//Nikt tu pewnie nie rozpozna skąd są dwa ostatnie cytaty w historii, bo książka jeszcze pewnie długo nie zostanie wydana w Polsce (gdybym miał się domyślać, to Uroboros wyda to gdzieś w drugiej połowie 2018, ale nie ma jeszcze ich planu wydawniczego na następny rok)//
Imię: Mort
Nazwisko: Athanatos
Rasa: Człowiek
Pseudonim: -
Charakter: Najprościej można go określić jako kolejną młodą osobę która dla przygody i popisania się przed innymi może narażać swoje życie i zdrowie. No, tyle że nie czuje strachu przed tym, że może zginąć... Bo nie może.
Wiek: 23 lata
Towarzysz: Jego przyjaciółka Ysabell, która zachęciła go do podróży.
Majątek + nieruchomości: Jakieś 2100 sztuk złota (oczywiście nie wszystko przy sobie. Nosi "tylko" 500 sztuk), dość dużo kamieni szlachetnych (najpewniej o większej wartości niż złoto), 2 konie (na jednym podróżuje on, a na drugim Ysabell) i mały, bardzo prosty dom w niezbyt dużej wiosce.
Historia:
Wczesne życie
Urodził się w niezbyt zamożnej rodzinie. Jego ojciec był najemnikiem i przez pierwsze lata jego życia praktycznie się w nim nie pojawiał. Kiedy jednak 6 lat po jego urodzeniu matka zachorowała (i wkrótce później zmarła), musiał zacząć się nim zajmować. To nawet nie tak, że syn go nie obchodził. Wręcz przeciwnie - pracował właśnie po to by jego syn mógł żyć lepiej niż on. Nauczył go walczyć, ale miał nadzieję że gdy Mort dorośnie nauczy się innego zawodu. No cóż, nie nauczył się. Chciał podążać za śladami swojego ojca. I zrobił to. Przez kilka lat nawet pracowali razem, ale gdy miał 21 lat ojciec zginął z przyczyn naturalnych. Od tego czasu nie miał żadnego żywego członka rodziny.
Samotny najemnik
Przez następne 2 lata wykonywał swoją pracę - pracował jako najemnik. Był bardzo daleko od najlepszych i raczej nie zarabiał na tym zbyt dużo. Wystarczająco na utrzymanie, ale niewiele więcej. Jednak pewnego dnia miał szczęście i znalazł się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Grupa jakiś mędrców chciała zatrudnić naprawdę wielu najemników jako eskortę. Obiecywali dużą - przynajmniej jak na standardy Morta - zapłatę i mówili coś o szansie na zdobycie nieśmiertelności, czy czegoś takiego. Udało mu się załapać na ich ekspedycję.
Początek przygody
Wraz z około 120 najemnikami i 5 badaczami wyruszyli do jakiejś starej świątyni, grobowca czy czegoś takiego. Początek był łatwy. Trochę dzikich zwierząt i niewielkie utrudnienia nie uzasadniało zatrudnienia takiej ilości ludzi. Jednak im dalej w las (albo ruiny w tym wypadku) tym trudniej było. Nie tylko stara architektura przez swoją zawodność doprowadziła do śmierci przynajmniej 10 ludzi, a to nie było nawet blisko końca problemów. Wkrótce spotkali nieumarłych i golemy... To tu nastąpił największy pogrom. Dziesiątki doświadczonych najemników, część z nich będących nawet dość uzdolnionymi magami, spotkał koniec z rąk mas nieżywych wojowników. Tylko cudem (albo tchórzostw... tj. chronieniem pracodawców zamiast rzucać się do walki) Mort przetrwał. Zostało ich tylko 32 (w tym 5 mędrców), a większość z tych którzy przeżyli była wyczerpana. Musieli odpocząć, a to oznaczało rozbicie jakiegoś obozu i związane z tym warty.
Oferta nie do odrzucenia
Podczas gdy on i trzy inne osoby pełniły wartę, jeden z ich pracodawców wyszedł z namiotu (tak mieli namioty - byli przygotowani) i złożył im ofertę. W zamian za zostawienie reszty wyprawy zaproponował im potrójną zapłatę. Wszyscy się zgodzili - albo honor był tani, albo żadnego z wartowników nie stać było na niego. Wyszli, zostawiając resztę, by już nigdy ich nie zobaczyć żywych... Ostatnia część drogi była jednak prostsza niż poprzednia. A przynajmniej dla Morta... Było tam dość dużo pułapek (takie klasyczne poszukiwanie przygód) i znów przeżył jedynie przez szczęście. Reszta... Nie miała go wystarczająco. Jakieś zatrute strzałki, zapadnie i inne naprawdę "klasyczne" utrudnienia dla poszukiwaczy przygód. Na koniec został już tylko on i badacz. Trudno już było nawet Mortowi wierzyć, że przeżyje do zapłaty, ale bliżej było do końca niż początku... Tym bardziej, że mężczyzna wyjawił mu dlaczego chciał się tu dostać - był śmiertelnie chory i choć dzięki magii jakoś się utrzymywał, mógł każdego dnia zginąć. Przedmiot który był ich celem, miał być sposobem na wyleczenie każdego schorzenia, a nawet ponoć mógł zapewnić życie wieczne. A do tego wraz z nim miało być pochowane dużo złota i cennych kamieni.
"Właśnie piłam herbatę z człowiekiem, który teraz jest martwy"
Udało im się dotrzeć do celu. Dotarli do komnaty ze skarbem! Nie była taka duża, jak Mort sobie wyobrażał, ale zdecydowanie bogactwa w niej zapewniłyby mu bardzo bogate życie! Innym problemem będzie zabranie tego wszystkiego... Ale też tam był. Na samym środku na piedestale był bogato zdobiony puchar. Z sufitu spływał do niego strumień wody, która wylewała się i przepływając przez małe dziury w podłodze wyruszała w dalszą drogę. Na samym piedestale był jakiś napis, którego Athanatos nie rozumiał. "Memento Mori", czy coś podobnego w jakimś dziwnym języku. Jak można było się domyślać, chory od razu pobiegł po szansę na uratowanie się i... umarł. Jedną z najgłupszych śmierci - potknął się i uderzył głową o podłogę. Gdyby Mort był współczesnym lekarzem i miał odpowiednie wyposażenie, pewnie mógłby nawet go jeszcze uratować. Ale nie był - mimo prób nie udało mu się uratować człowieka. Ale najważniejsze, że on przetrwał. Miał bogactwa i możliwość zyskania nieśmiertelności. Kto by się nie cieszył choć trochę? Oczywiście zdecydował się żyć wiecznie. Domyślił się, że należy wypić wodę z pucharu. Woda nie wydawała się jakaś wyjątkowa. Nie smakowała jakoś inaczej... Pachniała normalnie... I do tego nie czuł żadnej zmiany. Więc uznał, że pewnie to rzeczywiście był tylko mit i zabrał się ze bogactwa. Zebrał ze sobą trochę złota i dość dużo różnych kamieni i kryształów, po czym wyruszył w drogę powrotną już jako bogaty człowiek. Ale przecież droga powrotna nie była łatwa. I po drodze... zginął. Ale przeżył. Został przebity przez jakąś strzałę w pułapce. Umarł. Ale kilka godzin później obudził się. Bez żadnej rany! Był nieśmiertelny!
"-Dlaczego szukasz sów śnieżnych?
-Dlaczego nie miałabym szukać sów śnieżnych?"
Kiedy wrócił, jako jedyna osoba która przetrwała, ale za to teraz bogacz. O swojej nieśmiertelności powiedział tylko kilku zaufanym przyjaciołom. Chciał się ustatkować, może założyć rodzinę, ale jego przyjaciółka Ysabell przekonała go by zaczął zwiedzać świat. W końcu czemu nie, jak nic mu się nie może stać. Nie miał kontrargumentu, więc teraz z nią podróżuje.
Umiejętności: dość dobrze walczy halabardą, umie jeździć konno, jest nieśmiertelny (patrz specyfikacje), technicznie rzecz ujmując umie strzelać z łuku i walczyć mieczem...
Wady: ...ale zdecydowanie nie jest w tym najlepszy, w sumie nie ma żadnych szczególnie przydatnych umiejętności poza tym (no i nie jest magiem), koszt nieśmiertelności (patrz specyfikacje)
Specyfikacje: nieśmiertelny (regeneruje się z każdej rany itp.), wiecznie młody (na zawsze już będzie już biologicznie w tym wieku co teraz), słabo czuje głód (tj. czuje bardziej na zasadzie "chciałbym coś zjeść", ale nie czuje nigdy jakby miał umrzeć z głodu.). Jednak każda regeneracja, która nie byłaby łatwa bez magii, każde "zniwelowanie" trucizny czy choroby ma swoją cenę - zwykle traci za to wspomnienia. Sam tego nie zauważa. Ale czasem dzieje się też coś gorszego - wspomnienia zostają, ale są zmieniane na znacznie mroczniejsze, albo czasem pojawiają się w jego głowie nowe związane ze śmiercią i cierpieniem. Być może na początku wydaje się to małą ceną, lecz z każdym kolejnym razem wpływ na pamięć jest większy. Jak dług, który będzie się spłacać do końca życia, a i tak będzie większy niż na początku bo odsetki są większe niż wpłaty. Tyle, że tu to życie nigdy się nie skończy.
Zawód: Poszukiwacz przygód (wcześniej najemnik)
Ekwipunek: Halabarda, prosty nóż, sakiewka ze złotem.
Wygląd:
Ubranie: zwykle raczej lekkie ubrania, ale ma też kolczugę którą wykorzystuje do walki.