Jest to zwykła drewniana chata otoczona z każdej strony przez las. Przybudówka przy chacie stanowi magazyn na drewno. Po wejściu do pomieszczenia od razu czuć wilgoć, gdyż cały budynek jest z drewna. Oczywiście od czasu do czasu wymieniamy niektóre bale, ale nie mamy impregnatu przez co drewno łatwo nasiąka wodą. Po środku pomieszczenia znajduje się stalowy właz otoczony z każdej strony dzidami i workami z piaskiem. Za dzidami, od wewnętrznej strony porozstawiane są zatkane butelki z benzyną. Po zejściu około 6 metrów pod ziemią wita nas przyjemne ciepło, gdyż cały "schron" posiada system ogrzewania centralnego. Palimy w piecu ceglanym. Pomieszczenie nie należy do największych, ale dzięki wykopanym tunelom magazynowym jest tutaj więcej miejsca dla ludzi. Cała piwnica jest zabetonowana od początku swojego istnienia, więc nie musieliśmy bawić się w budowlankę. Znajdują się tutaj mały stolik, 3 krzesła i 3 materace. Na piecu zawsze leżą jakieś garnki, ponieważ na nim gotujemy.
Igor podniósł się ze swojego materaca i podszedł do pieca sprawdzić czy jeszcze się pali.
Właściciel
//No i fajnie.//
Pali się w najlepsze.
- Mamy jakieś plany na dzisiaj?
Napił się wody.
Właściciel
- Przetrwać? - rzucił ze swym typowym, ironicznym tak mocno, jak tylko się dało, poczuciem humoru Twój towarzysz.
- Coś bardziej... uhh... szczegółowego? Przetrwanie to plan ogólny.
Właściciel
- Powoli kończy nam się woda.
- Przecież jest deszczówka.
Właściciel
- Dobrze wiesz, że jej nie ufam. - mruknął, mając za pewne na myśli jedną z popularnych wśród ocalonych teorii, że Wirus ZX-521 doskonale rozchodzi się w wodzie.
- No to skąd chcesz brać wodę? - spytał znudzony jego teoriami.
Właściciel
- Ufam tylko butelkowanej.
- Kto nie ryzykuje ten umiera z pragnienia. Albo zostaje zarażony, jeden ch*j.
Właściciel
- Niech już będzie. - skapitulował. - Może być deszczówka.
Wstał i nalał do metalowych kubków deszczówkę.
- To do dna.
//Tak, zapominam o Jeja. Tak, zapomniałem o PBFie. Ale przynajmniej się staram.//
Właściciel
- Do dna. - powtórzył niechętnie, opróżniając kubek.
//Ja nic nie mówię.//
Wypił wszystko od razu.
- To co dalej?
Właściciel
- To co zawsze, dobrze byłoby zrobić jakiś obchód, w razie czego.
- To ja mogę się przejść. Wy może zróbcie coś do jedzenia za ten czas.
//Do którego z towarzyszy mówię?//
Właściciel
//Sergiej.//
Oboje pokiwali głowami i rzeczywiście się za to zabrali, a Tobie wypada ruszyć cztery litery, żeby wypełnić swoją część umowy, czyli patrol.
Ubrał na siebie kurtkę i buty, w dłoń wziął broń.
- Ciemno na dworze?
Właściciel
- Raczej nie, powinno być dopiero popołudnie.
- Dobra, dzięki.
I wszedł po drabinie na górę.
Właściciel
Tak, rzeczywiście jest popołudnie i chyba jeszcze kilka godzin do zmroku.
Wyszedł z chaty i sprawdził czy nic nie kręci się po okolicy.
Właściciel
Nic, a przynajmniej nic interesującego lub groźnego, gdyż małe zwierzęta można jeszcze tolerować, nieprawdaż?
Nie można, wszystko co żyje na tej planecie może być zarażone. Zaczynamy polowanie na te małe ku*wie.
Właściciel
Marnowanie amunicji na kilka zwierzątek? Brzmi świetnie!
Jakbym jeszcze miał broń palną.
//Znowu mi się zapomniało.//
Właściciel
Uganianie się za takim małym zwierzątkiem z bronią białą w łapie też nie jest dobre, bo w końcu stracisz dość sporo energii, a przy okazji stałbyś się lokalnym pośmiewiskiem. No, gdyby tu ktokolwiek i kiedykolwiek przyszedł.
Właściciel
Po około półgodzinie robienia z siebie debila zdołałeś odgonić wszystkie żyjątka.
No i fajnie. Dalej robimy obchód.
Właściciel
Obchód obchodem, nic nie wskazał. Acz coś usłyszałeś, jakby kroki od północy. Lub masz jakieś omamy słuchowe, jedno z dwóch.
Iść tam samemu to głupota, wrócił do chaty i zawiadomił towarzyszy.
Właściciel
Chwycili za broń i czekali na jakiś rozkaz czy coś w ten deseń.
- Chyba poczekamy, no nie?
//Znowu zapominam.//
Właściciel
- Jeśli zobaczą chatę to na pewno spróbują wejść do środka. - powiedział Siergiej. - Więc może przepłoszyć ich od razu?
- A jeśli to zwierzęta, albo co gorsza zombie? W sumie to nie wiem co jest gorsze, ludzie czy zombie... A co jeśli się nas nie przestraszą, bo mają, nie wiem broń palną i wystrzelają nas jak kaczki? Wolę się tu zabunkrować i czekać.
Właściciel
Reszta wzruszyła ramionami i czekała razem z Tobą. Tymczasem charakterystyczny odgłos przewracanych i tratowanych butelek po benzynie sugeruje, że intruzi (kimkolwiek są) zbliżają się.
- Nie podoba mi się to, ludzie byliby bardziej ostrożni.
Właściciel
- Więc to albo Zombie, albo bardzo zdesperowani ludzie. - odrzekł Siergiej i ruszył w kierunku wyjścia.
- Nie idź daleko.
Ruszył za nim i zatrzymał się w drzwiach.
Właściciel
Podobnie jak on, z tym że drzwi trzymał uchylone, aby podejrzeć coś przez małą szparę.
Właściciel
- Zombie. - odrzekł to, co było prawie pewne. - Z dwadzieścia, może więcej.
- To źle wygląda chłopaki.
Cofnął się od drzwi.
Właściciel
- Przecież damy radę je wystrzelać nim się zbliżą.
- Ch*jem je wystrzelasz, nie mamy broni.
Właściciel
- Daniła ma łuk. Zastrzeli kilka, a jak będą tu leźć, to otworzy drzwi, ja im je**ę, zamkniesz i tak w kółko. - odrzekł Sergiej, poklepując swój (chyba, bo sam nie jestem pewien co to jest) topór.
- A plan B jak uda im się wejść?