No cóż, trochę nudno, a później nastała pora obiadowa.
Co zazwyczaj się wtedy robiło?
No, zdążyli już ułożyć stoły, wystarczy zabrać talerz i ustawić się w kolejce.
No, przynajmniej nie jest ostatni w licznej kolejce.
//fajny avatar
Cóż, cierpliwie stał w kolejce. To i tak w końcu było niezwykłe, że w ogóle dostaje jeść i to całkiem nieźle.
//Thx
No, w końcu jego kolej. Silvo nałożył mu ziemniaki, dał dwa kotlety, do tego jakąś surówkę. No i zupę. Barszcz, który był ulubioną zupą kapitana.
Jak tak dalej pójdzie, to się roztyje albo na tyle przyzwyczai, że ewentualny głód byłby dotkliwszy. Poszedł tam gdzie zazwyczaj siadał.
Czyli obok Profesora i całkiem blisko Kapitana. No i daleko od Silvo.
Aż dziwne, że udaje mu się to robić. Zaczął powoli jeść .
Jadł powoli, tak jak inni.
Trochę nasłuchiwał, czy ktoś coś mówi, poza tym nic.
Jak już rozmawiali, to o prywatnych sprawach. Nic interesującego.
Postanowił więc najnormalniej zjeść i wrócić do pracy. Nie miał nic innnego do roboty.
Wszyscy wrócili, więc to nie odbiegało od normy.
Wobec tego jak zwykle zajął się pracą.
No cóż, raczej kolejny normalny dzień?
Żaden dzień nie jest normalny. Pracował dalej.
Ktoś przerwał mu pracę (siedzenie i pilnowanie, by skrzynie nie uciekły) pukaniem o drewno.
Uniósł wzrok, spodzewając się Silvio lub nauczyciela. Ewentualnie, co bardzo mało prawdopodobne, kapitana.
No niestety, padło na tego pierwszego.
-Nadal nic nie zje**łeś młody, a nawet cię nie widuję często. Nawet dobrze.
Nie odpowiedział, nie miał właściwie co odpowiedzieć. Uśmiechnął się tylko przelotnie.
-No co, zabrakło języka w gębie? Przecież wcześniej mówiłeś.
- A co mam powiedzieć? Za pochwałę dziękował nie będę, bo i tak strzelisz mi w pysk jak będziesz miał ochotę, niezależnie od tego. - Wzruszył ramionami.
-A miałem cię za debila. No, widać ze Profesor czyni cuda.
- Ciekawe, co on ma do tego. Uczył mnie pisać, nie gadać.
-Wcześniej nie byłeś tak pyskaty.
- A, to? Tutaj to sam byłeś mi nauczycielem. - Wystawił do Silvia język.
-Nadal trafiam gówniarzu. Mogę cię szybko zabić i wyrzucić za burtę.
- Wiem. Mi nie zależy, to nie ja wydałem sporo pieniędzy na nieprzemyślany zakup mnie.
-Ta, słyszałem że cię kupili. Za ile?
- Nie pamiętam dokładnie, dobre parę tysięcy. - Nie chciał się przechwalać, ale w sumie to go bawiło.
-Że... co ku*wa?
Widać było po nim, że tak wysokiej ceny się nie spodziewał.
- To nie mnie posrało. - Wzruszył ramionami. - Też byłem zaskoczony.
-Skąd Victor miał na ciebie takie pieniądze?
- Nie mam zielonego pojęcia. Pewnie bardziej byś się ucieszył, jakby kupił mnie facet, który zamierzał mnie zjeść. - Zachichotał.
-Oczywiście, że nie. Musisz być ciężkostrawny, a tego tamtemu nie życzę.
- Dobrze wiedzieć. Właściwie to przyszedłeś jedynie się ze mnie pośmiać, czy rzeczywiście miałeś coś na celu?
- Cóż za zaszczyt. A co u ciebie?
- Naprawdę? Niewiarygodne.
- Nie masz czasem roboty?
-To co było, to zrobione.
///Ostatni Jedi, pełny mocy, odpisów brak, przepraszam.
//też dziś byłeś?
- Ja za to jeszcze nie skończyłem. Mam swoje obowiązki.
///Kraj zje*ał i opóźnia wszystkie angielskie filmy o 24 godziny.
-No właśnie. To czemu ze mną rozmawiasz?
- Bo nie potrafisz się odpie**olić?