Właściciel
Stolica Imperium Gryfów. Wielka warownia połączona z kompleksem klasztornym. Gdzie nie pójdziesz tam rozkwit, ale największy rozkwit widać w dzielnicach technologii, militariów i handlowej, gdzie kwitnie życie miasta i panuje ciągły ruch. Najmniejszy ruch, ale i najspokojniejsze miejsce w mieście jest to dzielnica zwana przez Gryfitów starym miastem, czyli skupiskiem budynków, które przetrwały wielki pożar i nie były od tamtej pory remontowane, nieopodal których jest miejskie jezioro. Ogółem całe miasto da się podzielić na wiele różnych dystryktów, a nie wymienione wyżej to: Dystrykt Nieludzi, Dystrykt Szlachty, Rewir Plantacyjny, Nowe Miasto, Slumsy, a od czasów połączenia z miasteczkiem portowym Scalebridge, również dzielnica portowa
Czekał aż dojadą, obserwując w tym samym momencie, co porabia jego wyimaginowany feniks.
Konto usunięte
Od czasu do czasu rozglądała się po mieście. A tak poza tym przewracała w dłoniach kości do wróżenia z sakwy.
Właściciel
Terytion mógł się uleczyć z jednego ze swych licznych upośledzeń umysłowych...XD... kiedy jednak postanowił znów wmawiać sobie że ptak ten istnieje choroba nawróciła, ale mimo jej nie widziałeś Fio...
Sara wyczuła pod ręką wróżbę mocy, bogactwa i miłości...
Dojechaliście do stolicy imperium
//Nawet nie wiesz, jak brzydko wygląda taki emot, wsadzony w środek wypowiedzi...//
Poczekał, aż woźnica oznajmi im, że to koniec podróży, bo wolałby nie schodzić z jadącego powozu... onie. Ciekawe co z nim.
...bo gdyby zbuntowało się tylko jedno miejsce, to rewolucję można by uznać za zakończoną, bo wojsko może szybko zainterweniować i wybić lud. Trzeba będzie...
Rozmyślanie Aleksandra nad tym, jak powinno się zorganizować rewolucję przerwał widok warowni.
- Już? Myślałem, że jesteśmy dopiero w połowie drogi... - powiedział do Edmunda. Przy okazji zobaczył, jak się miewa jego lis.
Moderator
Alexandr
Fosstersonn właśnie przybył do tego miasta. Same blanki, będące daleko poza murami miejskimi, są niezwykle potężne. Natomiast lisica miała wyraz pyska mówiący coś o zanudzeniu na śmierć. Może by dać jej obróżkę z imieniem? Przez ostatnie kilka dni stały się dziwne rzeczy. Najpierw dziwne światła, odór śmierci... Raz prawie nadziani na patrol 9 zakapturzonych postaci na Mrocznych Pegazach... Ogólnie dziwne rzeczy się dzieją. Zakon jest poddenerwowany. A zaledwie dzień stąd - grupa zombie. Zaledwie 3, ale jednak. Rozmyślanie jednak przerwał strażnik. O ile strażnikiem można nazwać gościa z uwalonym łbem w połowie. Wygląda jak po bliskim spotkaniu z wkurzonym orkiem.
-Halt. Papiehry. - Powiedział i spojrzał się podejrzliwie zza swojego szyszaka podpierając się na halabardzie.
- Papiery? A jakie dokładniej? - zapytał się strażnika, jednocześnie sięgając ręką do torby, próbując namierzyć dokumenty
Moderator
-Jak się kuhwa nazywasz, panie. - Dodał lekko zły. A papiery namierzone. Ale czy taki półgłówek umie czytać?
- Aleksandr Fossterson - odpowiedział, możliwie jak najbardziej neutralnym głosem
Moderator
-Panie, ja tu kuha nazwihk nie zham. Do dowódhy. Jakieś 400 kroków końskich w gahopie na zachod.
Poprowadził więc konia na zachód i podziękował "strażnikowi"
Moderator
A tam z kolei stał gościu w oczoje**nej zbroi, bo całej w srebrze, złocie, jakieś ch*j-wie-co na hełmie, palce to istne pazury... Nawet się na ciebie nie spojrzał.
-Alexandr Fossterrson... Niekarany... A powiedz swojemu kompanowi, żeby nie rozrabiał znowu...
To cgyba jakiś potężny mag.
- Czyli jak dobrze rozumiem mogę jechać dalej? - odpowiedział dowódcy
Moderator
-Zjeżdzaj i mnie ne wnerwiaj.
Posłusznie więc odjechał w stronę miasta.
Moderator
W złotej bramie, gdyż została tak nazwana ze względu na barwę przypominającą złoto, przed wami stanęła pewna drakkenka. Była pod płaszczem, lecz dało się zauważyć jej gadzie stopy i oczy barwy fioletowej.
-Witaj... Mam dla ciebie dobrą ofertę... - Powiedziała jakby do nikogo. Inne osoby omijają ją z daleka.
- Jaką to znowu ofertę? - zapytał się, najprawdopodobniej popełniając duży błąd. Jednocześnie przerzucił torbę tak, by była na tym dalszym boku od tej postaci.
Moderator
-Tak... Bo widzisz, zgubiłam gdzieś moje atari... Dobrze zapłacę za jego znalezienie.
- A czym jest to całe atari? - zapytał.
Moderator
-Sam się dowiesz... Płacę 150 orłów.
- Ja może podziękuję - powiedział i pojechał dalej
Moderator
-Daję 500!!! I informacje!
- ...a może jednak przyjmę tę ofertę
Moderator
Skłoniła głowę z wdzięczności.
-Dziękuję panie.
- A więc czym są te całe atari? -
Moderator
-Atari są swoistymi istotami, duszkami. Przyczepiają się zwykle do kogoś i nie puszczają się go bez jego zgody. Takie pomocne skrzaty.
- No cóż. A gdzie swojego takowego ostatnio widziałaś?
Moderator
-Przy mojej pracowni... W dzielnicy nieludzi.
Moderator
-Poprowadzę. Bo jest tak na uboczu.
- No dobrze - powiedział i ewentualnie szedł za drakkenką. Poza tym sięgnął jedną ręką do torby i próbował znaleźć młotek kowalski (jednak nie wyciągał jeszcze z torby), tak na wszelki wypadek.
Moderator
Aha, tak... no po młotek sięgnięto. A ty idziesz w coraz gorze miejsca stolicy. Widzisz biedotę drowów, elfów, Skavenów i jaszczuroludzi. Wielu z nich są obrazami nędzy i rozpaczy... Powoli czujesz znajome zapachy. Zapach palonego węgla, drewna, topionego żelaza, złota, miedzi, cynku, cyny... Chyba Cię prowadzi to miejsca kowalskiego/jubilerskiego.
Moderator
//Żadnej refeksji?
W końcu podeszłeś do jakiegoś stanowiska kowalskiego. Twoja towarzyszka dopiero teraz zdjęła kaptur. Była to drakkenka ognia. Jej ognistorude włosy wręcz jakby wykute w ogniu. Jednak twarz była ludzka, spracowana pracą w oniu i przy żelazie. Tylko brak charakterystycznych obrażeń. Ogona nie widziałeś, ale nie możesz zakładać, że go nie ma. Znani są ze swoich wielkiej jakości produktów kowalskich. Nie ma tutaj żadnego samca, więc można wywnioskować, że to jest jej. Odwróciła się do ciebie z pewnym przekąsem.
-No co, kobieta nie może być kowalem?
- Oczywiście, że może.
//Akurat miałem włączony czat głosowy na discordzie, który mnie dekoncentrował, i przez to nie mogłem się pozbierać na refleksje, jak chcesz, to mogę to nadrobić później//
Moderator
-Kużnia należała do mojego ojca, zanim zmarł wzięty na tortury.
- Na tortury? - zapytał się lekko zmieszany.
Moderator
-Ano. Wykuł jeden słabszy pancerz, bo mu zabrakło węgla i niklu. I został oskarżony o sabotaż...
- A dla kogo on robił ten pancerz, skoro został oskarżony za to o coś takiego?
Heh, prawdopodobnie kolejna ofiara kapitalizmu... - pomyślał
Moderator
-Dla członka Zakonu Światłości. Jemu to nie przeszkadzałó, chciał nawet dopłacić, ale jego zwierzchnik... Cięty jak jasna cholera na nieludzi.
- Chętnie bym wysłał współczucia, ale one i tak nie ożywią tak naprawdę nikogo.
...czyli jednak to jest ofiara nietolerancji, dlaczego to mnie wciąż nie dziwi...
Moderator
-Skąd jesteś? Masz ciekawy akcent...
- Na pewno nie ze stolicy jestem, a bardziej ze wschodnich ziem państwa
Moderator
-A, ze wschodu... No to wszystko jasne...
Moderator
-Skąd masz taki akcent... No nic, tutaj go ostatnio widziałam...
- A kiedy go ostatnio widziałaś? - powiedział i rozejrzał się raz jeszcze po pracowni, w poszukiwaniu śladów, poszlak, czegokolwiek, co by wskazywało na kierunek zaginięcia delikwenta
//Wynik: 3, Posiadane: 4//