Właściciel
Piękne małe miasteczko portowe, serce imperialnego wyrobu łodzi i dom wielu nordów, którzy dołączyli pod bandery imperium. Ogółem wioska głównie źyje z rybołóstwa, wycinki tundry północnej, wytwarzaniu tzw. Nordstali oraz wyrobie łodzi za równo rybackich jak i bojowych, czyli tego co nordowie mają we krwii..
Samo miato otoczone jest podobnie jak Gryphonhold trzema warstwami muru dzilàcymi ów miasto na trzy dystrykty. Dystrykty te mają nazwę od murów je okalających, odpowiednio:
Eris, Rosallie i Nithral patrząc od zewnątrz do centrum.
Umocnienia te wybudowano niedawno w celach obrony przed Lodowymi gigantami.
// Tylko na litość, nie odgryzać sobie kciuków ....//
Fanatyk stał na środku zimnego placu. Zewsząd widac było światła w oknach domów, karczm i innych tego typu miejsc. Plac był pełen ludzi i stoisk handlowych. W końcu jest tydzień Zimy
Wyciągnął spod pancerza złamany krzyż, znak rozpoznawczy Inkwizytorów Ciemności i ruszył w kierunku karczmy. Spod otworów w hełmie wypływała niebieska łuna.
Złamany krzyż wyglądał jak zwykle majestatycznie. Wszedł do karczmy. Była pełna wszelkiego rodzaju wojowników i magów. Bard przygrywał ludowi grającemu w Serce Arkady zwane inaczej Banstonem. Karczmarz polewal za pieniądze piwo ludowi.
Podszedł do karczmarza, katana była zapięta na jego plecach. Niebieska łuna świeciła się jeszcze mocniej z otworów w hełmie, a krzyż zaczął emanować ciemnością.
- Wody.
Jego głos był ochrypły, zimny i tajemniczy. Niebezpiecznie niski i basowy.
-Od razu mówię że nie masz tu czego szukać kultysto.
Powiedział podając mu wodę.
-20 koron
- Jak mnie nazwałeś heretyku?
Jego głos stał się gorszy, mówił kilkoma głosami na raz. Magią Thumaturgi zmusił karczmarza aby ten padł na kolana. Rzucił w niego pieniądze i odsłonił hełm... Ten widok był przerażający... Twarz cała w bliznach w większości spalona i oszpecona przez magię i trucizny... i baty. Wypił szybko wodę i założył hełm po czym ruszył do wyjścia uwalniając karczmarza od magii.
- Następnym razem spalę tą budę.
Z jakiegoś powodu nic mu się nie stało. Zamiast niego to ty leżałeś na podłodze. Złapał wszystkie pieniądze w locie.
-Brakuje jednej korony.
Oznajmił licząc pieniądze.
Wstał spokojnie nie zdziwiony tym i rzucił mu monetę. Po czym ruszył do wyjścia.
- Spalimy tę budę bracia.
Mruknął i wyszedł spokojnie. Rzucił jeszcze w drzwi karczmy mały sztylet z magii Ciemności i ruszył przed siebie przyzywając swego wierzchowca.
Drzwi się przed nim nie otworzyły.
-Wiesz że grożenie komuś w jego własnym domu jest niegrzeczne?
Ukłonił mu się.
- Wybacz w takim razie, leże smoka i twierdza Inkwizytorów przyzwyczaiły mnie do brutalności. Nie za bardzo umiem być miły dla ludzi. Mam prawie trzysta lat a tego się jeszcze nie nauczyłem.
Mruknął pod nosem.
-Zrób to jeszcze raz, a zabiję.
Powiedział karczmarz. Drzwi się otworzyły.
- Gdy ginie Inkwizytor czarne płaszcze ruszają do tańca.
Odwrócił się i odszedł powoli w stronę bramy miasteczka. Zawołał konia ponownie.
Ruszył przed siebie. Powoli przemieniał się w Drakena.
Wleciał w niebo i zaczął lecieć do pobliskiej wioski.
Gdy był w jej pobliżu wylądował i przemienił się w człowieka. Ruszyłdo niej spokojnie.
Wioska była mała. Jakieś 20 domów. Populacja 80 ludu. Byął noc więc ludzie spali w domach.
Wszedł do wioski spokojnie szukając jakiejś karczmy.
Zapukałdo najbliższego domu spokojnie.
Drzwi otworzyła piękna kobieta dopiero co przebudzona ze snu. W ręku trzymała świecę.
-Tak?
Zapytała śpiącym głosem.
Szedł do bramy spokojnie, nie śpieszył się.
Właściciel
Zatrzymali cię strażnicy
- Kto w jakim celu i na ile wchodzi ?
- Leonardi Shockley, spotkanie ze znajomymi, dzień maksymalnie trzy. -
Właściciel
- Dobrze ma pan paszport, czy to tylko tranzyt ?
Właściciel
- Dobrze, możecie wejść tylko przejdźcie przez tą brame energetyczną.
// tylko muzyki z Papers, pleas brakuje //
- Dzięki wielkie, powodzenia w robocie - Przeszedł przez bramę
Właściciel
- Chwała Morskiej Grani !.
Właściciel
Zobaczyłeś dzielnicę między pierwszym a drugim murem.
Poszedł poszukać jakiejś mapy rozglądając się za śladami hellsinga lub wieszczki
Właściciel
Morska grań nie miala jasno sprecyzowanego skrzyxowania po za tymi czterema z kaźdej bramy murów, na ktorych akurat ani mapy ani tablicy ogloszeń nie było, śladów znajomych brak
Więc rizglądał się za największymi tłumami, zapewne wieszcz takowe przyciągał.
Właściciel
Nigdzie takowych nie było...
Odprowadził gryfa do stajni i zapłacił za wikt, po czym rozejrzał się po mieście przy okazji sprawdzając co z pieczęcią po utracie ręki
//btw moge teraz przełączać tryby rękawicy wolą?\\
Właściciel
Paradoksalnie pieczęcie zamieniły się w perle wkutą w ramieniu lecz aktualnie byłeś zbyt blisko Hellsinga by jej uźyć, a rada Khazad-Arińska jeszcze nie dawała o sobie znać.
Nie miał nic lepszego do wyboru niż przechadzanie się i szukanie wzrokiem kogoś znajomego
Właściciel
Raczej od tak na ulicy nikogo takiego nie spotkasz... logiczne.
Rozejrzał się za jakąś karczmą
Właściciel
Były dwie 'Pod jormungarem' i 'Pod morskim dzikiem'
Właściciel
Widziałeß tłum ludzi zbiegnięty dokokoła jednego ze stołów.
Właściciel
Zobaczyłeś tam pewnego starego znsjomego diedzącego na stole i popijającego nordycki miód pitny.
Starał się podejść do stołu - Czy znajdzie się tu miejsce dla wędrowca? -
//moge zmienić nazwę organizacji bo ta hydra taka słaba\\
Właściciel
// no K. //
- O... wlaśnie o tym szanownym magu wam opowiadałem. Postawcie no panu kufel miodu, wszak sam Hydrobójca stoi przed wami.
Krzyknąl do tlumu Abraham Gabriel i zaraz ludzie zrobili ci miejsce i podali rzeczony kufel miodu
- No... Uszanowanie towarzyszu... śniegawica zmusiła mnie i Ulfhedina do wycofania się tutaj do karczmy. Wedlug podań coś wspólnego z tym mogą mieć lofowe giganty... ale to tylko ludowe bajania.