Właściciel
Właściwie nikt się z hangaru nie ruszył, wszyscy rozmawiali, bo w sumie mieli o czym.
A więc wsłuchał się w ich rozmowę.
Właściciel
Co tu dużo mówić? Rozmawiali o niedawnej walce i misji.
Walką by tego nie nazwał, ale racja, cios był mocny.
Właściciel
Byłby. Niemniej, wszyscy zaczęli się rozchodzić.
Właściciel
Rozsiedli się przy wolnych stolikach, przy okazji biorąc jakiś napój lub coś do zjedzenia, aby przy posiłku kontynuować dyskusję.
Też to robił.
///Możesz przewinąć.
Właściciel
//Do powrotu na Fiodor?//
//Zależy, czy jest coś ważnego po drodze.
Właściciel
Vader:
Wyskoczyliście gdzieś na zadupiu Środkowych Rubieży.
Pierwsze co zrobił, to sprawdził rozkazy.
Właściciel
Zbadanie obecności Federacji w tym rejonie oraz pogłosek o korsarzach na ich usługach, a w razie ich prawdziwości - wyeliminowanie lub nakłonienie do współpracy i przejście na stronę Sojuszu. Ewentualnie założenie własnej siatki informacyjnej i korsarskiej w tym rejonie galaktyki.
-Psiamać, same nudy. Na piratów mnie wysyłają...
Właściciel
- No to lecimy do moich mord czy nie? - spytał Krasnolud, specjalnie dla zadania tego pytania opuszczając zbrojownię.
Właściciel
Hejter:
Kanonierka wyskoczyła wreszcie z nadprzestrzeni. Chociaż to "wreszcie" jest w sumie dość przesadzone, jak na tak wielką odległość lecieliście niezwykle krótko.
-Oczywiście. Podaj tylko ich lokalizację.
Rozejrzał się przez okno jak wygląda sytuacja.
Właściciel
Hejter:
Cóż, pusta i zimna próżnia przestrzeni kosmicznej, a wraz z nią powiększający się z każdą chwilą brunatno-szary glob, z pewnością cel Waszej podróży.
Vader:
Skinął głową i wstukał takową do komputera nawigacyjnego, a po chwili okręt ruszył na podane współrzędne. Fakt, że nie wskoczyliście do nadprzestrzeni sugeruje, że to całkiem blisko.
-Za ile minut będziemu u celu?
Usiadł na miejscu w oczekiwaniu na lądowanie
Właściciel
Vader:
- Przy obecnej prędkości? Mniej więcej godzinę.
Hejter:
Lekkie turbulencje były znakiem, że jesteście już w atmosferze, a subtelny stuk podwozia o podłoże pozwolił stwierdzić, że kanonierka właśnie osiadła na lądowisku lub po prostu na ziemi. Członkowie oddziału skończyli zajmować się swoimi czynnościami, a dla odmiany zaczęli kompletować ekwipunek i uzbrojenie, bez którego ani rusz na zewnątrz.
-A to świetnie.
Ruszył ku wyjściu.
-W razie czego, będę w magazynie.
Zrobił to samo. Kiedy jeszcze miał czas, wyjrzał przez okno na pogodę i dostroił swoje siatkówki i źrenice do oświetlenia jak i wzmocnił mięśnie.
Właściciel
Vader:
Nikt Cię nie zatrzymywał, pozostali też rozeszli się do własnych obowiązków lub skierowali na odpoczynek. Ty zaś bez żadnych problemów dotarłeś do magazynu.
Hejter:
//Można by tak konkretniej co chciałbyś sobie wziąć? Wiesz, mają tam małą zbrojownię...//
Słońce świeciło bardzo słabo, choć odbijało się to bardziej na temperaturze, niż widoczności. Powierzchnia planety była żółto-brązowa, a do tego pokryta śladami przypominającymi pamiątki po ostrzale artyleryjskim, trzęsienia ziemi lub wydobycie surowców metodą odkrywkową. Tak czy inaczej, czynności związane z modyfikacją ciała powiodły się.
Tam to też postarał się znaleźć i ułożyć deskę z namalowaną tarczą, a następnie poszukał noży do rzucania, które ostatnio chyba tutaj zostawił.
//Chodziło mi o moją broń\\
Rozglądał się wokół oczekując na rozkazy.
Właściciel
Hejter:
//No to uznajmy, że masz wszystko przy sobie, całość jest sprawna i w ogóle jest cukierkowo.//
Te oczywiście wydał porucznik, stając między Wami:
- Nasza misja to przede wszystkim zwiad i infiltracja, ale nastawcie się na walkę, kontakt z planetą i grupami ratunkowymi nie urywa się ot tak, więc możemy spodziewać się tych psów z Sojuszu, co lepiej zorganizowanych band kryminalistów czy Pluskwo-Pajęczaków, bo Klendathu jest właściwie po sąsiedzku... Dion, Resl: Zostajecie, zajmiecie się analizą wszelkich zdjęć i innych danych, które dostaniecie z naszych zdalniaków. Mora? Ty też zostajesz, bądź gotowa zabrać nas z tego pie**olnika kiedy się zacznie. Reszta: Za mną. - powiedział i ruszył w kierunku trapu, który to otworzył mu jeden z trojaczków, zaś inny posłał przez otwarte wyjście zgraję małych, kulistych sond, czyli wspomnianych zdalniaków, do monitorowania terenu.
Vader:
Zrobienie prostej tarczy strzelniczej nie nastręczało Ci większych problemów, podobnie jak odnalezienie noży, które rzeczywiście leżały na wierzchu.
Rozpoczął krótki trening rzucania nożami do celu.
Właściciel
Vader:
Rzeczywiście, krótki, bo po ledwie siedmiu próbach otrzymałeś wezwanie na mostek.
Hejter:
Dość szybko dostrzegłeś otoczoną murem, wyposażoną w cztery wieże konstrukcję, która z pewnością otaczała kolonię górniczą, do której mieliście się udać. Te przypuszczenia potwierdziły się, gdy wszyscy stanęliście przed bramą wejściową, częściowo otwartą. Obyło się bez gry w marynarza lub szukania ochotnika, dowódca wkroczył tam pierwszy, z parą pistoletów w dłoniach.
- Możecie wchodzić. - powiedział po chwili, ale jakimś dziwnym, zmienionym głosem. - Ale lepiej zatkajcie nosy i zaciśnijcie zęby.
Ograniczył wyczuwanie zapachów i wszedł do środka.
-Ciężki żywot dowódcy.
Pozbierał sprzęt i ruszył na mostek.
Właściciel
Mroczny:
Prom wyskoczył z nadprzestrzeni gdzieś w pustce kosmosu.
Vader:
Udało się, a podróż trwała ździebko krócej niż się spodziewałeś, gdyż najpierw natrafiliście nie na bazę krasnoludzkich piratów, ale ich okręt, czyli pancernik Gorimalleus, najpewniej jeden z pierwszych, bo jak niby można byłoby dostać najnowszy w łapska jakichkolwiek piratów? Jak w ogóle pancernik mógł trafić w prywatne ręce?
- Szefie, chcą z szefem rozmawiać. - powiedział Krasnolud.
Hejter:
Zrobiłeś bardzo dobrze, gdyż po wejściu do środka części drużyny zaczęło zbierać się na wymioty... Nic dziwnego, cały kompleks kolonii górniczej zasłany był krwią, wnętrznościami i ciałami w różnym stopniu rozkładu, dodatkowo zmasakrowanymi i rozczłonkowanymi.
- To nie mogli być piraci. - mruknął jeden z trojaczków.
- Przeczesać teren, może znajdziemy tu coś, co podpowie nam więcej o sprawcach masakry. - zarządził porucznik, a reszta oddziału zaczęła posłusznie się rozchodzić.
Rozszedł się w jakieś nieokupowane miejsce i zaczął szukać poszlak.
Siedział, i szukał jakiegoś zajęcia.
Właściciel
Hejter:
Padło na stołówkę, gdzie natrafiłeś na wiele ciał robotników, żołnierzy i ich rodzin, a także resztki jedzenia, co sugeruje, że ktoś lub coś zaatakowało ich podczas posiłku. Jak? Ano, najpewniej przez sporej wielkości otwór w podłodze, który sięgał dość głęboko w powierzchnię planety. Warto byłoby zameldować o tym dowódcy czy coś w ten deseń.
Mroczny:
Nic takiego nie było, w końcu to statek pasażerki, który ma dowieść jak najwięcej osób w miejsce docelowe.
Vader:
Hologramu brak, jedynie wiadomość głosowa.
- Podajcie mi jeden, pie**olony powód, żebym nie rozpierdzielił Was w drobny mak, przydupasy Sojuszu.
Czekał więc aż doleci do celu.
- Mam coś tutaj - Zawołał przez drzwi.
-Przez was krasnolud, Otto, straci pracę?
Spojrzał się na Otto, oczekując lekkiego wsparcia.