Właściciel
Taką nazwę nosi skupisko małych wsi na granicach Plugawych Ziem i Nirgaldu.
Ludzie żyją tu w glinianych lepiankach krytych strzechą i trudnią się polowaniem, wyrobem glinianych naczyń oraz pasterstwem. Hodują wielbłądy, owce i kozy. Swoje towary wymieniają w mieście, które również nosi miano Morawiq.
Najważniejszym punktem w okolicy jest duża osada, z której mieszkańcy zdobywają wodę i owoce.
Właściciel
FD_God:
Grupa Nadludzi zbliża się do pierwszych wsi.
-Panowie, toż to jest ziemia obiecana!
Właściciel
Zakrzyknęli entuzjastycznie wyjmując broń i szykując się do walki. Jednak lepszym określeniem tego co zaraz nastąpi będzie rzeź.
-Dobra, najważniejsze jest wejście. Wjeżdżamy na pełnej ku*wie, zabijamy, plądrujemy i na koniec palimy wraz z przyozdabianiem okolicy na nasz sposób, zrozumiano?- Rzekł śmiejąc się nieco chaotycznie, przygotował już swój topór do walki.
Właściciel
Kolejny, mrożący krew w żyłach, przerażający ryk potwierdził, że również są gotowi.
- Karawana! - krzyknął nagle Thrall pokazując na długi orszak widoczny na horyzoncie.
-Tempo! Nim ucieknie!- Wrzasnął pośpieszając swojego ogara by zaraz miał ruszyć przodem za rzekomą karawaną.
Właściciel
Nie było z tym problemu, ponieważ członkowie owej karawany szli dość wolno, ale uparcie w kierunku wiosek.
No to co miał zrobić, od razu wraz ze swoimi wjechał w karawanę starając się ją jakkolwiek otoczyć by przeciwnicy mieli małą szansę na ucieczkę.
Właściciel
Najwidoczniej nawet nie próbowali uciekać. Może dlatego, że akurat życia nie mieli do stracenia.
Trzy zakryte wozy ciągnęły szkielety koni, a prowadziły ich ludzkie Szkielety. Ciekawie trafiłeś.
-Nie no przepraszam, ale co to ku*wa ma znaczyć, że karawana pełna szkieletów jedzie do wioski.
Właściciel
Może by odpowiedzieli, ale na chwilę obecną z wozów wyległy kolejne Szkielety i Nieumarli. Oczywiście uzbrojeni.
-O nie, one nam robotę zabiorą. Chłopaki, do wiosek nim oni tam dotrą!- Rzekł, po czym samemu ruszył w stronę wioski ze swoją bandą.
Właściciel
Problem był taki, że oni wpadli na to samo, ale chcieli rozwiązać to w zgoła odmienny sposób. Jak? Zwyczajnie rzucili się na dwójkę najbliższych Nadludzi.
-A to śmieci, wyrżnąć wszystkich! Używać obuchów!- Rzekł, po czym wyjął zamiast topora swój korbacz czy co tam wcześniej wybrał i zszedł ze swojego ogara by wyciągnąć tarczę i rzucić się na kilka szkieletów atakując ich.
Właściciel
Szkielety miały jednoręczne topory i były tylko trzy, więc raczej nie będziesz miał problemów z zabiciem ich.
Choć zabić nie jest chyba dobrym określeniem...
A tutaj nie trzeba zabijać, wystarczy tylko rozbić na kawałki. Tak też postarał się zrobić.
Właściciel
Szkielety to niezbyt wytrawni przeciwnicy, zwłaszcza dla Ciebie. Szanse wyrównają się, gdy jest ich więcej lub mają liczne wsparcie w postaci wytrzymalszych i lepiej uzbrojonych Nieumarłych.
Nie uratuje ich nawet przewaga liczebna, tutaj liczy się jakość,a tej nigdy nie dorównają.
-Po głowach ich napi**dalać, no!- Wrzasnął do swoich, po czym samemu starał uderzać się właśnie w te miejsce zarówno szkielety jak i nieumarłych.
Właściciel
Tym sposobem czaszki tych pierwszych latały w powietrze, a łby drugich toczyły się po ziemi.
-Walczyć nim nie padnie ostatni z nich!- Powiedział do swoich rąbiąc dalej łby nieumarłych i szkieletów.
Właściciel
Skończyło się to o wiele szybciej niż mogłeś się spodziewać.
-No to jak już się rozgrzaliśmy chłopaki to ruszamy na wioskę, ciekawe co tam nam przygotowali do złupienia.
Właściciel
Jechaliście tak kilka minut, aż jeden z Nadludzi wskazał an trzy sylwetki na pustyni.
- Szefie. - zaczął. - Mamy problem.
W Waszym kierunku kroczył Wampir obładowany bronią białą oraz lewitujące po jego bokach Upiory.
-Sram na ten problem, zamierzam obrabować wioskę i jakiś komar nie będzie mi w tym przeszkadzał!- Rzekł do swoich.
Właściciel
Zbliżyli się do Was, ale nie próbowali atakować. Chyba chcą gadać.
Nie wyciągał broni, w razie agresji krwiopijcy, to szybko cała banda by go sprała. Czekał zatem aż podejdzie.
Właściciel
Za blisko nie poszedł, a jego ochrona nie odstępowała go na krok.
- Witaj. - powiedział w końcu. - Imponujący popis. - rzekł wskazując na pobojowisko.
-Ja to nazywam jedynie rozgrzewką.- Zaśmiał się patrząc jeszcze chwilę po swoich. No to cóż chcecie, wampirze?
Właściciel
- Jak zgaduję pojechaliście do wioski w tym celu co nasze oddziały?
-No raczej, nie inaczej. Weszliśmy sobie wzajemnie w drogę, a wasze trupy widać nic nie chciały nam pozwolić samemu zrabować tej wiochy.
Właściciel
- Są dość impulsywni i jeśli coś pójdzie nie po ich myśli zwykli stosować się do rozkazu: "Zabij wszystko co się rusza."
-No cóż, szkoda żeście ich potracili... To czego od nas chcesz, wampirze?
-No to mów co to za układ, słucham. Tylko szybko, bo ręce mnie świerzbią, a chce jeszcze sobie dzisiaj powalczyć.
Właściciel
- Bierzcie co chcecie z wiosek, ale zabijcie przy okazji wszystkich mieszkańców i dostarczcie ich ciała.
-Wszystko pięknie i w ogóle, ale dokąd niby mamy te truchła taszczyć, nie widzi mi się tego robić przez całe plugawe ziemie.
Właściciel
- Tylko zebrać w jednym miejscu. Później same sobie poradzą.
-No dobra... To zrobimy ładny stosik w centrum wsi, tak może być?
Właściciel
- Oczywiście. - potwierdził i uznał, że wszystko jasne, więc ruszył w drogę powrotną.
- Uważajcie. Podobno zbliżają się Paladyni i cała reszta tej świetlistej hałastry. - dodał jeszcze na odchodnym.
-Zależy ile to ich będzie, jak za wiele to raczej się cofniemy. Zasypią nas magią to nie będzie miło. No to jedziemy chłopaki.- Rzekł jadąc ogarem w stronę wioski.
Właściciel
No i szybko tam trafiliście. Wioska mała i pusta, z racji na późną porę.
-Dobra, rozdzielić się każdy na osobny domek... Ja do największego idę.- Skinął głową do swoich, po czym zszedł z ogara i właśnie taki postarał się odnaleźć. Może jakiego sołtysa był.
Właściciel
Trafiłeś do sporego domu, który nie był największym budynkiem w całej wsi. Ten tytuł przysługiwał czemuś na kształt magazynu.
Jak już wszedł do środka to przygotował sobie topór by zaraz namierzyć jakieś miejsce gdzie mogą siedzieć i spać lub kryć się osoby żyjące.
Właściciel
Wszedłeś do małego i niskiego przedpokoju. Miałeś trzy drzwi: Na lewo, na prawo i na wprost. Tylko za tymi ostatni nie było nikogo żywego.
-Były sobie świnki trzy...- Myślał nieco nad przyśpiewką, gdy pierw spróbował wejść drzwiami po prawej stronie do nieznanego pomieszczenia.
Właściciel
Pomieszczeniem okazała się kuchnia. Jak na ironię znalazłeś tam pół pieczonego prosiaka co nawet pasuje do Twojej przyśpiewki.
-Jedną świnkę upiekli.- Dokończył w myślach przyśpiewkę kręcąc głową, po czym ruszył w stronę drugich drzwi, może tam znalazł pokój mieszkalny.
Właściciel
Tym razem trafiłeś na sypialnię, w której zwracały uwagę kolejne drzwi i spore łóżko małżeńskie.