Przydarzyło mi się to dzisiaj. Wcześniej mi się to przydarzyło wiele razy, jednak za każdym razem tak samo to przeżywam.
Siedziałam na swoim słabej jakości krześle biurowym. Byłam zapatrzona w losowe memy na tej wspaniałej stronie, gdy nagle zbyt mocno się oparłam o słabe oparcie owego siedziska. Zaczęło się ono przechylać, a ja instynktownie chciałam przechylić się do przodu, by nie doszło do bolesnego upadku. Starania me jednak były nikłe. Krzesło pomimo moich prób przywrócenia go do równowagi postanowiło poddać się grawitacji i wiedziałam już, że nie uda mi się uchronić od upadku.
W połowie lotu ku glebie czas się u mnie zatrzymał. Wszystkie wspomnienia które posiadałam przelatywały mi przed oczyma. Gdy już ostatnia zapamiętana przeze mnie chwila przede mną przeminęła, zaakceptowałam swój okropny los. Me oczy wypełniły się łzami, jednak usta wykrzywiły się w uśmiech. Byłam gotowa...
Czas powrócił. Nie minęła nawet krótka sekunda, gdy przez grawitację doszło do zderzenia mojego krzesła z panelową podłogą. Spodziewałam się, że za krótką chwilę poczuje okropny ból przeszywający moje ciało, jednak upadek okazał się bezbolesny. Upadłam na miękkie oparcie które cudem uchroniło mnie przed okropnym losem...
A wy ile razy wywaliliście się na krześle i jak to przeżywaliście? c':