Właściciel
Dzikie Pola to nazwa krainy, która mieści się między Mroczną Puszczą, Głazogarbami, a Martwym Bagnem.
Jest to głównie teren nizinny, pokryty rozległymi łąkami, pastwiskami i wrzosowiskami. Innej roślinności brak, jedynie w sąsiedztwie Mrocznej Puszczy rosną drzewa. Natomiast wiele pagórków, wyżyn i pojedynczych głazów znajduje się w pobliżu Głazogarbów. Natomiast sąsiedztwo Martwych Bagien dało nieco rzek, jezior i bagien.
Okolicę tę zamieszkują dwie rasy: Krasnoludy i Gobliny. Gobliny prowadzą koczowniczy tryb życia, a Krasnoludy żyją w górach. Sąsiedztwo Głazogarbów sprawiło, że miejscem tym zaczęli interesować się Stalowi Ludzie, którzy zaczęli kolonizację tych ziem, sprowadzając osadników. Chronią ich osobiście lub za pomocą opłacanych przez siebie najemników. Dzięki nim na tych niemalże bezludnych terenach wsie, małe miasteczka i pojedyncze chaty wyrastają jak grzyby po deszczu. Okoliczni mieszkańcy trudnią się głównie polowaniem, górnictwem, hodowlą zwierząt i produkcją miodu. Największym miastem jest tak zwany Gród, więc warowna twierdza, gdzie mieszkają lokalne władze Stalowych.
Niewielu jednak wie, że to miejsce zamieszkują rasy starsze i bardziej złowrogie od Goblinów, Krasnoludów i ludzi. Puszcze i lasy zamieszkują Wilkołaki, a ruiny wszelkiej maści - Wampiry. Z inicjatywy tych ostatnich wybuchła wojna między tymi pięcioma rasami, która trwa do dziś.
Warto wspomnieć, że na tych terenach znajduje się wiele ruin świątyń, zamków i fortec Pradawnych, które mają w sobie nadal wiele z dawnej mocy, a także kryją w sobie wiele artefaktów...
Właściciel
FD_God:
Trafiłeś wraz ze swoją wesołą gromadką na Dzikie Pola. Jak okiem sięgnąć puste łąki.
-Ach, piękne łąki pełne... Niczego... To dokąd pierw ruszamy, gdzie ci wasi sprzymierzeńcy czy też wrogowie?
Właściciel
- Musimy ustalić plan działania, a zrobimy to u Krasnoludów. Gobliny mogłoby być niezbyt ufne wobec Ciebie, a Wilkołaki... cóż, one nie ufają nikomu poza Wilkołakami. - odparł mieszaniec i pognał konia, zjeżdżając z drogi i ruszając na północ.
-Bezpieczeństwo własne przede wszystkim.- Powiedział przyśpieszając nieco swój lot, by za nimi nadążyć.
Właściciel
Udało się to bez problemów, w końcu nie gnali galopem. Ostatecznie zatrzymali się przed sporą górą.
-Wejście jakoś magicznie zasklepione czy też swoje miasto mają gdzieś na szczycie? Ciężko czegokolwiek innego spodziewać się po krasnoludach.
Właściciel
- Magia Ziemi. - mruknął Krasnolud i zsiadł z konia. Wszyscy uczynili to samo, a on podszedł do skały, zdjął pancerną rękawicę, przyłożył dłoń do skały i zaczął coś mamrotać.
-Mądre zabezpieczenie, nie powiem.- Przystanął obok całej reszty, liczył że wejście będzie w miarę przystosowane do jego gabarytów.
Właściciel
Krasnal specjalnie poszerzył je dla Ciebie i pół-Wilkołaka. Było ciemne, ale dokładnie ociosane. Krasnolud szedł pierwszy, a wejście przesuwało się przed nim. Goblin ruszył za nim od razu, a Wilkołak czekał na Ciebie, zapewne by zamknąć pochód.
Ruszył zatem zaraz za goblinem skoro nie mógł iść jako ostatni, jemu ciemność i tak nie przeszkadzała na tyle, żeby kompletnie nic nie widział, a może i tak ktoś zaraz rozpali jakąś pochodnię.
Właściciel
Niestety, nie było pochodni, ale za to korytarz był prosty i miał równą podłogę, więc potknięcie się graniczy z cudem.
-Czyli tylko krasnoludy wspomogą nas w boju czy można jeszcze liczyć na te pozostałe sprzymierzone klany?- Spytał tak idąc za nimi ostrożnie, by nie wpaść na goblina.
Właściciel
- Są dwa Klany Krasnoludów, Pięć Klanów Goblinów i jeden Klan Wilkołaków. Wilkołaki są ze mną, a pozostali mają pod swoją komendę po jednym. Na początek starczy. - odpowiedział idący za Tobą. - Z tego, co mówił Mag, Twoje zdolności też się przydadzą.
-W końcu po coś tu jestem, jakiś użytek z moich umiejętności się pojawi. Gdzie pierw zaatakujemy, gobliny?
Właściciel
- Właśnie po to tu idziemy: Żeby ustalić plan działań. - odpowiedział dla odmiany Krasnolud.
-Zrozumiano. Ile w ogóle łącznie jest tych wrogich klanów? W dodatku chyba chcecie wyprzeć stąd Stalowych?
Właściciel
- Przeciwko nam są cztery Klany Goblinów, jeden Klan Krasnoludów i jeden Klan Wampirów. Plus wszyscy ludzie. - wyjaśnił Ci Goblin, a po chwili przed Wami nagle pojawiło się światło, co znaczyło, że trafiliście wreszcie na koniec tunelu i główną salę.
-No to czeka nas sporo roboty, mam nadzieję, że mi się to opłaci tak jak i wam.- Powiedział i wreszcie z resztą weszli do tej głównej sali.
Właściciel
Była to sala urządzona typowo po krasnoludzku: rzeźby z marmuru, srebrne ozdoby wszelkiego rodzaju i wielkości, w oddali słychać było kucie młotów kowalskich, nie brak było także brodatych rzemieślników, kupców, górników i kowali. Poza nimi naliczyłeś około trzech tuzinów żołnierzy, każdy chronił swoje ciało tarczą, hełmem oraz zbroją lub kolczugą, a za broń służyły im bojowe młoty i topory różnego typu. Nad sobą zauważyłeś wygięty łukowato, kamienny most, na którym stały balisty oraz kusznicy.
- Nie ma to, jak, ku*wa, w domu. - powiedział Krasnolud. Może i nie widziałeś, ale dałbyś rękę, lub inną ważną kończynę, że otarł teraz wierzchem dłoni łzę spływającą po policzku, nim znów założył rękawicę.
-Krasnoludzki nacisk na militaria zawsze mnie ciekawił, raczej nigdy nie słyszałem o jakimś krasnoludzie piszącym wiersze.- Zarechotał nieco, po czym nieco zaciekawił się faktem tak rzadkiego widoku jakim jest łza szczęścia u krasnoluda.
Właściciel
- A żebyś się zdziwił! - podchwycił Krasnal. - Mamy nasze "Ballady." Na przykład "Ballada o dwóch cyckach," "Ballada o tym, co kufla szukał, i to pełnego," albo "Ballada o krzywej mordzie." Wszystkie są, ku*wa, piękne.
-No to zwracam honor, widać, że potraficie pisać wiersze ku temu czego komu najbardziej trzeba. Może będzie mi dane pewnego dnia usłyszeć przy piwie jak ktoś to wygłasza.
Właściciel
- Jak wygramy, to usłyszysz nie jedno.
-Oby, oby.- Powiedział śmiejąc się jeszcze.
Właściciel
Krasnolud nie odpowiedział, a jedynie znów ruszył przodem, prowadząc Was kolejnymi korytarzami, aż trafiliście pod żelazne wrota pilnowane przez okutych w metal od stóp do głów wojowników, z czego każdy dysponował długim toporem dwuręcznym. Wasz przewodnik jedyne skinął im głową, a oni otworzyli bramę. Trafiliście do dużego pokoju, gdzie centralne miejsce zajmował kamienny stół i kamienne krzesła przykryte skórami i futrami. Były również pochodnie dające światło i palenisko, które ogrzewało ten niezbyt ciepły przybytek. Wszyscy rozsiedli się na krzesłach, a gospodarz powiedział:
- Zaraz zaczniemy naradę, ale dopiero, gdy pojawi się mój zaufany Krasnal.
Dla niego chyba też jakieś miejsce się znalazło to postanowił je zająć o ile jeszcze ten zaufany Krasnal miał mieć własne.
-Czekajmy zatem.- Powiedział no i tak jak mówił, czekał.
Właściciel
Nie czekaliście długo, bo po chwili po korytarzu dało się słyszeć kroki obutych stóp i jakąś sprośną piosenkę, a po chwili drzwi stanęły otworem, a w nich pojawił się osobliwy Krasnolud. Miał czarne włosy, brodę i wąsy, wszystko długie, bo niestrzyżone, oraz tłuste. Na sobie miał osobliwy pancerz, który właściwie pełen był kolców różnego rodzaju. Największe miał na knykciach rękawic, kolanach, łokciach, barkach i przedramionach. Posiadał także hełm, również zakończony wielkim szpikulcem. Co ciekawe, nie posiadał on żadnej broni w rodzaju topora. No i śmierdział. Zwyczajnie cuchnął, jakby nigdy się nie mył.
- Panowie, oto Thybedrolf Pwent, mój zaufany szałojownik. - wytłumaczył Oghren i jako pierwszy zaprosił go do stołu. Krasnolud, skrzypiąc, zajął miejsce i zmierzył każdego wzrokiem. Jako że Ciebie widział po raz pierwszy, to właśnie na Tobie zatrzymał go na dłuższą chwilę.
Jak to dobrze, że nie miał nosa, nie musiał przeżywać z innymi tych zapachów.
-Miło poznać... No to może przejdźmy do rzeczy, chyba że ktoś ma jakieś obiekcje.
Właściciel
- A kim Ty jesteś, hę? - zapytał Pwent. - Pierwszy raz Cię tu widzę, a i pachniesz jakoś dziwnie.
-Niech to tym powie twój przyjaciel, ja tu jestem tylko, by pomóc z tymi problemami z innymi klanami... No i ja nie pachnę w żaden sposób, chyba że jesteś w stanie wyczuć zapach metalu.
Właściciel
Oghren rzeczywiście za Ciebie poręczył, jednak Pwent wycedził:
- Będę mieć Cię na oku.
-Możesz nawet na dwóch, ja tutaj jestem dla własnych, późniejszych korzyści.
Właściciel
Prychnął coś i mruknął pod nosem, ale wrócił na miejsce.
- A więc, mój szałojowniku? Jakie są nasze siły? - spytał Oghren.
- Pięćdziesięciu bitnych zbrojnych, trzy balisty i dwudziestu kuszników. Nasi szpiedzy donoszą, że sąsiedni Klan Krasnoludów podda się bez walki.
-Znaczy się tylko ich nastraszyć, a oni już sami rzucą broń? Raczej nie będzie tutaj wysyłania dyplomatów z paktami o poddaństwie.
Właściciel
- Pójdziemy na nich z armią, a jak się to dalej ułoży, to nie wiem.
-Im mniej walki tym lepiej dla mnie, najgorzej chyba dopiero będzie z innymi klanami...
Właściciel
- Z pozostałymi będzie trzeba walczyć, ludzi przegnać, a Wampiry wybić do nogi.
-Może chociaż część z tych poza wampirami się przyłączy do nas... Dużo tych wampirów?
Właściciel
- Nie więcej niż trzydzieści. Ale mogli poszerzyć swoje szeregi.
-Wilkołaki nam pomogą z tymi wampirami? Bo tak hipotetycznie położenie trzydziestu jest raczej nieco trudne nie posiadając maga światła.
Właściciel
- Za Wampiry weźmiemy się na końcu, jak pokonamy inne Klany Goblinów i Krasnoludów, zyskując ich wojska. - wyjaśnił dla odmiany człowiek.
-No to kiedy zaczynamy? Roboty przed nami całkiem sporo.
Właściciel
- Dziś będziemy jeść i chlać. - zarządził twardo Oghren.
-Proszę bardzo, mi jednak tego nie potrzeba. Pożywiam się energią i to mi w sumie wystarczy.
Właściciel
- Nie pijesz piwa? - spytał z przestrachem szałojownik. - Czym Ty, ku*wa, jesteś...?
-Kimś kto w przyszłości chciałby znowu je wypić, ale obecnie nie może tego zrobić. Dlatego też jest to jeden z powodów, dla których tu w ogóle jestem.
Właściciel
- Czyli narażasz życie, żeby w przyszłości móc pić piwo?
-Za coś warto żyć, nie?- Zaśmiał się rozkładając ręce.
Właściciel
- Zmieniłem zdanie, jednak Cię lubię. Jak się zwiesz?