Jak wskazuje nazwa, jest to podziemny kompleks pod wieżowcem wschodnim. Żyją tam tylko i wyłącznie Krasnoludy po przywództwem Buenora Battlehammera.
W obrębie kompleksu znajdują się budynki typowo krasnoludzkie: W ufortyfikowanym obszarze najwięcej miejsca zajmują domy mieszkalne Krasnoludów, choć w centrum stoi dom Buenora oraz piwiarnia, która dostarcza rozmaitych trunków do położonej obok karczmy, gdzie każdy Krasnolud lubi wstąpić na kilka głębszych po ciężkiej pracy. A mają tu nad czym pracować, bowiem każdy ma jakieś zajęcie: Jedni pracują w kuźniach, inni w warsztatach rusznikarskich, jeszcze inni strzegą kompleksu lub bronią górników, którzy zapuszczają się do bogatych w złoża surowców podziemi obok swego miejsca zamieszkania.
Od kompleksu rozchodzi się kilka tuneli, stworzonych przede wszystkim w celu wydobycia surowców i minerałów. Jest też jeden prowadzący na górę, który kończy się zamaskowanym wyjściem nieopodal wieżowca wschodniego.
Właścicielka
Post startowy walecznego Kubusia
Dziś podziemi nie nawiedziła jeszcze żadna anomalia. Równocześnie to dobrze i źle. Był spokój, a nasz drogi krasnolud spędzał ten moment w piwiarni.
Piwowar z niego żaden, więc jedynie sprawdził jak idzie robota innym, pochwalił i ruszył do karczmy.
Właścicielka
//miałam na myśli, że na degustację przyszedł czy coś
Dotarł do karczmy.
//Wooops, moja wina.//
W takim razie od razu zaszedł do lady, aby zamówić piwko.
Właścicielka
Dostał piwko. Karczmarz intuicyjnie rozumiał jego potrzeby. W końcu w tej społeczności jak w rodzinie.
W takim razie skinął mu głową i zaczął powoli sączyć ten krasnoludzki miód na zbolałą duszę, jednocześnie zastanawiając się, gdzie jest ten ku*wa odważny debil, dobry morda i zasrany oszust, to jest: szałojownik Pwent. Czyżby znów postanowił z chłopakami wyruszyć na agresywny rekonesans?
Właścicielka
A może śpi? Niezbanae są drogi mieszkańców Paradosso.
Prędzej czy później zawita do karczmy, więc spędzał tu czas przy coraz to nowych dolewkach piwa.
Właścicielka
W końcu przyszedł. Przybyl dziarskim krokiem i zamówił piwko.
- Gdzieś się szlajał, mendo? - spytał. - Znów sobie uciąłeś drzemkie, hę?
Właścicielka
- Przyznaję. Ostatnio mam złe sny w nocy.
- Napij się, mnie zawsze pomaga na koszmary. I na zmęczenie. I na złość. I na smutek. Na wszystko, ku*wa.
Właścicielka
- A nie, zdawało mi się. - zajął się piwem.
On również. Gdy skończył swój kufel i zamówił dolewkę napoju bogów, zagadał do Pwenta:
- Dzisiaj wybieram się na śmierdzunce Elfy. Oć Ty też, zawsze lubiłeś zabijać śmierdzunce Elfy.
Właścicielka
- Czemu nie. Po tyn kuflu czy bierzesz jeszcze z jeden?
Skinął głową i wziął kolejną dolewkę piwa, ale to głównie dlatego, że nie chciał, aby Pwent pił sam.
Właścicielka
No i sobie razem popili. Pwentowi chyba było lepiej.
Położył mu dłoń na ramieniu.
- Zbierajmy się. Ja pójdem po resztę chłopaków. - powiedział i zeskoczył z krzesła, na którym siedział, aby udać się na mury i w okolice bramy, gdzie to rezydowało najwięcej uzbrojonych brodaczy.
Właścicielka
//ilu planujesz ze sobą brać?
//Planowałem, żeby tych, co wybiorą się na powierzchnię, było około tuzina, razem z Buenorem i Pwentem.//
Właścicielka
- Czekam na ciebie tam gdzie zwykle.
Uzbrojeni brodacze rezydowali w okolicach bramy.
Zaczął mówić do nich jak prawdziwy Krasnolud do Krasnoludów, a mianowicie zaczynając od słowa "ku*wa."
- Ku*wa Wasza mać, siedzicie tutaj i se odpoczywacie, sku*wysyny. A mnje jest potrzebna pomoc do wyprawy na śmierdzunce Elfy. Dziesięciu niech se zbiera broń i se ze mną idzie, a reszta ma się nie opi***alać.
Właścicielka
Jego słowa stały się prawdą. Nadszedł czas na wyprawę.
Ruszył tam gdzie zawsze, czekając na inne Krasnoludy.
Właścicielka
Po niedługim czasei wszyscy byli gotowi na wyprawę w umówionym miejscu.
No to pora ruszyć tunelem na górę.
Właścicielka
//jak długi jest ten tunel?
//No długi, z podziemi na samą górę byłoby kilkadziesiąt metrów.//
Właścicielka
Wyruszyli, a twoarzyszły im nietoperze.
To nic dziwnego, więc szli dalej.
Właścicielka
Zbliżali się do powierzchni.
- A dokąd konkretnie zmierzamy? - zapytał któryś z tyłu.
- Najpierw na powierzchnię, a później zasadzkę zrobimy koło zachodniego wieżowca, tam jest najwięcej śmierdzuncych Elfów.
Właścicielka
- Naprawdę?
- Wątpisz w kompetencje? A w pysk chcesz?
Tamten zamilkł.
I z tym wesołym akcentem maszerowali dalej.
Właścicielka
Kubuś
Dotarli wspólnie na dół, gdzie widać było śnieżne ślady łap. Całkiem sporych, swoją drogą.
Właścicielka
//jest dobrze, śnieżne
Takie białe
//Wolałem się upewnić, teraz chociaż wiem, że to jakiś Yeti czy inny potwór śnieżny.//
- Chłopy, broń w łapę i za mną. Dorwiemy szczura co nam w norze grzebie. - powiedział do reszty, sam zaś poprowadził grupę po śladach, w prawicy trzymając niezawodny topór, w drugiej dłoni zaś nabity pistolet skałkowy.
Właścicielka
I tak sobie szli, czując w powietrzu dziwną aurę.
No szli, trzeba zabić źródło tej aury. Buenor miał więcej niż ochotę, aby powiesić sobie łeb tego stwora nad kominkiem.
Ku*wa.
Był do nich odwrócony tyłem, bokiem czy przodem?
Właścicielka
Na razie bokiem, ale wlasnie się do was obrócił.
Czyli miał łeb w idealnym położeniu.
- Chłopy, celować w łeb i zabić gnoja! - krzyknął, celując z pistoletu w głowę bestii. - Chcę mieć futro tego sku*wiela nad kominkiem! - dodał i zakończył swoją wypowiedź wystrzałem.
Właścicielka
Misiek zaryczał i zakrył łeb swą łapą, po czym rzucił się w stronę twych kamratów.
Przeładowanie giwery mijałoby się z celem, więc chwycił oburącz topór i ustawił się tak, aby zadać cios i zatopić jego ostrze w czaszce niedźwiedzia.