Właściciel
Koczownicze życie to świetna sprawa, prawda? Członkowie Karmazynowej Hordy odpowiedzieliby, że zapewne tak, choć posiadanie stałej bazy ma swoje minusy: Można by opuścić wreszcie okręty i odpocząć, opić sukces lub poległych, pogrzebać tych nielicznych, których ciała zabrano ze sobą, naprawić uszkodzone okręty i pojazdy, zbudować nowe, wyprodukować więcej broni i amunicji, zmagazynować, sprzedać lub podzielić łupy, uzupełnić straty i wiele, wiele więcej. Taki komfort dała Orkom i innym członkom Hordy właśnie planety Bebroch położona tak daleko Zewnętrznej Rubieży, że niemalże w Dzikich Regionach. Oczywiście, była wcześniej zamieszkana przez ludzkich kolonistów, lecz nie mogli oni stawić skutecznego oporo (choć próbowali, to trzeba im przyznać) i zostali pokonani, a potem zniewoleni. Od tego czasu Bebroch stała się bazą wypadową Orków, Goblinów, Hobgoblinów, Cyklopów, Ogrów, Trolli i Olbrzymów zrzeszonych w Karmazynową Hordę.
Na orbicie zawsze stacjonuje jakaś flota, jest tam też szczątkowa infrastruktura, podobnie jak na powierzchni, choć tam sprawa ma się nieco lepiej.
Właściciel
Mroczny:
Po charakterystycznym szarpnięciu poczułeś, że wyszliście z nadprzestrzeni, a chwilę później jednostką zakołysało, gdy twardo osiadła na płycie lądowiska. Orkowie zrzucili Wam drabinkę.
- Wyłazić, raz! - warknął jeden spośród kilku stojących na górze.
Wyszedł ,nie rzucając się w oczy.
Właściciel
Udało się, ale nie na długo, ponieważ jesteś w jakimś mieście Orków, dodatkowo prowadzany na aukcję niewolników, więc nierzucanie się w oczy może być bardziej niż problematyczne.
Szedł wyprostowany, pokazywał się jak najlepiej-Lepiej zostać kupionym niż tu siedzieć-mruknął.
Właściciel
Problem był tylko taki, że w aukcji uczestniczyli członkowie Karmazynowej Hordy, więc wychodzi na jedno. Niemniej, aukcja rozpoczęła się, a Ty byłeś na szarym końcu, choć piratom, którzy Was napadli się poszczęściło, bo i Ciebie kupił jakiś Hobgoblin za niecałe trzysta kredytów., podobnie jak inną pasażerkę promu.
Właściciel
- Umisz Ty coś? - spytał, gdy kobieta jasno dała mu do zrozumienia, że na więcej, niż miłe towarzystwo, się nie nada.
-Zajmowałem się górnictwem, zanim mnie porwali....-powiedział cicho.
Właściciel
- A coś poza tym? Jak na półkonserwę to mało.
-Umiem walczyć mieczem, dobrze strzelam,jestem odporny psychicznie i fizycznie, a przynajmniej tak myślę, ogólnie jestem wielozadaniowy, ale najlepszy kopaniu i walce-powiedział.
Właściciel
Pokiwał głową i wskazał Wam kanonierkę Anvil, do której to sam się udał.
Szedł za swoim nowym panem, lepiej nie narażać się na jego gniew.
Właściciel
Podróż jego kanonierką była krótka, bo na powierzchnię planety, a Wy wylądowaliście dokładnie pośrodku niczego, a przynajmniej z pozoru, bo w okolicznych wzgórzach widziałeś szyby kopalniane, a także położone nieco dalej szyny prowadzące do powoli materializującego się zakładu przemysłowego. Jednakże Wasze kroki poprowadziły Was do sporej, acz jeszcze nie wykończonej rezydencji, w której mieszkał Hobgoblin wraz ze świtą złożoną ze swych pobratymców oraz Goblinów.
-ładnie tu-mruknął-ciekawe gdzie będę pracował...-mówił pod nosem.
Właściciel
- Zamelduj się u kierownika. - powiedział Hobgoblin, wskazując na kopalnie, a później udał się z kobietą do swojej rezydencji.
Podszedł do wskazanego miejsca-Miałem się tu zameldować-Powiedział do kierownika.
Właściciel
Nie było to takie proste, musiałeś go najpierw jakoś wyłowić z tłumu Goblinów, Hobgoblinów i ludzi, których było tu sporo.
Wypytywał różne osoby-Przepraszam, szukam kierownika-Po czym czekał na odpowiedź
Właściciel
Metodą prób i błędów w końcu odnalazłeś wydającego polecenia ludzkim górnikom Hobgoblina w roboczym stroju, który od tych noszonych przez zwykłych robotników różnił się tym, że był nowy i czysty.
-Przepraszam-Powiedział z pokorą-Miałem się zameldować u kierownika.
Właściciel
- I...? - spytał, bo najwidoczniej zdawał sobie sprawę, że dobrze trafiłeś.
-I tylko to mi jest znane-Powiedział.
Właściciel
- No to ja Ci coś powiem: Ruszaj dupsko, bierz kilof i resztę sprzętu w łapy, a potem zapi**dzielaj do kopalni, jeśli nie chcesz dostać laserem w mordę, jasne?
-Dobrze już idę, gdzie otrzymam sprzęt?
Właściciel
Wskazał na jeden z budynków niedaleko wejścia do szybu kopalnianego.
Poszedł tam, i odebrał ekwipunek.
Właściciel
Poszło sprawnie, więc teraz do kopalni.
Poszedł więc do kopalni, ale rozglądał się, i myślał jak może uciec.
Właściciel
Po prawdzie to nijak, bo co kilka metrów rozstawiony był droid Mark I, B1 lub uzbrojony strażnik, najczęściej Goblin, więc pewniej dostaniesz laserem w plecy, niż wyściubisz stąd nos bez pozwolenia.
Eh, no niestety-mruknął-czas się przestawić na niewolnicze życie, i czekać.
Właściciel
Mruknąłeś to, a później natrafiłeś na innych niewolników, przeważnie ludzi, którzy zajęci byli wydobywaniem tu najróżniejszych surowców mineralnych i energetycznych, o co dbała obstawa droidów i goblińscy oraz hobgoblińscy obserwatorzy.
Zaczął więc wydobywać surowce, przy okazji próbował zapoznać się z współniewolnikami.
Właściciel
Ludzie jak to ludzie, różnego wyglądu i wieku, ale poza tym nic ciekawego. Nie mogłeś się z nimi w jakikolwiek sposób zapoznać, niestety, najwidoczniej nie byli zbyt skorzy do rozmowy lub zwyczajnie była ona podczas pracy zabroniona.
Ciekawe kiedy przerwa=Westchnął-jeśli w ogóle jakaś będzie....
Właściciel
- Morda tam! - krzyknął w Twoim kierunku jeden z Goblinów, ale był to jedyny efekt jaki wywołała Twoja wypowiedź.
Pracował więc, niezadowolony z swej bezsilności i położenia.
Właściciel
Minęło sporo czasu, zapewne kilka godzin, nim wreszcie odtrąbiono wszem i wobec fajrant, a robotnicy udali się do wyjścia z kopalni, a później dalej, do baraków, zdając przy okazji sprzęt i ulegając dokładniej rewizji.
-Oh, przerwa. Może teraz kogoś poznam-Powiedział po czym poszedł do baraków.
Właściciel
//Wypowiedzi bez myślnika będę traktował jako niewypowiedziane myśli, tak z góry uprzedzam.//
Dostałeś tam przydział od jednego z Goblinów, ale w pokoju, do którego Cię skierowano, byłeś na razie sam, choć znajdowało się tam aż osiem piętrowych łózek.
Dużo tu miejsca, obym nie trafił na kogoś parszywego. Pomyślał i zaczął szukać dróg ucieczki.
//Zapomniałem, dzięki że powiedziałeś.//
Właściciel
Nic tu nie było ogrodzone, więc mogłeś uciec choćby i teraz-zaraz, ale po co siatki czy zasieki, jeśli ma się uzbrojonych strażników i droidy, którzy pewnie mają rozkaz odstrzelić każdego, kto spróbuje szczęścia?
-Nosz ku*wa. Jestem w sytuacji bez wyjścia-zaczął się rozglądać za bronią.
Właściciel
Nic, chyba że spróbujesz wyrwać jakiś element łóżka i użyć go jako prowizorycznej i bardzo prymitywnej pałki, acz rzucenie się z nią na uzbrojonego droida czy strażnika to jak podpisanie wyroku śmierci na samym sobie.
-Nosz nie wytrzymam tu! Nic nie da się zrobić!-krzyknął po czym usiadł na łóżku.
Właściciel
No cóż, właściwie o to chodziło, czyż nie? Poza tym dałeś radę usiąść na łóżku, a po chwili do baraku weszło trzech kolejnych górników, z czego charakterystycznym elementem ich wyglądu były łyse czaszki. Poza tym wszyscy byli dość wysokimi, barczystymi i umięśnionymi ludźmi w wieku około trzydziestu lat.
Właściciel
Mieli Twoje pytanie nader głęboko w dupie, zwyczajnie uwalili się na swoje łóżka i leżeli bez ruchu czy słowa, odpoczywając.
- A Ty co? - spytał jeden z nich. - Nowy?
-Dopiero tu przyszedłem-powiedział spokojnie-A wy? Jak się nazywacie?
Właściciel
- Hurst. - odparł ten sam górnik, który zadał Ci wcześniejsze pytanie. Inni najwidoczniej nie mieli na to najmniejszej ochoty. - A Ty?