród nich Andrew dostrzegł nawet tę dziewczynę, którą próbował zagadać krótko po ocknięciu się na sali balowej... - Madison! Madison! Tutaj, mogłabyś podejść na chwilkę?! - zawołała nagle brązowowłosa, energicznie machając rękoma ku jakiejś nieznajomej kobiecie, która dosłownie przez ułamek sekundy mignęła im przed oczami, pędząc gdzieś korytarzem prostopadłym do tego, w którym się obecnie znajdowali. Obca zatrzymała się i spojrzała na Bellę wielkimi, miodowo-złotymi oczami zza cienkich, czerwonych oprawek okularów, a jej długa do 2/3 ud, krwistoczerwona suknia zafalowała, pod wpływem nagłości owego hamowania o mały włos nie odsłaniając tego, czego z pewnością odsłaniać nie była powinna. "Madison" miała długie, czarne włosy upięte w niedbałego, wysokiego koka oraz błoniaste, błyszczące skrzydła z tyłu pleców, przypominające trochę te wróżkowe, znane dobrze z bajek dla dzieci, ale o wiele większe i w bardziej nieregularnym kształcie. - Hm? Coś się stało, Belliś, złociutka? - zapytała wysokim, nieco nazbyt piszczącym głosem, po czym przesunęła swoje spojrzenie na Andrew i uśmiechnęła się dość... Drapieżnie. - Oh! Wreszcie znalazłaś sobie nowego ku*asa do towarzystwa w samotne bezksiężycowe noce? Jak uroczo~ - zaświergotała wielce uradowana, a Bella oblała się głębokim, pomidorowoczerwonym rumieńcem. - C-Co?! NIE! N-Nigdy nie zdradziłabym Eidema, t-to jest po prostu podróżnik z-z-z t-tego dr-rugiego ś-świata! Nie bądź taka wulgarna, p-proszę! - zaczęła się pośpiecznie tłumaczyć, żywo przy tym gestykulując, a mina Madison odrobinę zrzedła. Widząc zakłopotanie Belli zachichotała, po czym jednak zmierzyła Andrew jeszcze jednym spojrzeniem, tym razem tak chłodnym, że aż mroziło krew w żyłach. - A więc to po prostu kolejny zapijaczony menel ze świata ludzi prawdziwych, który potknął się o własne nogi, rąbnął o coś głową i trafił do naszej rzeczywistości? Ujmujące. Wolałam wersję z kochankiem - mruknęła, poprawiając okulary i powoli tracąc zainteresowanie osobą Andrew. - W każdym bądź razie, rozumiem, że chcesz Belliś, żebym coś z tym fantem zrobiła? Mam go zamienić w filiżankę czy też wolisz mieć z niego jakiś bardziej fuck-able przedmiot? Może na przykład w sweetaśne, oczoje**o-różowe dildo?
- MADISON, PRZESTAŃ NATYCHMIAST! Chciałam po prostu, żebyś pokazała mu kilka sztuczek magicznych! - czerwona bardziej, niż to przewiduje ustawa, Bella zasłoniła twarz obiema dłońmi, zażenowana zaistniałą sytuacją. Madison skinęła z pełną powagą głową profesjonalnej wróżki.
- Rozumiem... W takim razie, panocku - zwróciła się w tym momencie bezpośrednio do Andrew - chcesz, żebym pstryknięciem nauczyła cię latać czy wolisz raczej magię w stylu pojawiających się znikąd przedmiotów? Opcjonalnie, jeśli wolisz, możemy wrócić do opcji z transformacją w dildo.
- MADISON! - pełne oburzenia krzyki Belli było słychać w tym momencie chyba już w całym pałacu.
//Nie byłabym sobą, gdybym nie stworzyła chociaż jednej ultra-zboczonej postaci. Well.
Creepy_Family:
- Najprościej przez bramę - wzruszył ramionami Nigel, po czym jednak raz jeszcze uśmiechnął się do Olava szeroko, w typowy dla siebie sposób. - Ale nie sądzę, żeby ci to wiele dało. Nawet jeśli wydostaniesz się z królestwa Rosaurum, co swoją drogą wcale nie jest takie trudne, naprawdę wystarczy tylko przejść przez tą bramę, to i tak nadal będziesz się znajdował w świecie baśni. Żeby wrócić do twojego świata, trzeba odnaleźć portal zwrotny tudzież znaleźć się w jakiejś opowieści, wziąć w niej udział, wygrać i po zakończeniu baśni poprosić kobietę w białej kiecce w wypuszczenie cię z powrotem do domu. Przy czym pierwsza opcja jest dość trudna do zrealizowania, bo jedyne zarejestrowane i sprawdzone portale znajdują się w siedzibie Rady Baśniowej i w Nibylandii. Dostanie się do siedziby Rady Baśniowej wiąże się z rozwiązaniem o wzięciu udziału w baśni, a przejście w Nibylandii jest okupowane przez złodupców, także nie radzę się tam w ogóle zbliżać. No chyba, że masz tak samo nierówno pod sufitem jak ja! W takim wypadku możemy oboje się tam wybrać, byłaby to dla mnie miła wycieczka krajoznawcza! - pomarańczowowłosy wyszczerzył do Olava zęby w szerokim uśmiechu, po czym upił jeszcze jeden łyk herbaty i jednym gryzem zjadł ciastko, które miał położone na swoim podstawku. - A thaak fokulee to jesstem Nighelll, Fhalonyy Khapelusznikk, mihho posznać! - wymamrotał z pełnymi ustami, przekrzywiając głowę i posyłając rozmówcy jeszcze jeden rozbrajający uśmiech. Dyludyludi i Dyludyludam równocześnie wywrócili oczami. - Największy świr w całej krainie baśni! - stwierdzili równocześnie, a pomarańczowowłosy nawet nie zaprzeczył, po prostu upijając ostatniego łyka swojej herbaty i sięgając po dzbanek, żeby nalać sobie kolejną filiżankę parującego, gorącego napoju, do którego najwidoczniej miał słabość.