Właściciel
Krasnoludy nie zdradzały żadnych wrogich zamiarów, nie zdradzały żadnych zamiarów, tylko od czasu do czasu popijając z manierek lub piersiówek.
Im więcej popiją, tym mniej trzeźwo będą myśleć. Chociaż, czy krasnolud może się od tego upić?
Rozmyślał nad tym, będąc skupionym na ich r*chach.
Właściciel
Nie wykonywali w sumie żadnych, poza zdawkowym przechylaniem szyjki butelki, co najmniej od czasu do czasu szczelniej okryli się futrami i skórami.
Nie przerywał poprzedniej czynności.
Właściciel
I w takiej podejrzliwej naturze minął Wam cały, krótki w tych okolicach, dzień, Krasnoludy zaś wzięły się za rozbijanie obozu.
Wziął się za rozbijanie swojego. Jeżeli miał.
Właściciel
Mieliście, na pięć osób, a że było Was trzech to spokojnie się pomieścicie.
No to dobrze. Rozłożył więc i spojrzał na porę.
Właściciel
Popołudnie, dość wczesne, ale ciemno jak w środku nocy. W sumie nic dziwnego, kolejne uroki tego mroźnego zadupia.
Musi się przyzwyczaić. Szkoda, że mało też wiedział o sposobie przetrwania w tych warunkach. No nic. Ma metodę. Będzie patrzeć co krasnoludy robią i po nich powtarzać... no może poza chlaniem.
Właściciel
Głównie to oni chlali, choć rozpalili też spore ognisko i otoczyli je głazami, aby wiatr go nie zgasił, zebrali także zapas drewna na opał, żeby nie łazić po nocy i nie kusić różnych potworków, które też akurat wyszły coś przekąsić.
To się dosiadł, słuchając, czy opowiadają jakieś ciekawe historie.
Właściciel
Może i opowiadali, ale widać, że nie mieli na to ochoty w towarzystwie Elfa, więc niemalże od razu zamilkli, gdy tylko się pojawiłeś.
Szkoda trochę, siedział więc dalej.
Właściciel
W końcu przysiadła się też reszta Twoich kompanów, wtedy Krasnoludy odeszły do namiotów lub też nakarmić Wku*wy, a przy ognisku został tylko jeden, smętnie pociągając raz za razem z flaszki.
Trochę go już ta nienawiść irytowała. A mógł ruszyć sam.... trudno, błędu już raczej nie naprawi. Siedział więc tak.
Właściciel
- Ch*jowa pogoda, nie? - zagadnął Was niespodziewanie Krasnolud. Jakoś nie możesz być pewien czy jest to przejaw sympatii czy efekt syndromu pustej flaszki.
Najpewniej to drugie. Nie wzięliby przecież do swojej bandy kogoś, kto nie jest rasistą.
- Ano. Zawsze taka bywa?
Właściciel
- Piździ, tyle Ci powiem. Czasem mniej, czasem mocniej. Ale jak się mieszka w cieplutkich górach to się tego aż tak nie czuje.
- A czy wpływa ona jakoś na zachowanie tutejszej zwierzyny?
Właściciel
- Że w sensie? - spytał, drapiąc się po drodze i definitywnie nie łapiąc, o co Ci dokładnie chodzi.
- No, czy przykładowo Yeti są bardziej agresywne podczas śnieżycy, niż podczas normalnej pogody?
Właściciel
- To są cholerne potwory, agresywne, ku*wa ich mać, zawsze. Zawsze, jasne?
- Zawsze, jasne. Często tu bywasz?
Właściciel
- Z raz, dwa razy na miesiąc jeździmy z chłopami pohandlować trochę z Dekapolis do Verden i na odwrót.
- Wiele lat już to robicie?
Właściciel
- Ze trzy, albo coś koło tego. A Wy nowi, nie?
- Tia, pierwszy raz. Jakieś porady na dalszą drogę?
Właściciel
- Uważajta na Yeti, Nordów i Lodowe Olbrzymy, ich wszędzie pełno, a do tego lubią sobie na podróżnych napaść.
- Z yetim to ja już miałem okazję się zobaczyć. Każde z tego jest tak samo niebezpieczne, czy jednak któreś z nich się wyróżnia?
Właściciel
- A widziałeś kiedyś Lodowego Olbrzyma? Jakbyś zobaczył to by się w gacie zesrał, zwłaszcza jakby miał jakąś broń i nie był sam.
- Skoro użył Pan liczby mnogiej, to jak rozumiem jest ich dużo?
Właściciel
//On akurat użył liczby pojedynczej, bo powiedział "Lodowego Olbrzyma," a nie "Lodowych Olbrzymów," także ten...//
//A końcówka? "I nie był sam"? Czy chodzi o jakieś inne stworzonka?
Właściciel
//A, o to Ci chodziło.//
- Dużo? No niewiele, jakby brać pod uwagę całą cholerną populację na całym ku*wa kontynencie, ale z reguły zasadzają się sami lub w małych grupach po dwóch, trzech góra. A nawet jednego trudno upie**olić, możesz mi wierzyć. Próbowałem.
- A strzelić w oczy wystarczy? Czy nie da jak się strzelić?
Właściciel
- Jeśli będziesz mieć okazję to próbuj, chociaż wiesz... Lodowy Olbrzym nie da Ci ich wiele.
- A pokonaliście tego olbrzyma, czy tylko uciekliście?
Właściciel
- Jak z Tobą gadam, to chyba wiadomo, że uciekliśmy, nie?
- Mógłbyś opowiedzieć więcej o tym? Jak go spotkaliście?
Właściciel
- To było już niedaleko od Dekapolis, w lokalną zimę, czyli Wasze lato. Przejeżdżaliśmy drogą obok gór, wtedy jeden rzucił przed nasz wóz kamień, a drugi rzucił się na nas z toporem. Cholerne bydlaki. Jak dla mnie to powinni to wszystko wytłuc i byłby spokój.
- A my będziemy jechać tą samą drogą? I jest ktoś, kto może się z nimi mierzyć?
Właściciel
- Dróg jest wiele, jakby była tylko jedna, to nikt by nią nie jeździł. Wszędzie by się bandyci czaili. Z nimi? Nie wiem, nigdy nie widziałem, żebyś ktoś jakiegoś usiekł. A tacy, co tak gadają, zwykle schlani w trzy dupy byli, więc tym bardziej im nie uwierzyłem.
- A ta, którą my będziemy przejeżdżać. Jak sądzisz, duże jest ryzyko spotkania takiego giganta, lub też bandytów?
Właściciel
- Bandyci będą na pewno, ale ciężko powiedzieć coś więcej.
- Ktoś nie próbował raz na zawsze wypędzić bandytów?
Właściciel
- Jak wypędzisz jednych, przyjdą następni. I tak do usranej śmierci.
- To są jakieś zorganizowane bandy, czy pojedyncze grupy?
Właściciel
- A skąd ja mam niby to, ku*wa, wiedzieć? Bandyci to bandyci.
Z racji tego, że skończyły mu się pytania, czyli też temat do rozmowy, to siedział w milczeniu.