Właścicielka
Jest to mała jaskinia, a w środku znajdują się stare klatki wyrzucone przez dwunożnych.
Właścicielka
(Słońce)
Kocur wrzucił Kolorową do klatki i ją zamkną.
- Lepiej bądź posłuszna, albo sami cię niego nauczymy...- Powiedział i pobiegł do jego brata i reszty plemienia.
(Błyszczący)
Pobiegł do więzienia... Odplątał Kolorową z sznurów
- Uciekaj... Szybko!!
Właścicielka
(Kolorowa)
Kotka chciała się pozbierać do kupy, ale usłyszała kroki kilku kotów.
(Słońce)
- Bracie! wiesz, że uwalnianie więźniów jest niezgodne z naszym prawem, prawda? Nawet jeśliby uciekła, to powiedz mi, gdzie? Dwunożni mają swoje obozy naokoło naszego lasu, a sam las jest bardzo mały. Powiedz mi, gdzie miałaby uciekać?- Zapytał się wkurzony na brata Słońce.
(Błyszczący)
- Zamknij się bracie! Nie jesteś nikim ważnym!
Zabrał kotkę na grzbiet i uciekł do lasu.
(Gwazda Poranna)
Przyszedl na miejsce i spojrzał na Słońce.
- Co słabiaku, znowy brat ci plany pokrzyżował ? Gardzę wami, wami obojgiem. Tobą, bo robisz z siebie niewiadomo co, a nim bo uwalnia kotkè, na którą jakieś nadzieje były...
Właścicielka
(Słońce)
- Pójdziemy po prostu za jego śladami Gwiazdo Poranna. Plemię, za śladami Błyszczącego!- Krzyknął i obrócił się do brata.
- Nie jestem kimś gorszym.- Powiedział z wściekłością do brata.
(Błyszczący)
Wrócił do plemienia...
- Ja wami... Rządze
Złapał Słońce i zadał mu silny cios w twarz...
- Gwiazdo Poranno... Masz ochotę poćwiczyć?
(Kocur był czarny... Ale dla czego? Miał obrożę z kolcami, ale skąd ta zmiana koloru? Czy znormalnieje?
-Te Błystek, co ci się stało, że tak zmurzyniałeś ?
(*Jebłem*)
- Zgadnij Białasie...
- Zbyt dosłownie spenetrowałeś tyłek tamtej kocicy ?
Powiedział po czym mało nie pęknął ze śmiechu.
(Nie dobijaj mnie)
- Proszę cię
Deszcz zmył jego kolor futra (Ten czarny) i zepsuł obrożę.
Właścicielka
(Słońce)
- E brat! Poranny! A weź daj mu po władać chwilę, co ci szkodzi.- Reszta plemienia pokiwała w zgodzie i mianowała na jakiś czas Błyszczącego nowym "Przywódcą".
- Razem rządziliśmy, a teraz będziemy się wymieniać co kilka księżyców. A tak właściwie... To gdzie ta kotka? Mieliśmy z Porannym małe plany wobec niej...- Powiedział i zaczął ścierać krew z pyska.
- Bardzo przyjemne plany. A ty zachowałeś się tak samolubnie Błystek. To było wredne...
Właścicielka
(Słońce)
- Niema o co się martwić Poranny, słyszałem, że można jeszcze kogoś w okolicy znaleźć. Ciężarówka była, to kilka kotek jest. Ale tak szczerze, to ty wiesz gdzie ona jest?- Zapytał się z powagą Słońce.
(Kolorowa)
Kotka wreszcie znalazła drogę do obozu i chyba tego pożałuje...
- To raczej proste... skoro nasz brat o nią tak dba, to poszedł ją wypuścić na wolność do lasu, a skoro do lasu to znaczy, że nie daleko, ale tak by sama tu nie trafiła... jednakźe Słończyk podejrzewam, źe poniewaź ta dziunia została wywieziona to straciła orientacje hehe w terenie, a po tym wnioskujè iż...
Tu odsłania wyjście więzienia jeśli takowe jest.
- Jest mniej więcej tu.
Uśmiechnął się zbereźnie.
- A teraz za moje kalkulacje i wyliczenia naleźy mi się nagroda hehe...
wyszedł z więzienia.
Właścicielka
(Kolorowa)
Ledwo postawiła łapę przy więzieniu, a już ktoś do niej leci. Kolorowa zrobiła kroków do tyłu i powoli odchodziła od więzienia.
Poranny szybkimi susłami zapisanymi w kodzie genetycznym po egzotycznym ojcu dogonił i powalił Kolorową, po czym nachylił się nad nią i szepnął do ucha.
- Ładna jesteś. Zapewne teź i odwaźna skoro tu wróciłaś... widzisz skarbie, nasze plemie lubi porywać i uźywać sobie na takich kociczkach jak ty, ale nie ja. W tym tkwi mój problem, ale gdyby bracia ujżęli, źe zamiast się tobą " zająć" po prostu pußciłem cię wolno uznaliby mnie za głupca, słabeusza i pokrakę. Zrobimy więc coś dobrego dla nas wszystkich. Ja uchowam swoją reputację, ale będziemy udawać, że obojgu nam się podoba i później razem uciekniemy do lasu, oni będą myśleć, źe na drugą turę, a w prawdzie zaprowadzę cię bezpiecznie do terenów klanów, a przynajmniej znajdę ci kryjówkę i zadbam o twoje bezpieczeństwo i utrzymanie życia. Nie chcę śmierci niewinnej kocicy... Rozumiesz mój plan ? Zgadzasz się ?
Właścicielka
//Sorry Shadow//
(Kolorowa)
-Niewinnej kocicy? Hola Hola, kolego. Ty mnie chyba pomyliłeś z jakąś z Rzeki czy z Pioruna. Nie należę do tych, co chcą być ratowane. Gdzie miałabym wrócić? Pierwszy Klan mnie nie chciał, a drugi to zwykłe zabijaki. Sama potrafię o siebie zadbać i sama decyduje o sobie. Niech robią co im się żywnie podoba, ale wiedz,że nie jestem tchórzem.- O i co pan teraz na to powie? Kolorowa wiedziała,że może to był teraz jej największy błąd, ale nie miała zamiaru uciekać. Wydostała się z pod łap Porannej Gwiazdy i widziała, że jeden z braci Porannego do niej podchodzi.
(Błyszczący)
Zabrał Kolorową i pobiegł w las...
Poszarżował w stronę lasu widząc Błystka atakującego Kolorową po czym jednym skokiem przeskoczył ją zdejmujàc go z jego ofiary
- Ty jesteś debil czy tylko udajesz ? To praworządna kocica, jest na terenie naszego klanu przypadkiem, zaatakowałeś ją z zaskoczenia, ty niehonorowa świnio. Gardzę tobą Błystek. Traktuj to jak chcesz, ale nie pozwolè ranić jej bardziej. Tak to jest wyzwanie na ubitą ziemię. Niech wygra ten, którego bardziej los kocha.
Właścicielka
(Kolorowa)
Kotka wylądowała centralnie obok Wilka.
Patrzyła się jednak jak Poranny bije się z Błyszczącym.
(Wilk)
Popatrzył się na nią, nic nie mówił, powąchał ją... Samotniczka! Podwładna Ślepego ogona!... Warknął jak zamiauczał, jego miauknięcie brzmiało podobnie jak wycie wilka...
Przybiegł cały zakrwawiony udając mocne zdenerwowanie i zdyszenie.
- Szary... Szary, Napadli nas Samotnicy, porwali Błystka, broniłem go, ale nie udało mi się. Zabiłem jednego z nim, ale to na nic. Błyszczącego już nie ma. Za pewne go zabiją, albo upieką na ogniu... Biegli.. biegli na wschód...
Podszedł do Kolorowej
- Cenà twojego źycia, było życie jednego z nas. Los chciał, że padło na Błystka. Teraz jesteś wolna, ale com ci obiecał tego dopilnuję, będziesz żyła bezpiecznie.
Wrócił wzrokiem na Szarego
- Bracie, wśród samotników czasem dochodzi do współpracy. Powstają watahy, takie jak ta, co pojmała błystka. Ona była tu wcześniej, nie ma z nimi nic wspólnego oprócz tytułu samotniczki. A tak w ogóle, ja teź zamierzsm odejść. To nie ma sensu, za równi samotnicy, jak i klany rzucą się na nas, gdy dowiedzą się co robimy...
Idę więc wolno, a jeśli ty, ( zwrócił się do kociczki) pozwolisz, to ruszę razem z tobą. Bezpieczniej we dwójkę.
Właścicielka
(Kolorowa)
- Dobrze, możesz iść ze mną.- Powiedziała i zaraz potem wyszła do lasu.
- Idziesz?-Zapytała i podreptała dalej.
(Wilk)
Wilk nie wiedział co robić...
- Też zostaje samotnikiem... Pomogę wam... Błysk nie zasłużył na to plemię tak samo jak inni... Idę z wami! Wiem gdzie są samotnicy!
-No to ruszajmy.
Podbiegł do Kolorowej.
-Cena wysoka, liczę, że warto było i juź nikt cię więzić nie będzie. Wiesz... Tam w lesie widziałem też kogoś z klanu wiatru... Dziwna sprawa, ale poczułem puerwszy raz, jakby coś kierowało moim losem... czyżby gwiezdni na prawdę istnieli ?
(Wilk)
Podbiegł do kolorowej
- Idę z wami...
Właścicielka
(Kolorowa)
- Istnieją. Przynajmniej tak słyszałam od Mroku.- Powiedziała i miała nadzieje, że teraz już pójdą.
- Po co zrzuciłeś Błyska ze mnie, a nie pomogłeś mu?- No tak, to też jest ciekawe.
- Hm... Nie nawidzę, gdy samice cierpià...
(Wilk)
- Kochasie, idziemy do miasta... Na końcu miasta jest ziemia niczyja, uwolnimy samotników..
- Cicho... Miasto to średni pomysł. Chociaż uwolnienie samotników dobry.