[MOJE] Śniący, część II

Avatar MrocznyWilk
Nic nie zdarzyło się tak jak planowałem. Przeżyłem.

Paulina siedziała na krześle, obok łóżka, w którym leżałem, zamartwiając się o mnie. Cieszyłem się, że nie zadawała zbędnych pytań, o przyczynę wszystkich zdarzeń. Gdyby zaczęła się dopytywać, ciężej byłoby mi ją odesłać do domu. Nie odeszłaby ode mnie, dopóki bym jej nie odpowiedział.
- Kochanie, jedź do domu, odpocznij –zwróciłem się do niej. –Widać, że jesteś zmęczona tym ciągłym czuwaniem przy mnie.
- Nie chcę cię opuszczać. Nie chcę cię znów tracić – w jej oczach zauważyłem błysk.
- Czuję się coraz lepiej –skłamałem. - Boję się, że w końcu ty zachorujesz przez wycieńczenie. Proszę cię.
- Dobrze, niech ci będzie – odpowiedziała po chwili. – Ale nie myśl, że się mnie pozbędziesz. Zbyt wiele ładnych pielęgniarek się koło ciebie kręci – zażartowała. - Jutro przyjadę jak najwcześniej.
Podeszła i pocałowała mnie na pożegnanie. W tej chwili zapomniałem o wszystkim. Wróciła do mnie chęć życia. Przypomniałem sobie jak bardzo ją kocham. Nie chciałem jej stracić, ale odesłanie jej było jedyną rzeczą, którą mogłem zrobić.
Miała już wychodzić, kiedy przypomniałem sobie, o pendrivie. Zgrałem na niego zapis całej historii.
- Zaczekaj – zawołałem za nią. – Muszę ci coś dać.
- Co takiego?
Podałem jej pendriva. Wzięła go i schowała do swojej skórzanej torebki.
- Jest na nim coś bardzo ważnego. Ale przyrzeknij, że otworzysz go i przejrzysz jego zawartość dopiero jutro rano, zanim do mnie przyjedziesz.
- Przyrzekam – odparła lekko rozkojarzona. – Do jutra. Tylko nie daj się omotać żadnej pielęgniarce.
- Nie bój się – posłałem jej wymuszony uśmiech. – Tylko ty dla mnie się liczysz.
Odczekałem kilka minut po jej odejściu i pozwoliłem opaść powiekom.


Paulina udała się na pobliski przystanek autobusowy. Spojrzała na rozkład. Ucieszyła się, bo następny autobus zatrzymujący się na jej ulicy, miał przyjechać kilka minut później.
Przez całą drogę myślała o mnie. Obawiała się. Będąc w szpitalu miała zamiar zapytać się, co doprowadziło do tego wszystkiego, ale stwierdziła, że jest na to jeszcze za wcześnie. Jednocześnie ciekawiło ją, co zawiera pendrive, którego jej dałem.
Dojechała na miejsce po około dwudziestu minutach. Wszystko widziała bardzo dobrze dzięki oświetleniu. Poszła w kierunku swojego niebieskiego bloku. Weszła do środka. Wcisnęła przycisk wzywający windę. Jej blok był bardziej nowoczesny od mojego. Weszła do środka i wcisnęła przycisk z numerem 6. Po chwili znalazła się pod drzwiami swojego mieszkania. Wyciągnęła klucze z torebki i otworzyła drzwi.
Kiedy była już w środku, zrobiła sobie herbatę i kanapki, a potem usiadła przed komputerem. Odpisała znajomym pytających się o mój stan. Może nie potrzebnie jej zaufałem… Nie powstrzymała ciekawości mimo przysięgi. Wyciągnęła pendriva z torebki i podłączyła go do komputera. Znajdował się na nim jeden plik tekstowy, ten, w którym wszystko opisałem. Kazałem jej nie czytać go do następnego dnia, ponieważ nie chciałem, żeby przyjechała do mnie w nocy, kiedy to wszystko miało się wydarzyć, ale chciałem, żeby później wiedziała wszystko.
Z każdą linijką tekstu była coraz bardziej przerażona. Kiedy skończyła czytać, zadzwoniła po taksówkę i wyszła na dwór.
Dotarła do szpitala. Czekało na nią to, czego mogła się domyślić po przeczytaniu wiadomości ode mnie.
Cały budynek był ogarnięty ciemnością, która go pochłaniała. Weszła przez frontowe drzwi, a raczej dziurę po nich. Zalała ją fala dziwnego zapachu. Obmacując ścianę zaczęła poszukiwać włącznika światła. Znalazła go, ale to nic nie zmieniło. Nie było prądu. Paulina wyciągnęła telefon z torebki i włączyła latarkę.
Dookoła leżały zmasakrowane ludzkie ciała. Dziewczyna krzyknęła z przerażenia. Powstrzymała odruchy wymiotne i omijając trupy pobiegła w kierunku schodów. Wbiegła po nich na drugie piętro, do mojego pokoju. Zamurowana stanęła przed drzwiami. Ujrzała mnie śpiącego w łóżku i człekopodobnego stwora schylającego się nade mną.


Znowu pojawiłem się na tej samej ulicy. Już trzeci raz. Mój gniew sięgał zenitu. Czułem, że mój cel nadal żyje. „Co poszło nie tak ostatnim razem!?” – krzyczałem w myślach. Nie mogłem sobie nic przypomnieć, tak, jak ostatnim razem, co jeszcze bardziej mnie irytowało. Wiedziałem, że mężczyzna, na którego polowałem znajdował się tym razem gdzieś indziej. Skupiłem się i po chwili zacząłem biec na zachód. Tym razem droga była dłuższa. Na miejsce dotarłem dopiero po jakiś trzydziestu minutach. Przede mną znajdował się duży szpital. Zastanawiałem się, dlaczego brunet tam się znajduje. Pomyślałem, że to ja sprawiłem, że tam wylądował. Stwierdziłem, że jeśli tak jest, to tylko utrudniłem sobie zadanie.
Unikając namierzenia przez kamery, obejrzałem cały budynek od zewnątrz. Znalazłem główne źródło prądu i odciąłem je swoją ręką przeistoczoną w ostrze. Poczułem lekkie porażenie prądem. Światła we wszystkich oknach szpitala zgasły, a kamery przestały się kręcić. Ruszyłem w kierunku głównego wejścia. Przez szybę zauważyłem migoczące światła latarek. Tym razem nie musiałem maskować śladów. Byłem pewien, że mój cel tym razem nie przeżyje.
Wypuściłem z rąk kilka macek i uderzyłem nimi w drzwi, tak, że wyrwane z zawiasów wleciały do środka, uderzając w grupkę członków personelu i zgniatając ich o ścianę. Nawet nie zdążyli zorientować się co w nich uderzyło. Wszedłem do środka i usłyszałem jęki tych, którym udało się to przeżyć. Rozejrzałem się. W moim kierunku biegły kolejne osoby z latarkami. Instynktownie połączyłem swoje obie ręce i stworzyłem z nich coś w rodzaju wielkiego młota. W mgnieniu oka zmieniłem wszystkich ludzi, znajdujących się na parterze, w krwawą miazgę. Czułem wielką radość z możliwości wyładowania swojej złości. Niszczyłem wszystkie przedmioty stojące mi na drodze. Wbiegłem schodami na drugie piętro, zabijając przy tym wszystkich świadków. Niektórzy próbowali się ukrywać albo uciekać, ale to było bezsensowne. Za każdym razem dopadałem ich i usatysfakcjonowany wysysałem całą krew.
Kiedy byłem już na drugim piętrze, usłyszałem krzyk dobiegający z parteru. Zignorowałem to, uznając za nieważne. Podniecenie wywołane żądzą krwi zakłócało moje zmysły. Zacząłem otwierać drzwi wszystkich pomieszczeń, poszukując mojego celu.
Zatrzymałem się pod drzwiami z numerem 21. Wyraźnie poczułem zapach bruneta. Wyrwałem drzwi i cisnąłem nimi przez korytarz. Mężczyzna spał w szpitalnym łóżku. Bezbronny jak za każdym razem. Mimo tego zawsze przeżywał spotkanie ze mną. Tym razem musiałem go zabić. Podszedłem do łóżka. Uformowałem moje ręce w ostrza i już przymierzałem się do zadania ciosu, kiedy przerwał mi kobiecy pisk. Odwróciłem się. W wejściu stała przerażona, dwudziestoparoletnia dziewczyna. Jej oczy były przepełnione strachem.
Uśmiechnąłem się do niej, odsłaniając swoje lśniące kły. Skoczyłem w jej kierunku i wgryzłem się w szyję, od razu wysysając ciepły, szkarłatny płyn, który dawał mi siłę. Razem z krwią wysysałem jej wspomnienia. Zaskoczyłem się, bo zdarzyło mi się to pierwszy raz. Wiedziałem o niej dosłownie wszystko.
W tym momencie się otrząsnąłem.
Przerażony rozwarłem szczęki i wypuściłem z nich rozszarpaną szyję Pauliny. Spojrzałem na jej niewinne, przerażone oczy. Była martwa, nie miała żadnych szans na przeżycie. Pozbawiony sensu życia położyłem jej ciało na podłogę i uklęknąłem obok zginając się w bólu rozpaczy…


Obudziłem się. Zerwałem się szybko i dopadłem ciała Pauliny. Byłem w tym momencie najnieszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Zostałem pozbawiony wszystkiego, nawet swej miłości.
- Nie! – krzyczałem w agonii. – Dlaczego tu przyjechałaś!? – wołałem bezcelowo, a łzy ciekły po moich policzkach strumieniami. - Dlaczego to musiało się tak stać!? To ja powinienem być martwy, nie ty. Niepotrzebnie dawałem ci tego pendriva – zaszlochałem.
Spojrzałem się za siebie. Stwór, który do tego wszystkiego doprowadził, stał w miejscu i patrzył się na mnie pustym wzrokiem.
- Na co czekasz sku*wielu!? – krzyknąłem na niego. – No dalej, zabij mnie, przecież do tego cały czas dążyłeś!
- Wybacz mi – powiedział donośnym głosem.
- Co? – spytałem zbity z tropu. – Co ty pie**olisz dziwolągu!? Teraz prosisz mnie o przebaczenie!?
- To nie była moja wina. Wysłuchaj mnie – powiedział, a ja poczułem coś dziwnego. Po chwili zorientowałem się, że nawet gdybym chciał, to nie mogę mu przerwać. Nie mogłem się ruszać. – Wszystkiemu winny jest mój pan. To on ma nade mną kontrolę. Nie mogę się mu sprzeciwiać. To on sprawiał, że budziłeś się w moim ciele i dążyłeś do zabicia się. Ja tego nie chciałem, ale nie mogłem niczego zrobić. Przepraszam.
Znowu mogłem się ruszać. To wszystko nie trzymało się kupy, ale było mi to obojętne. Nie widziałem już sensu w niczym.
- Ale… Dlaczego on chciał mnie zabić? Dlaczego akurat mnie!?
- Nie wiem. On nie mówi mi o niczym. Zmusza mnie tylko do służby. Posłuchaj mnie, Adamie. Mogę ci pomóc.
- Niby w jaki ku*wa sposób!? – spytałem zezłoszczony - Wszystko straciłem. Nic mi już nie pozostało. Nic mi już nie pomoże – stwierdziłem.
- I tu się mylisz. Mogę dać ci zemstę. Zabijmy mojego pana. Wtedy i ja zyskam – wolność.
- Dlaczego nie zabijesz go sam? – spytałem zaintrygowany.
- Sam nic nie zrobię. Niedługo zorientuje się, że znowu się nie udał zamach na ciebie i odzyska nade mną kontrolę. Musimy się połączyć. Oddam ci kontrolę nad swoim ciałem. Wtedy on niczego nie wskóra.
- Czy jesteś pewien, że to się uda?
- Tak. Więc zgadzasz się?
- Zaryzykuję – odpowiedziałem po chwili. – Ten sku*wysyn pożałuje wszystkiego co zrobił.
- Niech i tak będzie – powiedział.
Podszedł do mnie i w ułamku sekundy wtopił się w moje ciało. Byliśmy już jednością.
- Możesz czuć się trochę dziwnie – usłyszałem jego głos w swojej głowie. Chyba swojej… - Wskażę ci drogę.
Wyskoczyłem przez okno. A może raczej my wyskoczyliśmy. Wylądowałem na chodniku i zauważyłem niebiesko-czerwone światła. Pod wejściem do szpitala znajdowały się już samochody policyjne. Widocznie ktoś przeżył mój atak, albo ktoś inny przyszedł do szpitala i zadzwonił po pomoc.
Niezauważony uciekłem z miejsca masowego mordu. Moje uczucia były tłumione. Choć powinienem czuć smutek, żal, cokolwiek, nie mogłem czuć nic. Uznałem to za efekt uboczny połączenia.
Stwór zaczął mnie kierować do swojego pana. Biegłem ukrywając się w mroku i unikając ludzi. Nie mogłem dać się zauważyć. Chociaż, gdyby ktoś mnie zauważył i powiedział o tym komuś innemu, to tamten uznałby zapewne, że zwariował. Jednak nie chciałem ryzykować.
Na miejsce dotarłem po niecałym kwadransie. Stałem przed nowoczesnym wieżowcem i zastanawiałem się co robić. Ten człowiek, jeżeli w ogóle to człowiek, musiał posiadać ogromną moc, żeby kontrolować potwora. Zaskakiwało mnie to, że miejsce wydawało mi się dziwnie znajome. Uznałem, że to pewnie przez to, iż stwór często tu bywał. Elementy jego umysłu mieszały się z moim.
Pokierował mnie na piętnaste piętro. Zdziwiłem się, bo nie działo się nic nadzwyczajnego. Jakby cel mojej zemsty był nieświadomy mojej obecności w budynku. Żadnych pułapek. Nic.
Wśliznąłem pod drzwiami. Mężczyzna na pewno był bogaty, świadczyło o tym wnętrze mieszkania. Wszystko było „z górnej półki”. Usłyszałem jakiś dźwięk. Poszedłem w jego kierunku. Stanąłem przed wejściem do jednego z pokoi. Okazał się on salonem. Czarnowłosy mężczyzna siedział w fotelu i oglądał telewizję.
- Nadeszła chwila zemsty – powiedział głos w mojej głowie.
Uformowałem swoją rękę w ostrze i zacząłem powoli podchodzić do fotela. Mężczyzna zauważył cień i odwrócił się, ale było już dla niego za późno, ostrze tkwiło w jego sercu, a krew tryskała na podłogę. Pierwszy raz, jako prawdziwy ja, czułem tak wielką satysfakcję z zabicia kogoś. Dokonałem zemsty. W ostatnim momencie swojego życia spojrzał mi w oczy.
- Dlaczego? – zapytał szeptem i osunął się na ziemię martwy.
Nagle poczułem jakby ktoś usunął mi blokadę z głowy. Spojrzałem na mężczyznę.
Na podłodze leżał Marek, a ja nie mogłem nawet uronić łzy. On mnie kontrolował. Czułem jak smutek i nienawiść rozsadzają mnie od środka.
- Zaufałeś mi człowieku. I to był błąd – powiedział głos w mojej głowie.


Od tamtego dnia jesteśmy jednym i nie mogę niczego z tym zrobić. On zmusza mnie do wykonywania tych wszystkich okropności na jego kolejnych ofiarach. Nie mogę niczego z tym zrobić. Jestem wrakiem tego, kim byłem. Straciłem uczucia. Jestem jego niewolnikiem. Niewolnikiem pozbawionym sensu życia.
Są dni, w które mogę uzyskać kontrolę nad sobą. Dzisiaj jest jeden z nich. Piszę to, aby was ostrzec.

Obawiajcie się nocy, to czas jego polowań.

Kolejna część: www.grupy.jeja.pl/topic,30706,moje-sniacy-czesc-iii.html

Avatar krolok1875
Pierwsze skojarzenia z tytułem? Śniący z Gothica:D

Avatar MrocznyWilk
krolok1875 pisze:
Pierwsze skojarzenia z tytułem? Śniący z Gothica:D

Już druga osoba to pisze xD

Avatar
Konto usunięte
mrocznywilk pisze:
Już druga osoba to pisze xD



Wiesz co, o tego stwora to jak on wygląda? Trochę mi się czytać nie chce...

Avatar Gniotek7
Alien123pl pisze:
Wiesz co, o tego stwora to jak on wygląda? Trochę mi się czytać nie chce...

Ale on nie ma nic wspólnego z tą pastą... (chyba D:)

Avatar MrocznyWilk
Gniotek7 pisze:
Ale on nie ma nic wspólnego z tą pastą... (chyba D:)

Nie ma xD

Avatar MrocznyWilk
Nie kombinujcie ze Śnącym, tylko czytajcie ;D

Avatar
Konto usunięte
Za**biste, tego mi było trzeba! 5/5

Avatar dawidxd661x
Ciekawe :) 9/10 (według mnie lepsze od pierwszej części, a to bardzo dobrze)

Avatar NekromantaWooHoo
mrocznywilk pisze:
Nie kombinujcie ze Śnącym, tylko czytajcie ;D

;-; 10/10

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku