Właściciel
Morze Wydm... Nieco abstrakcyjna nazwa, nieprawdaż? Jest to określenie na wielką pustynię piaszczystą, która rozciąga się przez niemalże cały Nirgald. Krajobraz tego miejsca to przede wszystkim bezkresne wydmy: Jak okiem sięgnąć, nawet po horyzont, wydmy. Jedynym urozmaiceniem na monotonnym krajobrazie są wyczyszczone z mięsa przez padlinożernych drapieżców oraz wybielone przez słońce, nagie kości tych, którzy zginęli, a ich szkieletów nie pochłonął jeszcze piasek. Inną, znacznie przyjemniejszą, odmianą są nieliczne oazy. To prawdziwy dar Pradawnych, bowiem poza świeżą wodą znaleźć tam można również owoce drzew i krzewów, które tu wyrosły dzięki obecności życiodajnego płynu oraz cień, właśnie dzięki owym drzewom. Takie oazy są w większości naniesione na mapy, dzięki czemu to regularne przystanki wszystkich, którzy przez Morzy Wydm podróżują, zwłaszcza kupców. Wobec tego w ich pobliżu niemal zawsze można spotkać bandytów w rodzaju Pustynnych Kłów. Czasem swoje obozy mają tam członkowie rozlicznych koczowniczych plemion, a kilka razy zdarzyło się, że wojsko jednego z nirgaldzkich państw utrzymywało tu przyczółek.
Właściwie nie poleca się podróżować Morzem Wydm, chyba że nie ma się wyboru, bowiem na podróżnych czekają różne zagrożenia: Poza wspomnianymi koczownikami i bandytami są to przede wszystkim: Odwodnienie, utrudniona orientacja w terenie (brak punktów orientacyjnych oraz fakt, że wszystkie wydmy wyglądają niemalże identycznie), odwodnienie, skrajnie wysokie temperatury w dzień i skrajnie niskie w nocy, a także potwory, przeważnie piaskowe olbrzymy, pustynne rekiny, gigantyczne skorpiony i pustynne wilki.
Odkopuje się z piasku i wstaje po śnie. Uważnie się rozgląda.
Właściciel
Jak okiem sięgnąć: Piasek. Czyli nic się nie zmieniło.
Właściciel
//Nie cytuj posta nad sobą. Nie. Po prostu nie rób tego.//
I ruszyłeś na wschód.
//Ur, Minteled, Góra Mroku i Plugawe Ziemie.//
Ok ok.
Ruszam szybkim krokiem w stronę Ur. Przy tym pogwizduje pod nosem.
Właściciel
Problem jest taki, że nie wiesz gdzie dokładnie się owe Ur znajduje.
Dlatego idę wciąż na wschód licząc że wkoncu dojdę do jakiegoś miasta, osady.
Właściciel
Niestety nie, zamiast tego tylko piasek i piasek.
Stwierdza że może na północy coś znajdę i zmieniam kierunek.
Właściciel
A tam niespodzianka: Piasek!
Ciągle idę w tym samym kierunku.
Właściciel
//Zapieprzanie na pałę to serio słaby pomysł.//
//brak mapy to też Spoko sprawa//
//po grubszym grzebaniu odkopalem mapę//
Ruszam na południe, wiedząc że w tamtych okolicach znajdują się lesiste tereny.
Właściciel
No i idziesz, godziny mijają, słońce praży, ale wydaje Ci się, że widzisz jakąś plamkę zieleni. Ale by do niej trafić, musisz zboczyć na wschód ze swego obecnego kierunku.
Więc zbaczam na wschód . Przy czym pociągam łyka wody z bukłaka.
Właściciel
Tak wiele godzin wędrówki sprawiło, że powinieneś wypić zdecydowanie więcej niż łyk, aby ugasić pragnienie.
Właściciel
Vader:
Wraz ze swą solidną obstawą, oraz dzięki równie solidniej mapie, zdołałeś wkroczyć bez jakichkolwiek problemów na te tereny Morza Wydm, które oznaczone były na niej jako należące do Pustynnych Kłów.
Teraz również poświęcił więcej uwagi na obserwowanie otoczenia.
Właściciel
Cóż, jak okiem sięgnąć pustynia... Chociaż nie, nie do końca: Od czasu do czasu teren urozmaicały jakieś kości, czaszki lub całe szkielety, wybielone przez lejące się z nieba słońce i żar oraz oskubane z mięsa przez padlinożerców... Poza tym kilkanaście metrów przed Tobą stał sporych rozmiarów głaz, jeden z punktów orientacyjnych zaznaczonych na mapie, a niecałe dwa kilometry dalej, na granicy horyzontu, widziałeś jedną z oaz oraz zarysy otaczających ją zabudowań.
-Powoli się zbliżamy, pięknie.
Właściciel
- Mamy jakiś plan? - spytał dowodzący oddziałem Uruk-Hai, dając reszcie swych podwładnych rozkaz zatrzymania się, aby nieco odpoczęli przed zbliżającą się walką lub też mieli czas na zapoznanie się z planem, a w najgorszym razie na wymyślenie go...
-Rozejrzę się, a następnie wrócę. Pasuje?
Właściciel
- Pan Kettlos wysłał nas jako eskortę, więc nie powinniśmy odstępować Cię ani na krok, bo po Twej śmierci ta misja straci znaczenie i nie będzie wykonana... A lepiej zginąć, niż nie wypełnić misji dla naszego pana. - wyjaśnił Ci Uruk i westchnął. - Ale nie ja tu dowodzę.
-Umiem przeżyć.
Użył magii, by stać się niewidzialnym.
Właściciel
Udało się, ku zaniepokojeniu i zaskoczeniu towarzyszących Ci Uruk-Hai.
Właściciel
Urukowie po prostu nie mogli kwestionować niewidzialnego głosu znikąd, więc pokiwali głowami, potwierdzili i wzięli się za rozbijanie obozowiska. Ty zaś podjąłeś wędrówkę przez pustynię, jak na razie nieniepokojony, i ten stan trwał aż do momentu, gdy dzieliło Cię około pół kilometra od oazy, wtedy też wpadłeś w doskonale zamaskowany dół, głęboki na około cztery metry.
Teraz warto byłoby z niego wyjść, ale jak na razie przygotowałtylko dwa pociski Mroku, które zamierzał użyć na pierwszego, który tutaj zajrzy.
Właściciel
Rozsądniej jednak będzie wyjść, bo nie zanosi się, że ktoś lub coś rychło się pojawi, a śmierć z przegrzania to ostatnie, czego Ci dziś potrzeba.
Czyli wyszedł, wspomagając się nieruchomymi ostrzami własnej magii. W końcu są fizyczne, prawda?
Właściciel
Nie, ale jeśli chciałeś, to jak najbardziej mogły, więc po kilku chwilach wygramoliłeś się na powierzchnię. Będąc na górze nie zauważyłeś żadnej zasadzki czy nawet choćby jednego Gnolla, który by na Ciebie czekał.
Ruszył dalej, lecz przeczasując okolicę dwoma pociskami mroku. Byleby nie wpaść znowu.
Właściciel
Nie zaszedłeś daleko, bo musiałeś się zatrzymać, acz nie z racji kolejnej pułapki, tylko idących w Twoją stronę kilku Gnolli, zapewne na patrolu. Oczywiście, tylko idą w Twoją stronę, ale Ciebie jako takiego nie widzą w ogóle.
Poczekał, aż będą blisko, później wypuścił swego cienia, by ten stał nieruchomo naprzeciwko ich.
Właściciel
Jak mogłeś się spodziewać, zaatakowali go, w końcu to intruz, ale niewiele mogli zdziałać i po kilkunastu sekundach walki przestali młócić dziko bronią, a zaczęli rozglądać się wokół i węszyć.
-Nie radziłbym atakować posłańca Wampira, który chce nawiązać z wami przyjazne stosunki.
Właściciel
Przekrzywili ciekawskie głowy, ale zbili się plecami do siebie, z bronią gotową do użycia w każdej chwili, czekając na Twój kolejny ruch i wciąż próbując Cię wypatrzeć czy wyczuć.
-Miałem was za gatunek rozumny, ale chyba rozumiecie, że atak na posłańca z Kresu Nadziei jest złym pomysłem?
Właściciel
Fakt, że nie próbowali atakować, chyba świadczy o nich właśnie jak o istotach rozumnych. Chyba, dla Ciebie byli takimi samymi prymitywami jak inni śmiertelnicy.
-Niech tutaj przyjdzie wasz przywódca, będę na niego czekał.
Właściciel
Kierując się źródłem głosu, z grupy wystąpił Gnoll w zbroi łuskowej, z łukiem w dłoni, mieczem przy pasie i kołczanie na plecach. Zapewne sądzili, że chodzi o przywódcę tej małej grupki wysłanej na patrol.
Zmienił położenie.
-Nie, nie on. Mówię o przywódcy całości, nie tego oddziału.
Właściciel
Gnolle spojrzały kolejno na siebie i zaśmiały się.
- Sprowadzić szefa do niewidzialnego Wampira? - powtórzył jeden i znów ryknął gardłowym rechotem, podobnie jak jego kompani, a później odszedł wraz z resztą.
-Albo on przyjdzie, albo przyjdzie armia po niego.
Właściciel
Albo tego nie słyszeli, albo się tym nie przejęli, albo usłyszeli i postanowili przekazać to swemu przywódcy. Niemniej, odeszli, zostawiając Cię samego.
Właściciel
Po upływie tego czasu zobaczyłeś na horyzoncie sporą grupę Gnolli, która z czasem jawiła Ci się jako orszak przywódcy Pustynnych Kłów, obecnie bezpiecznie skrytego w środku ochronnego półkola złożonego z ponad pół setki zbrojnych w rozmaitą broń białą, a także łuki i kusze, podwładnych, którzy z pewnością nie zawahają się oddać życie za swego wodza... Wodza, który opuścił półkole, a był nim mocarny Gnoll w prostym odzieniu, na który nałożył gambeson, kolczugę i elementy pancerza płytowego wraz z hełmem. Uzupełniała to tarcza z kolcami po zewnętrznej stronie w prawej dłoni oraz maczuga nabijana stalowymi kolcami w drugiej. Na plecach miał jeszcze miecz dwuręczny, a przy pasie jednoręczny topór i nóż o ząbkowanej klindze.
- Ja Ci się ukazałem, Wampirze! - krzyknął, wychodząc poza ochronny krąg innych Kłów i uderzając swym orężem o tarczę. - Zrób to samo, jeśli nie jesteś tchórzem!
Ukazał mu się.
-Miło mi cię widzieć. Trochę się tutaj zmieniło przez ostatnie kilkanaście lat, ale nadal jest to... urocza okolica.