Właściciel
Ten teren obejmuje kilka wsi na przedmieściach Lavalek, okoliczne pola i lasy, a także ufortyfikowany obóz Armii Królewskiej, która tu stacjonuje. Nieumarłych jest tu niewielu, a Orków nie ma wcale, więc ludzie próbują żyć jakoś normalnie. To też stąd ruszają wyprawy Milicji oraz Armii Królewskiej do miasta, by walczyć z Nieumarłymi i Orkami, z różnym szczęściem.
Można tu znaleźć ochronę i opiekę, a także nieco leków i żywność. Na okolicznych polach, poza zbożem i warzywami, hoduje się też pewną roślinę, z której uzyskuje się najlepsze medykamenty i środki przeciwbólowe, które nazywa się tak jak roślinę: Barq.
Nietrudno tu też o pracę, bo Milicja i Armia prawie zawsze mają większe i mniejsze zlecenia dla chętnych zarobić nieco złota.
Konto usunięte
Gregor siedział samotnie przy ognisku w obozie, jego hełm leżał koło niego a jego halabarda była oparta na jego barku, jadł w tej chwili swoją racje
Właściciel
Tym razem było to kilka kromek chleba i talerz jakieś chudej zupy. Może i nie była smaczna, ale pokrzepiła go nieco i rozgrzała, zwłaszcza, że zapowiada się chłodny wieczór. Choć zostało do niego jeszcze kilka godzin.
Szedł sobie po ulicy rozglądając się za jakimiś ciekawymi wydarzeniami.
Konto usunięte
Gregor kontynuował jedzenie zupy, w czasie tej równie ciekawej czynności, rozmyślał o tym jak mu się poszczęściło że nie musiał stać na warcie dzisiaj
Właściciel
Skwarek:
Ulicy tu nie było, gdyż znajdowałeś się poza miastem. Szedłeś gościńcem, a nie działo się tu nic ciekawego, właściwie jak zwykle.
Degant:
Szczęście czy nieszczęście, będzie mógł się cieszyć, gdy nie otrzyma warty w czasie zbliżającej się jesieni czy zimy.
Konto usunięte
// The winter is coming
Dokończył jedzenie,ubrał hełm, halabardę mocno chwycił i ruszył na mały spacer po obozie
Właściciel
//"Zima znów zaskoczyła mieszkańców Lvalek. Zimno w ch*j, ale chociaż Zombie śmiesznie wyglądają, jak ciągle przewracają się na lodzie." - z relacji ostatniej zimy, reportera Karla Danti.//
Obóz żył swoim życiem: Wystawiano warty, odbierano racje żywnościowe, ćwiczono władanie bronią, grano w karty, pito alkohol z kontrabandy. Cóż, nic niezwykłego. Mógłbyś dać głowę, że każda inna Armia, nie tylko Armia Straceńców, ma podobne warunki. No, może czasem mają więcej Nieumarłych.
Konto usunięte
Gregor zaśmiał się pod nosem, albowiem rok temu przeklinał fakt że należał do Armii Straceńców, jednak teraz, no cóż na tej linii frontu panuje względny spokój, żarcie fakt faktem mogło być lepsze ale nie będzie narzekać
-Nudy, nudy i jeszcze raz nudy...
Powiedział cicho pod nosem. Zaczął szukać tablicy ogłoszeń.
Właściciel
Skwarek:
Brak tu takiej. Tylko Armia i Milicja dają tu zlecenia i wolą zlecać je ustnie.
Degant:
Owszem, obecnie nie działo się nic niezwykłego, okolica była spokojna, no może poza ciągłymi walkami w Robotniczej Dzielnicy.
Konto usunięte
Żyć, nie umierać pomyślał pomyślał Gregor dalej przechadzając się przez obóz
Właściciel
Nie zauważył nic szczególnie ciekawego.
Gotryk wyskoczył z dachu ostatniego budynku wbił się kilofem w ścianę drugiego, podciągnął i ruszył dalej, tuż ku wygodnemu wejściu na mur które sam stworzył. Zanim jednak zaczął wspinaczkę rozejrzał się czy nie czekają na niego, już na owym jakieś "niespodzianki".
Właściciel
Co najmniej jakiś patrol Milicji, który te mury patrolował.
Tak też nie przejmował się tym i ruszył na górę aby zaraz przywiązać linę na górze, w jakimś mało widocznym miejscu i zejść na dół.
Konto usunięte
Gregor spojrzał na swoją halabardę i uznał że powinna warto było by ją naostrzyć, więc poszedł do kowala
Konto usunięte
Revar leżał w swoim łóżku, jego zbroja była na stojaku, a miecz przy łóżku. Od czasu do czasu podchodził podkładać do pieca.
Właściciel
Bilo:
Udało Ci się to i dotknąłeś stopami twardego gruntu.
Murzyn:
Łóżko było miękkie, ogień przyjemnie grzał. Czegóż chcieć więcej?
Degant:
Więc poszedłeś tam, choć kowal był pewnie zajęty, jak zawsze, A Ty mogłeś naostrzyć broń sam, wystarczyło znaleźć osełkę.
Linę postanowił zostawić na miejscu, i tak była dość dobrze ukryta i raczej nikt by się nie trudził kradnięciem czegoś takiego więc i ruszył w stronę lasu, a gdy znalazł się na granicy swego domostwa zagwizdał aby dać znak Brisowi że to on się zbliża.
Konto usunięte
W sumie po to poszedł do kowala, żeby go zapytać czy ma jakąś osełkę na zbyciu
Konto usunięte
Usiadł na podłodze i zaczął się modlić. Zaraz po modlitwie ubrał swoją zbroję, wziął miecz i ruszył do lasu.
Właściciel
Degant:
Kowal najwidoczniej był zajęty, gdyż wywiesił na drzwiach kuźni kartkę z napisem "Nie przeszkadzać," a osełki zostawił w skrzyni przed drzwiami.
Murzyn:
I ruszyłeś do lasu. Był on pełen drzew i krzewów, ale brakowało zwierząt. Żadnych nie widziałeś, ale słyszałeś kilka ptaków.
Bilo:
Usłyszałeś ryk i zobaczyłeś jak niedźwiedź wynurza się z krzaków, z pyskiem całym we krwi.
Konto usunięte
Przechadzał się po lesie w poszukiwaniu jakichś ciekawszych miejsc na odpoczynek.
Właściciel
Mógł zdrzemnąć się na kępce mchu, pod krzakami, albo i na dostatecznie grubej gałęzi jakiegoś drzewa.
- Coś ty znowu ubił ?- zaśmiał się obejmując pysk niedźwiedzia w geście sympatii -. Prowadź no na łowisko jeśli możesz bom sprzedał całe nasze ostatnie zdobycze.
Właściciel
Niedźwiedź, jakby z dumą, poprowadził Cię do okazałego jelenia, rozciągniętego na polanie, jakieś czterdzieści metrów od chaty. Miał już rozpruty brzuch i wyżarte wnętrzności, ale mięso, czaszka, rogi i kości wydawały się w większości nienaruszone.
- Dobry Bris.- pogłaskał go pogłowie zabierając się za odcinanie poroża oraz nóg, a gdy skończył jedną rzucił bestii -. Miejże trochu więcej z tego.
Gdy zaniósł wszystko do chaty spróbował przeciągnąć cielsko do środka aby zgarbować skórę i zebrać kości.
Właściciel
Drapieżnik z radością zabrał się z pożeranie skóry i mięsa, a potem za kruszenie kości swymi szczękami.
Ty natomiast zatachałeś wszystko do siebie i zdołałeś wyjąć z truchła będące w co lepszym stanie kości i nieuszkodzone kawałki skóry.
Gdy wszystko było skończone umył ręce w strumyku płynącym przy domu, rozejrzał się za swoją fajką i usiadł na fotelu bujanym przed chatką radośnie sobie ową popalając i odpoczywając przyglądając się okolicy.
Właściciel
Okolica była spokojna: Ptaszki śpiewały, słońce zaczęło kłaść ostatnie cienie na drzewa, gdyż niedługo zajdzie, a niedźwiedź właśnie wracał do chaty.
Konto usunięte
Znalazł jakąś wygodną kupkę mchu i tam zaczął medytować. Robił to około 2 godziny po czym ruszył do miasta.
Właściciel
Gdy wracałeś, zmierzchało już.
Tak też dał zwierzęciu umościć się gdzieś obok niego i posiedzieli tak z godzinkę czy dwie w miłej ciszy. A gdy skończyli Gotryk otworzył drzwi domu, wpuścił zwierzaka i zaryglował je w razie ataku zarażonych, zrobił to samo zasłaniając je ciężkimi drewnianymi żaluzjami i położył się na stosie futer które służyło mu za łóżko aby zażyć zdrowego snu.
Właściciel
Niedźwiedź zasnął pierwszy, a Ty zaraz po nim.
Tak też gdy rano wstał ponownie otworzył swoje domostwo, po czym rozpoczął przygotowania na polowanie, kusza, statyw, ciężkie bełty które miały rozpadać się w ciele niczym szrapnele powodując rany, kilka zatrutych słabą trucizną powodującą osłabienie.
I tak jakoś po godzinie przygotowań wraz z Brisem ruszył na swoje łowisko na którym zazwyczaj rozpoczynał tropienie Jeleni. Obydwoje przemieszczali się bardzo cicho, gotowi do polowań.
- Bris węsz.- stwierdził gdy dotarli na miejsce w którym ostatnio widzieli małe stadko -.
Właściciel
Posłusznie wzniósł łeb w górę i zaczął wciągać powietrze swoimi wielkimi nozdrzami.
Nie przeszkadzał mu, dał mu nawet prowadzić jeśli coś wyczuł.
Właściciel
Owszem, wyczuł. Najpierw zaczął prowadzić Cię powoli, a później puścił się biegiem.
A on zanim powoli stąpając z już dobytą kuszą tak żeby przygotować się do wystrzału.
Właściciel
Niedźwiedź biegł nadal, a nawet przyspieszył, i zostałeś sporo z tyłu.
- Ku*wa mać Bris..-stwierdził ciężej sapiąc ale wciąż starając się nadążyć za swoim zwierzakiem -.
Właściciel
Udało Ci się to, gdyż nagle stanął jak wryty, nadal węsząc. Czyżby nagle zgubił trop?
Konto usunięte
Mimo pory dnia ruszył do miasta, przecież to najlepsza pora na łowy.
Właściciel
I ruszyłeś tam. A może by powiedzieć do jakiej dzielnicy konkretnie?
Właściciel
//Zmiana tematu. Zaczynasz.//
Zatrzymał się opierając się z lekka o jedną z łap zwierzęcia ciężko sapiąc.
- Wiesz że z tym całym sprzętem nie mogę tak zapi**dalać.. ale prowadź dalej. Śmiało.
Właściciel
Nagle usłyszałeś potężny ryk, przez który ptaki zerwały się z drzew, a Twój majestatyczny kawał niedźwiedziego sku*wysyna położył się i zasłonił łapami uszy i oczy, jakby... bał się, tego czegoś.
- O sku*wysyn..Bris, spi***alamy.. po cichutku.- stwierdził ładując do kuszy szrapnelowy bełt i cofając się -.