Właścicielka
Księżycowa przechodziła tędy. Nie miała zbytnio wielkich zamiarów.
Książe Leonardo biegł przez las. Uciekał przed pożarem, zatrzymał się pod drzewem aby złapać oddech.
Właścicielka
Kotka zauważyła zdyszanego kocura. Miała zamiar mu jakoś pomóc
- Coś się stało? mogę ci jakoś pomóc?
- Dam sobie radę... - Tylko tyle umiał wydyszeć. Ciągle czuł zapach dymu. Zemdlał.
Właścicielka
Pobiegła po swoje siostry. Gdy przybyły, Ruda wylała wodę z miski którą znalazła w okolicy.
Obudził się. Wstał i wyprostował się, po czym przyjął dumną pozę.
- Gdzie... Gdzie jest mój pałac?!
Właścicielka
- Chodzi ci o ten wielki obóz dwunogów? Spalił się.
Powiedziała bez większych uczuć Ruda.
- Jak śmiesz tak mówić! Gdybym w nim był kazałbym ci ściąć głowę! - Powiedział nieco głośniej Książe.
- Nazywam się Książe Leonardo. A wy? - Zapytał się.
Właścicielka
- Jestem Ruda Noc, a to Aksamitna i Księżycowe Pióro.
Księżycowa chyba się zakochała...
- Miło mi was poznać. Bardzo dziękuje za uratowanie. Czy mogę zostać z wami?... No wiecie... Być członkiem waszej grupy...
Właścicielka
- Oczywiście!
Powiedziała Księżycowa zanim Ruda zdążyła zaprzeczyć.
- Dziękuje! - Książe wstał.
- Gdzie idziemy?
Właścicielka
- Może nad pewien wodospad niedaleko osiedla dwunogów?
Powiedziała Aksamitna. Za to Księżycowa nadal wpatrywała się w kocura.