COPYPASTY

Temat edytowany przez Maikielo - 24 lutego 2018, 22:46

Avatar Patriq
W tym temacie postujemy różne ciekawe, creepy, śmieszne, po prostu różne-copypasty.
Może macie jakieś swoje ulubione? Ja osobiście kocham pastę o biedronce, oto ona:



Biedronki mają, ze wszystkich owadów, najbardziej ch*jowy software, jaki istnieje. Serio ku*wa.
Bo taka na ten przykład pszczoła - zapi***ala, szuka kwiatów, nawiguje na słońce, zbiera nektar, znosi do gniazda - no w ch*j skomplikowane. Zresztą, ku*wa - mucha. Mucha też musi wyczuwać woń gówna i ścierwa, nawigować, szukać pożywienia, złożyć jaja w jakimś dobrym ścierwie. Wcale nie takie proste.
A jak działa biedronka?
Otóż pierwszy punkt algorytmu biedronki brzmi:

1. Zapi***alaj w górę.
Nie wiem, czy bawiliście się kiedyś biedronkami. Jak się to weźmie na rękę, to zawsze idzie w góre. Zawsze ku*wa. Zawsze. Jak się jej w połowie drogi odwróci rękę, to się zatrzyma i zmieni kierunek, żeby isć w górę. Można se tak ruszać pińćset razy i zawsze je**na w górę. Biedronka to taki je**ny owadzi odpowiednik gradientu. Zawsze się kieruje w górę zbocza.
Ma to w ch*j zabawne konsekwencje, jak się biedronkę postawi na płaskiej powierzchni. Zaczyna iść w przypadkowym kierunku, bo ku*wa nie ma jak iść pod górę. Najlepiej jak dojdzie do krawędzi. Wtedy ten jej zje**ny mósk cannot into logika, tylko zaczyna iść wzdłuż krawędzi. W dół nie zejdzie, bo ku*wa algorytm, a na płaskie też nie wróci, ch*j wie czemu.
Kiedyś z kolegą ze studiów znaleźliśmy na wykładzie biedronkę. Ławki w auli były w ch*j długie, na jakieś 30 m. Mówię mu: pacz ku*wa i położyłem biedronkę na ławce. Doszła do krawędzi i idzie wzdłuż. Idzie ku*wa i idzie, doszła do końca, skręciła i dalej wzdłuż kolejnej krawędzi, a potem jeszcze raz i szła znowu w naszą stronę. 45 minut je**na szła przez te 30 metrów i ni ku*wa ch*ja nie ogarnęła, że sytuacja jest przeje**na i może by gdzieś polecieć, bo gówno. Nie, ku*wa.
Jakby ławka miała kilometr, to by je**na zdechła po drodze.
Ciąg dalszy algorytmu brzmi:

2. Jak jesteś na szczycie to poleć byle ku*wa gdzie.
Jak już pozwolicie wejść biedronce na szczyt palca, czy ch*ja, czy czegoś, to obróci się dookoła, upewni, że gradient się wyzerował i fruuuu ku*wa w losowym kierunku. Czasem potrafi wylądować znowy na tej samej ręce xD

3. Jak już leziesz i coś znajdziesz do żarcia, to opie**ol.
Nie no, akurat całkiem spoko punkt. Tylko ku*wa, metoda szukania po ch*ju.

4. Jak cię coś przestraszy - to się zesraj.
Wiem, że ta żółtobrązowa maź to nie sraka, ale ku*wa, jakie lepsze słowo może to opisać. Ewentualnie rzygi? Ch*j tam semantyka. Ważne, że jak biedronkę spotka zagrożenie, to zwija nóżki i sra tym smrodem. Ku*wa. KU*WA. Przecież ma skrzydła, mogłaby spi***alać. Ale nie, ku*wa. Zesraj się. Najlepsze jak się wpie**oli biedronkę do pajęczyny. Jak byłem mały to wrzucałem tam różne owady. Jak wrzucisz muchę, to do ostatniej chwili walczy, żeby odlecieć i nawet czasem zdąży, zanim ją pająk dorwie. Rzadko, ale jednak. Pszczoła to już w ogóle siła, stronk i mało która pajęczyna utrzyma.
A biedronka co?
ZESRA SIĘ KU*WA. Przychodzi pająk, paczy, oku*wajakje*ie.jpg.
Co robi? XDDDDD owija ku*wę pajęczyną i wypi***ala z pajęczyny. Nie dość, że ku*wa nie zje, bo smrut, to jeszcze je**na zdechnie z głodu, bo ją opędzlował jak poje**ny pajęczyną XDDDDD
Acha - jeszcze jedno - przyglądaliście się, jak wyglądają oczy biedronki? To nie są te ku*wa wielkie białe plamy. Nie. Oczy biedronki to małe kropeczki na tej durnej mordzie. Co ona tym widzi? Pewno ch*ja widzi. Mucha ma wyje**ne w kosmos, dizajnerskie oczy, bo musi być czujna, patrzeć, analizować. To samo pszczoła.
ALe nie ku*wa biedronka. Po ch*j jej oczy, jak tylko lezie w górę, lata pisiont centymetrów i sra? xD
W tym roku naje**ło biedronek jak poku*wionych. Możecie się pobawić, sprawdzić. Tylko uwaga - bo SIĘ ZESRAJĄ!

Avatar vince_
[Insert here a copypasta o leczo]

Avatar Maikielo
Moderator
vince_ pisze:
[Insert here a copypasta o leczo]

Bądź mną, Anon lvl 28. Odkąd pamiętam mój stary był fanatykiem leczo. Odkąd ku*wa pamiętam tylko to gotował. Zaczęło się niewinnie, jakoś za komuny jak pojechali z matką i starszym bratem na Węgry. Tak mu ku*wa posmakowało, że zaje**ł cały garnek miejscowemu Makłowiczowi i wpie**olił razem z matką i bratem do malucha, po czym zaczął spi***alać. Do dziś matka opowiada jak w bananem na ryju wpi***alał chochla za chochlą aż sraki dostał. Ku*wa, komuna jak ch*j, stacji nie ma i co kawałek zatrzymywał się w krzakach i srał na pomarańczowo. Ale wpi***alał bez opamiętania aż się skończyło. Wyje**ł ten garnek i mówi: „Grażyna, jutro robimy leczo na obiad!” Stara panika w oczach, brat zaczął płakać. Po powrocie do domu polazł na rynek w poszukiwaniu papryki. Ch*j nakupował ze 30 kilo, przytargał kocioł do weków i wstawił na gazówkę. Jaki był wku*wiony, bo akurat remont instalacji w bloku mieliśmy! Pobiegł do monterów i zaczął ich napi**dalać chochlą, aż go milicja na 24 zamknęła. Teraz ku*wa wszem i wobec opowiada jak on to za komuny nie siedział za wolność kraju. Ch*ja prawda. Siedział za leczo. Je**ny teraz potrafi stać nad garem cztery godziny i wysyłać mnie dwa razy dziennie po paprykę do sklepu, bo sam za zakaz wstępu. Ekspedientka na mój widok wypi***ala z magazynu bez słowa worek z papryką. Tachaj to ku*wa na trzecie piętro bez windy. Raz chciałem się wykąpać to ku*wa „Nie teraz ku*wa, bo się papryka moczy!”. Noszku*wa, żeby we własnym domu nie można się było umyć! Je**ny potrafi stać nad garem i do siebie gadać „Ale bym sobie leczo zjadł!”. Potrafi zaje**ć cały zamrażalnik tym gównem. Za dzieciaka na wielkanoc kazał nam iść szukać prezentów od zajączka pod blokiem i ku*wa co znalazłem pod krzakiem? Słoik leczo ku*wa! Super ku*wa prezent. Pomijam fakt, że słoik był ciepły, a stary mi go zaje**ł i wpie**olił na śniadanie. Z resztą on nic innego nie wpi***ala. Kiedyś chciałem sobie lody zeżreć. Stary oczywiście maczał w tym palce i zrobił lody z leczo! Ku*wa, wyobraźcie sobie leczo na patyku! Raz przeje**ł z solą i pieprzem, bo mu opakowanie do gara wpadło. I tak to ku*wa zeżarł. 15 litrów w dwa dni, czaicie?! Żarł i srał leczo. Brat mu powiedział, żeby sobie rurę z dupy do mordy zamontował, bo się wku*wił na niego. Ojciec okładał go workiem z papryką, a potem lamentował że 20 kilo do wyje**nia przez niego! Wigilia, święta, stypy tylko ku*wa leczo na obiad! Goście już do nas nie przychodzą, bo kto to ku*wa będzie wódkę leczo zagryzał. Raz w Krakowie na wycieczce ze starymi chciałem iść do makdonalda, to on „gdzie te ku*wa chemje będziesz żarł, tatuś nagotował dobre jedzonko” i zdejmuje termos wojskowy z pleców na środku Rynku. Matka w torbie na szczęście dwa bochenki chleba miała przygotowane na tę okazję. Siara przed kolegami, bo jak mnie w podbazie na wycieczkę do Biskupina wysyłali, to stary przytargał przyczepkę z beczka od kapusty kiszonej pełnej oczywiście ku*wa leczo! „Zjedz sobie, bo cały dzień będziecie chodzili!” Potrafi całego świniaka wje**ć zamiast kiełbasy do tego ch*jstwa. Bo niby taniej. A właśnie, kupił sobie kocioł elektryczny na 500 litrów i wstawił do suszarni w bloku. Administracja już olewa sąsiadów, że ma go stamtąd wyje**ć. Poddali się po 70 wezwaniu. Teraz zamawia paprykę z gospodarstwa. Hurtowo. Matka płacze, że przez to jego leczo nie ma na nic innego kasy. Więc wymyślił, że zrobi bar w którym będzie leczo tylko. Na gęsto, na rzadko, na srako i owako!
Ojciec jak tylko mógł kombinował kasę na nowy interes. Po wizycie w kilku bankach, w których z resztą stwierdzili, że jest niedoje**ny mózgowo siedział przez tydzień wku*wiony i kminił. Tak ku*wa kminił, że w sobotę o 4 nad ranem wyje**ł z zaanektowanej suszarni krzycząc coś o Węgrach. A właśnie, w suszarni odcięli mu prąd po pół roku, więc tylko teraz przesiadywał tam i przytulał kocioł. Znowu gotował w domu naku*wiając rachunek za gaz. Strasznie bóldupił jak te z administracji nic nie rozumiejo i tylko żerujo na czynszach. W sumie ku*wy mogły mu ten prąd zostawić, bo znowu cała chałupa je*ie. Wrócił do domu z furią w oczach, że ku*wy nie chciały mu biletu sprzedać na polskiego busa z bagażem w postaci kotła 500 litrów! W końcu u wujka, który w budowlance robi wyżebrał busa, którym to na Węgry pojedzie. Napi**dalał o swojej wizji interesu cały ku*wa dzień napi**dalając nożem papryki w łazience naprzemian stojąc w kuchni przy garze. Machał w nim jak ku*wa na speedzie! Aż mu się oczy świeciły. Następnego dnia podjechał wujas, a ten mu ku*wa kazał wpie**olić ten kocioł na pakę. Strasznie się pożarli, bo chciał jeszcze od niego na paliwo wyżebrać. Cebula mocno. Zaczęli się napi**dalać w tej suszarni, aż matka musiała ich rozdzielić. Stary z limem pod okiem zwiesił pi**e i lamentował. Wujas zabrał busa i tyle go widzieliśmy. Skłócony jest strasznie z ojcem. W sumie mu się nie dziwie. Stary wje**ł na uspokojenie cały gar, oczywiście nie przemieszanego leczo, które od spodu się zdążyło przypalić. Darł przy tym pi**ę na nas, że nie pilnowaliśmy. Je*ie mnie to. Tym razem uderzył do jakiegoś kolegi z pracy, ale ten tylko miał osobówkę. Ku*wił ojciec, ale ch*j, załadował gar 15 litrów do bagażnika i pojechali. Było pięć dni spokoju w domu. Wrócił zajeżdżając pod dom jakąś ciężarówką z jakimś sprzętem i krzyczał „Grażyna, zwalniam się z roboty! Znalazłem ku*wa inwestora na Węgrzech!”. Ku*wa, tego już było za wiele. Z ciężarówki wysiadł jakiś koleś w wieku ojca i zaczął napi**dalać jakieś byszy ryszy kysze leczo eżgdar. Za ch*ja nie wiedziałem o co mu chodzi. Stary też nie, ale cieszył się jak dziecko. Podobno na wyjeździe molestował jakiegos tłumacza, który mając go dość zgodził się na tłumaczenie rozmowy o interesie. Po tygodniu ponownego gotowania i wpi***alania leczo kupili przy wylotówce z miasta jakąś ruderę do remontu. Stary podniecony na maksa spuszczał się nad wizją zarobienia kokosów na leczo. Ch*j, niech mu się wiedzie. Ja miałem tego dość i podjąłem decyzję o wyprowadzce. Matka wku*wiona na mnie, stary jeszcze bardziej, bo kto mu ku*wa będzie pomagał. Kazałem mu spi***alać i zatrudnić kogoś. Po remoncie ruszyli. Na początku napi**dalał od rana do nocy przy tym swoim kotle 500 litrów i sprzedawał, ale nie wyrabiał. Jaki wku*wiony był, że musiał zatrudnić osobę do pomocy. Biedny człowiek, nie wiedział na co się pisze. Co rusz ku*wa zjebe od starego dostawał, że źle gotujo to leczo, że on inaczej, że ch*j go jasny strzeli. W międzyczasie zdążyłem się wyprowadzić 50km od domu. Ale to niestety nie koniec przygody.Minęło kilka tygodni odkąd mnie nie ma w domu. Dzwonię co dzień do matki, ta w sumie już nie taka wku*wiona, bo starego w domu całe dnie nie ma, interes nawet idzie. Coś mi gada, ze stary och*jał, bo te ludzie leczo żro jak poje**ne i będzie jakąś fabrykę stawiać z tym Węgrem. Ch*j, dobrze, że w tym się stary odnalazł. Może to i lepiej. Nie, nie było lepiej. Staremu odku*wiło do tego stopnia, że postanowił pie**olnąc sobie gar największy ku*wa na świecie. Przeku*wawyjebisty. Nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać. Ten co na początku robił nawet dostał jakąś wyżej posadę. Stary mimo, że jest prezes to sam zapi***ala przy tych kotłach, bo co chwilę ch*joza go łapie jak widzi jak uni jego leczo beszczeszczo. Matka dzwoni i mówi, że stary o jakieś fundusze się stara, dofinansowanie. Jak się okazało ch*ja w zęby dostał. Ponoć sam marszałek starego chce pozwać, bo taką manianę odpie**olił przy wniosku. Je**ny chciał dotacje na innowacyjność, to go wyśmieli, że leczo to nie innowacyjność i ma spi***alać. Tak w skrócie. Ku*wica go ponoć nieziemska wzięła, że pinionc obok nosa przeszedł. Ale, nie ma tego złego, bo stary dostał kontrakt na leczo do Stonki. Teraz oprócz tego przeku*wistego gara będzie miał całą linię chłodniczą. Węgier jak to usłyszał to konia walił przez tydzień na zmianę z sekretarką. Znaczy ona mu waliła, nie on jej. Stwierdziłem, ch*j pojadę zobaczyć co tam się dzieje u ojca. Jadę se ku*wa pekaesem, a tu z 10 kilometrów widać wyku*wistą jakąś fabrykę. Myślę sobie „o ty ch*ju stary, żeś odpie**olił ładnie”. Wyobraźcie sobie ku*wa jakiś ciśnieniowy gar wielkości pałacu kultury. I na tym jebitny ku*wa neon LECZO! O sku*wysyn. Stary zamawia paprykę, pomidory już na wagony. Zatrudnia jakieś 500 ludzi, ale oni „nic nie wiedzu o leczo, sam musze pilnować” jak to mówi. Zajeżdżam pod tą starego fabrykę, on do mnie wychodzi i mówi „pacz ku*wa synek, trzeba było tu zostać i mnie pomagać, byś dyrektoram został”. Wchodzimy do odje**nego gabinetu, a tu ku*wa oczom nie wierzę. Basen z leczo! Ku*wa, olimpijski basen pełen leczo! Stary rozbiera się do gołego pindola i wpi***ala się do tego basenu z leczo. Ku*wa, co tu się odjebuje?! Wychodzę, nie zdzierżę. Potykam się o jakiegoś przestraszonego technika, który się drze „panie prezes, zawór ciśnieniowy się zaciął zaraz to wszystko wyku*wi w powietrze!”. Odwracam się i widzę starego z fi*tem na wierzchu jak w przerażeniu patrzy na pojawiające się pęknięcie w przeku*wistym garze z leczo. „KUUUUUUUUURWAAAAA!”. Nie dokończył, gdy całe leczo zaczęło spi***alać jakby łysy z brejzers trysnął przez tę szczelinę zalewając miasto. Nawet na tefałenie o tym mówili. Miasto zalane przez leczo! Stary taką traumę wyłapał, że mi czasem go było żal. Odgrzewał tylko to leczo co było w zamrażarce i wpi***alał, do nikogo się nie odzywał. Wpi***alał i milczał. Milczał i wpi***alał. A nie, jeszcze sraki dostał, ale nawet na kiblu srając przepuszczał przez siebie leczo. Tylko przez sen ku*wował na jakiegoś Zenka co mu sabotaż fabryki z zazdrości zrobił. Aż nadszedł ten dzień. O ja głupi, miałem nadzieję, że nie nadejdzie. Stary obudził się z okrzykiem „WIEM!”.
„WIEM KU*WA, WIEM!”. W tym momencie optymizm prysnął jak dobrze wyrośnięty pryszcz. Po ch*j znów się do domu przeprowadzałem? Stary ubrał się i o dziwo nie zeżarł leczo na śniadanie, tylko wyje**ł z domu jeszcze szybciej niż wtedy jak na Węgry jechał. Myślę sobie, po kiego grzyba, co on znowu ku*wa wymyślił? Toć kasę za odszkodowanie ma, to niech siedzi na pi****** w domu i się nie rusza. No ale nie mój stary. Wrócił po południu. Czerwony jak sam sku*wysyn na ryju i dyszący jakby ataku astmy dostał. Spodziewałem się kolejnych worków z papryką, ale tym razem się na nieszczęście myliłem. Przytargał jakąś torbę ważącą z 50 kilo, jakieś siaty z ubraniami. Nie zgadniecie co ten stary po*** wymyślił. Za ch*ja nie zgadniecie. Też bym nie zgadł. Aż mnie na moje nieszczęście oświecił. „Anon, pamiętasz to sąsiadke, co ona tam po tych szamanach jeździła? Spod trójki, nie?”. O ch*j mu chodzi pomyślałem. „No pamiętam tate, a co z nią?”. Jak ja żałuję, że ku*wa zapytałem… „Bo oni tam LECZO raka! I jo wyleczyli!”. Ku*wa, no nie. W tym momencie rzuca otwartą torbę i siatę na szklany stół, z której wysypują się instrumenta lekarskie. Torba ciężka jak sam sku*wysyn, blat pęka, matka drze mordę na ojca, on na nią, że nic się nie stało i kupi nowy, jakiś pies w korytarzu (od kiedy mamy psa?!) chce iść się wysrać, bo go stary leczo karmi i wali taką srakę jak ociec po tym żarciu. Cyrk ku*wa na gąsienicach. Tak, zgadliście. Stary chce leczyć raka przy pomocy LECZO! Ręce opadli. Twice. Dzwoni do wujasa, tego od budowlanki, ale jak się tylko połączył, to usłyszałem ze słuchawki stek urywanych przekleństw najwyższych lotów pod adresem starego. „Ch** mu w dupę”. Stary nie był dłużny. Poleciał na pocztę dać ogłoszenie do gazety. Później w kilka dni ogarnął nową miejscówkę z równiej jebitnym neonem (tak, to ten co z fabryki został) – Tutaj LECZO raka. Nawet nagrał komórką reklamę, co ją wysłał do naszej kablówki : kobita idzie ulicą i pyta przechodnia „Gdzie tu LECZO raka?”, w tym momencie wyskakuje mój stary w kitlu i drze japę „TU LECZO!” i adres. Żenua lvl 9999 albo i lepiej. Siara się na mieście pokazać. Pacjenty walą drzwiami i oknami. Jak się łatwo domyśleć wcale ku*wa nie leczo. Po pół roku do starego przyje**ła się izba lekarska, że nie ma prawa wykonywania zawodu. I ch*j bombki strzelił. Staremu dowalili wyrok w zawiasach, na szczęście odszkodowania z kasy po fabryce popłacił. Teraz ku*wi i ch*ji w domu, że nie pozwalajo na nic w tym kraju. Miałeś stary capie zajebisty pomysł. Taki był wku*wiony, że znów żarł i srał leczem. Aż pewnego dnia przyniósł z kiosku po egzemplarzu Wędkarza Polskiego, Świata Wędkarza i Super Karpia. No i się zaczęło…

Avatar vince_
Maikielo pisze:
Bądź mną, Anon lvl 28. Odkąd pamiętam mój stary był fanatykiem leczo. Odkąd ku*wa pamiętam tylko to gotował. Zaczęło się niewinnie, jakoś za komuny jak pojechali z matką i starszym bratem na Węgry. Tak mu ku*wa posmakowało, że zaje**ł cały garnek miejscowemu Makłowiczowi i wpie**olił razem z matką i bratem do malucha, po czym zaczął spi***alać. Do dziś matka opowiada jak w bananem na ryju wpi***alał chochla za chochlą aż sraki dostał. Ku*wa, komuna jak ch*j, stacji nie ma i co kawałek zatrzymywał się w krzakach i srał na pomarańczowo. Ale wpi***alał bez opamiętania aż się skończyło. Wyje**ł ten garnek i mówi: „Grażyna, jutro robimy leczo na obiad!” Stara panika w oczach, brat zaczął płakać. Po powrocie do domu polazł na rynek w poszukiwaniu papryki. Ch*j nakupował ze 30 kilo, przytargał kocioł do weków i wstawił na gazówkę. Jaki był wku*wiony, bo akurat remont instalacji w bloku mieliśmy! Pobiegł do monterów i zaczął ich napi**dalać chochlą, aż go milicja na 24 zamknęła. Teraz ku*wa wszem i wobec opowiada jak on to za komuny nie siedział za wolność kraju. Ch*ja prawda. Siedział za leczo. Je**ny teraz potrafi stać nad garem cztery godziny i wysyłać mnie dwa razy dziennie po paprykę do sklepu, bo sam za zakaz wstępu. Ekspedientka na mój widok wypi***ala z magazynu bez słowa worek z papryką. Tachaj to ku*wa na trzecie piętro bez windy. Raz chciałem się wykąpać to ku*wa „Nie teraz ku*wa, bo się papryka moczy!”. Noszku*wa, żeby we własnym domu nie można się było umyć! Je**ny potrafi stać nad garem i do siebie gadać „Ale bym sobie leczo zjadł!”. Potrafi zaje**ć cały zamrażalnik tym gównem. Za dzieciaka na wielkanoc kazał nam iść szukać prezentów od zajączka pod blokiem i ku*wa co znalazłem pod krzakiem? Słoik leczo ku*wa! Super ku*wa prezent. Pomijam fakt, że słoik był ciepły, a stary mi go zaje**ł i wpie**olił na śniadanie. Z resztą on nic innego nie wpi***ala. Kiedyś chciałem sobie lody zeżreć. Stary oczywiście maczał w tym palce i zrobił lody z leczo! Ku*wa, wyobraźcie sobie leczo na patyku! Raz przeje**ł z solą i pieprzem, bo mu opakowanie do gara wpadło. I tak to ku*wa zeżarł. 15 litrów w dwa dni, czaicie?! Żarł i srał leczo. Brat mu powiedział, żeby sobie rurę z dupy do mordy zamontował, bo się wku*wił na niego. Ojciec okładał go workiem z papryką, a potem lamentował że 20 kilo do wyje**nia przez niego! Wigilia, święta, stypy tylko ku*wa leczo na obiad! Goście już do nas nie przychodzą, bo kto to ku*wa będzie wódkę leczo zagryzał. Raz w Krakowie na wycieczce ze starymi chciałem iść do makdonalda, to on „gdzie te ku*wa chemje będziesz żarł, tatuś nagotował dobre jedzonko” i zdejmuje termos wojskowy z pleców na środku Rynku. Matka w torbie na szczęście dwa bochenki chleba miała przygotowane na tę okazję. Siara przed kolegami, bo jak mnie w podbazie na wycieczkę do Biskupina wysyłali, to stary przytargał przyczepkę z beczka od kapusty kiszonej pełnej oczywiście ku*wa leczo! „Zjedz sobie, bo cały dzień będziecie chodzili!” Potrafi całego świniaka wje**ć zamiast kiełbasy do tego ch*jstwa. Bo niby taniej. A właśnie, kupił sobie kocioł elektryczny na 500 litrów i wstawił do suszarni w bloku. Administracja już olewa sąsiadów, że ma go stamtąd wyje**ć. Poddali się po 70 wezwaniu. Teraz zamawia paprykę z gospodarstwa. Hurtowo. Matka płacze, że przez to jego leczo nie ma na nic innego kasy. Więc wymyślił, że zrobi bar w którym będzie leczo tylko. Na gęsto, na rzadko, na srako i owako!
Ojciec jak tylko mógł kombinował kasę na nowy interes. Po wizycie w kilku bankach, w których z resztą stwierdzili, że jest niedoje**ny mózgowo siedział przez tydzień wku*wiony i kminił. Tak ku*wa kminił, że w sobotę o 4 nad ranem wyje**ł z zaanektowanej suszarni krzycząc coś o Węgrach. A właśnie, w suszarni odcięli mu prąd po pół roku, więc tylko teraz przesiadywał tam i przytulał kocioł. Znowu gotował w domu naku*wiając rachunek za gaz. Strasznie bóldupił jak te z administracji nic nie rozumiejo i tylko żerujo na czynszach. W sumie ku*wy mogły mu ten prąd zostawić, bo znowu cała chałupa je*ie. Wrócił do domu z furią w oczach, że ku*wy nie chciały mu biletu sprzedać na polskiego busa z bagażem w postaci kotła 500 litrów! W końcu u wujka, który w budowlance robi wyżebrał busa, którym to na Węgry pojedzie. Napi**dalał o swojej wizji interesu cały ku*wa dzień napi**dalając nożem papryki w łazience naprzemian stojąc w kuchni przy garze. Machał w nim jak ku*wa na speedzie! Aż mu się oczy świeciły. Następnego dnia podjechał wujas, a ten mu ku*wa kazał wpie**olić ten kocioł na pakę. Strasznie się pożarli, bo chciał jeszcze od niego na paliwo wyżebrać. Cebula mocno. Zaczęli się napi**dalać w tej suszarni, aż matka musiała ich rozdzielić. Stary z limem pod okiem zwiesił pi**e i lamentował. Wujas zabrał busa i tyle go widzieliśmy. Skłócony jest strasznie z ojcem. W sumie mu się nie dziwie. Stary wje**ł na uspokojenie cały gar, oczywiście nie przemieszanego leczo, które od spodu się zdążyło przypalić. Darł przy tym pi**ę na nas, że nie pilnowaliśmy. Je*ie mnie to. Tym razem uderzył do jakiegoś kolegi z pracy, ale ten tylko miał osobówkę. Ku*wił ojciec, ale ch*j, załadował gar 15 litrów do bagażnika i pojechali. Było pięć dni spokoju w domu. Wrócił zajeżdżając pod dom jakąś ciężarówką z jakimś sprzętem i krzyczał „Grażyna, zwalniam się z roboty! Znalazłem ku*wa inwestora na Węgrzech!”. Ku*wa, tego już było za wiele. Z ciężarówki wysiadł jakiś koleś w wieku ojca i zaczął napi**dalać jakieś byszy ryszy kysze leczo eżgdar. Za ch*ja nie wiedziałem o co mu chodzi. Stary też nie, ale cieszył się jak dziecko. Podobno na wyjeździe molestował jakiegos tłumacza, który mając go dość zgodził się na tłumaczenie rozmowy o interesie. Po tygodniu ponownego gotowania i wpi***alania leczo kupili przy wylotówce z miasta jakąś ruderę do remontu. Stary podniecony na maksa spuszczał się nad wizją zarobienia kokosów na leczo. Ch*j, niech mu się wiedzie. Ja miałem tego dość i podjąłem decyzję o wyprowadzce. Matka wku*wiona na mnie, stary jeszcze bardziej, bo kto mu ku*wa będzie pomagał. Kazałem mu spi***alać i zatrudnić kogoś. Po remoncie ruszyli. Na początku napi**dalał od rana do nocy przy tym swoim kotle 500 litrów i sprzedawał, ale nie wyrabiał. Jaki wku*wiony był, że musiał zatrudnić osobę do pomocy. Biedny człowiek, nie wiedział na co się pisze. Co rusz ku*wa zjebe od starego dostawał, że źle gotujo to leczo, że on inaczej, że ch*j go jasny strzeli. W międzyczasie zdążyłem się wyprowadzić 50km od domu. Ale to niestety nie koniec przygody.Minęło kilka tygodni odkąd mnie nie ma w domu. Dzwonię co dzień do matki, ta w sumie już nie taka wku*wiona, bo starego w domu całe dnie nie ma, interes nawet idzie. Coś mi gada, ze stary och*jał, bo te ludzie leczo żro jak poje**ne i będzie jakąś fabrykę stawiać z tym Węgrem. Ch*j, dobrze, że w tym się stary odnalazł. Może to i lepiej. Nie, nie było lepiej. Staremu odku*wiło do tego stopnia, że postanowił pie**olnąc sobie gar największy ku*wa na świecie. Przeku*wawyjebisty. Nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać. Ten co na początku robił nawet dostał jakąś wyżej posadę. Stary mimo, że jest prezes to sam zapi***ala przy tych kotłach, bo co chwilę ch*joza go łapie jak widzi jak uni jego leczo beszczeszczo. Matka dzwoni i mówi, że stary o jakieś fundusze się stara, dofinansowanie. Jak się okazało ch*ja w zęby dostał. Ponoć sam marszałek starego chce pozwać, bo taką manianę odpie**olił przy wniosku. Je**ny chciał dotacje na innowacyjność, to go wyśmieli, że leczo to nie innowacyjność i ma spi***alać. Tak w skrócie. Ku*wica go ponoć nieziemska wzięła, że pinionc obok nosa przeszedł. Ale, nie ma tego złego, bo stary dostał kontrakt na leczo do Stonki. Teraz oprócz tego przeku*wistego gara będzie miał całą linię chłodniczą. Węgier jak to usłyszał to konia walił przez tydzień na zmianę z sekretarką. Znaczy ona mu waliła, nie on jej. Stwierdziłem, ch*j pojadę zobaczyć co tam się dzieje u ojca. Jadę se ku*wa pekaesem, a tu z 10 kilometrów widać wyku*wistą jakąś fabrykę. Myślę sobie „o ty ch*ju stary, żeś odpie**olił ładnie”. Wyobraźcie sobie ku*wa jakiś ciśnieniowy gar wielkości pałacu kultury. I na tym jebitny ku*wa neon LECZO! O sku*wysyn. Stary zamawia paprykę, pomidory już na wagony. Zatrudnia jakieś 500 ludzi, ale oni „nic nie wiedzu o leczo, sam musze pilnować” jak to mówi. Zajeżdżam pod tą starego fabrykę, on do mnie wychodzi i mówi „pacz ku*wa synek, trzeba było tu zostać i mnie pomagać, byś dyrektoram został”. Wchodzimy do odje**nego gabinetu, a tu ku*wa oczom nie wierzę. Basen z leczo! Ku*wa, olimpijski basen pełen leczo! Stary rozbiera się do gołego pindola i wpi***ala się do tego basenu z leczo. Ku*wa, co tu się odjebuje?! Wychodzę, nie zdzierżę. Potykam się o jakiegoś przestraszonego technika, który się drze „panie prezes, zawór ciśnieniowy się zaciął zaraz to wszystko wyku*wi w powietrze!”. Odwracam się i widzę starego z fi*tem na wierzchu jak w przerażeniu patrzy na pojawiające się pęknięcie w przeku*wistym garze z leczo. „KUUUUUUUUURWAAAAA!”. Nie dokończył, gdy całe leczo zaczęło spi***alać jakby łysy z brejzers trysnął przez tę szczelinę zalewając miasto. Nawet na tefałenie o tym mówili. Miasto zalane przez leczo! Stary taką traumę wyłapał, że mi czasem go było żal. Odgrzewał tylko to leczo co było w zamrażarce i wpi***alał, do nikogo się nie odzywał. Wpi***alał i milczał. Milczał i wpi***alał. A nie, jeszcze sraki dostał, ale nawet na kiblu srając przepuszczał przez siebie leczo. Tylko przez sen ku*wował na jakiegoś Zenka co mu sabotaż fabryki z zazdrości zrobił. Aż nadszedł ten dzień. O ja głupi, miałem nadzieję, że nie nadejdzie. Stary obudził się z okrzykiem „WIEM!”.
„WIEM KU*WA, WIEM!”. W tym momencie optymizm prysnął jak dobrze wyrośnięty pryszcz. Po ch*j znów się do domu przeprowadzałem? Stary ubrał się i o dziwo nie zeżarł leczo na śniadanie, tylko wyje**ł z domu jeszcze szybciej niż wtedy jak na Węgry jechał. Myślę sobie, po kiego grzyba, co on znowu ku*wa wymyślił? Toć kasę za odszkodowanie ma, to niech siedzi na pi****** w domu i się nie rusza. No ale nie mój stary. Wrócił po południu. Czerwony jak sam sku*wysyn na ryju i dyszący jakby ataku astmy dostał. Spodziewałem się kolejnych worków z papryką, ale tym razem się na nieszczęście myliłem. Przytargał jakąś torbę ważącą z 50 kilo, jakieś siaty z ubraniami. Nie zgadniecie co ten stary po*** wymyślił. Za ch*ja nie zgadniecie. Też bym nie zgadł. Aż mnie na moje nieszczęście oświecił. „Anon, pamiętasz to sąsiadke, co ona tam po tych szamanach jeździła? Spod trójki, nie?”. O ch*j mu chodzi pomyślałem. „No pamiętam tate, a co z nią?”. Jak ja żałuję, że ku*wa zapytałem… „Bo oni tam LECZO raka! I jo wyleczyli!”. Ku*wa, no nie. W tym momencie rzuca otwartą torbę i siatę na szklany stół, z której wysypują się instrumenta lekarskie. Torba ciężka jak sam sku*wysyn, blat pęka, matka drze mordę na ojca, on na nią, że nic się nie stało i kupi nowy, jakiś pies w korytarzu (od kiedy mamy psa?!) chce iść się wysrać, bo go stary leczo karmi i wali taką srakę jak ociec po tym żarciu. Cyrk ku*wa na gąsienicach. Tak, zgadliście. Stary chce leczyć raka przy pomocy LECZO! Ręce opadli. Twice. Dzwoni do wujasa, tego od budowlanki, ale jak się tylko połączył, to usłyszałem ze słuchawki stek urywanych przekleństw najwyższych lotów pod adresem starego. „Ch** mu w dupę”. Stary nie był dłużny. Poleciał na pocztę dać ogłoszenie do gazety. Później w kilka dni ogarnął nową miejscówkę z równiej jebitnym neonem (tak, to ten co z fabryki został) – Tutaj LECZO raka. Nawet nagrał komórką reklamę, co ją wysłał do naszej kablówki : kobita idzie ulicą i pyta przechodnia „Gdzie tu LECZO raka?”, w tym momencie wyskakuje mój stary w kitlu i drze japę „TU LECZO!” i adres. Żenua lvl 9999 albo i lepiej. Siara się na mieście pokazać. Pacjenty walą drzwiami i oknami. Jak się łatwo domyśleć wcale ku*wa nie leczo. Po pół roku do starego przyje**ła się izba lekarska, że nie ma prawa wykonywania zawodu. I ch*j bombki strzelił. Staremu dowalili wyrok w zawiasach, na szczęście odszkodowania z kasy po fabryce popłacił. Teraz ku*wi i ch*ji w domu, że nie pozwalajo na nic w tym kraju. Miałeś stary capie zajebisty pomysł. Taki był wku*wiony, że znów żarł i srał leczem. Aż pewnego dnia przyniósł z kiosku po egzemplarzu Wędkarza Polskiego, Świata Wędkarza i Super Karpia. No i się zaczęło…

Moja ulubiona pasta.

Avatar Maikielo
Moderator
vince_ pisze:
Moja ulubiona pasta.

Nie cytuj długich postów...

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Donald_Trump
Właściciel: Donald_Trump
Grupa posiada 12722 postów, 392 tematów i 190 członków

Opcje grupy Historie, kt...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Historie, które nikogo nie obchodzą