Zamierzałem wejść na drugie piętro, na które nie weszli nawet koledzy mojego kumpla. Twierdzili, że coś ich powstrzymało, ale zapewne bali się, bo usłyszeli mysz, albo wiatr hulający po korytarzu.
Stanęliśmy przed furtką i spojrzeliśmy po sobie. Skinąłem głową i pchnąłem lekko bramkę. Nie drgnęła, więc pchnąłem mocniej. Nic. Popchnąłem z całej siły i… dalej stała tak jak wcześniej. Wyglądało to jak przestroga. Podekscytowanie ustąpiło miejsca zaniepokojeniu. Pchnęliśmy furtkę razem i w końcu, ze zgrzytem, ustąpiła. Powoli ruszyliśmy zarośniętym ogrodem. Dokoła nas rosły drzewa, a my przedzieraliśmy się gęsiego przez trawę sięgającą nam do pasa. Zdziwiło mnie to, bo skoro byli tu już wcześniej koledzy Radka, to dlaczego nie ma żadnych śladów? Choć właściwie to nie powiedział mi kiedy tam byli. Pomyślałem, że dostaję paranoi, więc wzbiłem wzrok na dom. Wznosił się dumnie nad okolicą. Popatrzyłem w górę, na spiczasty dach i serce podeszło mi do gardła gdy kątem oka zobaczyłem ruch. Białą smugę. Dopiero gdy spojrzałem uświadomiłem sobie, że to tylko zasłona, którą ktoś tam zostawił. Spojrzałem na przyjaciela, który szedł przede mną. Nie spuszczał wzroku z domu, jakby bał się, że ten zniknie.
Po kilku minutach dotarliśmy do drzwi frontowych. Stanęliśmy na werandzie i patrzyliśmy na uchylone wrota. Przez szparę widać było tylko ciemność, widocznie na przedpokój nie dochodziło światło słoneczne. Wyjąłem latarkę, a Radek zrobił to samo. Nie chciałem dotykać drzwi, więc pchnąłem je lekko nogą. Otwarły się z okropnym zgrzytem. Skojarzył mi się z jakimś diabelnym charczeniem. Wszelka wesołość, którą jeszcze do niedawna dzieliliśmy, przestała istnieć. Teraz na naszych twarzach malowało się skupienie i ekscytacja. Włączyłem latarkę i ciemność przedpokoju przebiła jasna, lecz cienka strużka światła. Po sekundzie dołączyła do niej druga.
Naszym oczom ukazały się schody prowadzące na piętro. Stare, pokryte kurzem, z odłażącą farbą na poręczach. Drzwi do pokoi na parterze były zamknięte, stąd w przedpokoju było tak ciemno.
- Stary, za**biście.
Radek był tak podekscytowany, że zapomniał o strachu i wszedł do środka. Gdyby tego nie zrobił, to pewnie stalibyśmy tam jeszcze dłużej, a potem zrezygnowalibyśmy. Jednak zamiast wrócić do domu, my zagłębiliśmy się w ciemność. Zbliżyłem się do pierwszych drzwi i odważyłem się je otworzyć, podczas gdy Radek był już na schodach.
- Stary choć tu. Nie rozdzielamy się! – syknąłem na niego.
- ku*wa, ja chcę już na górę – powiedział, ale zawrócił i stanął obok mnie.
Wcześniej nie zwróciłem uwagi na to co jest za drzwiami, więc gdy odwróciłem głowę, poczułem rozczarowanie. Pokój był pusty. Żadnego mebla, żadnej zasłony w oknie. Nic. Podszedłem do następnych drzwi i je otwarłem. Nic. Do kolejnych. Nic. Otwierałem każde drzwi po kolei i w żadnym z pokoi nie było żadnego mebla. Nic.
Wkurzyłem się na Radka. Gdzie są te wszystkie fotografie i pamiętniki? Folie na meblach? Meble? Odwróciłem się do kolegi, ale jego mina zdradzała takie same zdziwienie jakie sam odczuwałem. Stanąłem przed drzwiami do piwnicy. Czemu w horrorach zawsze całe zło mieści się w piwnicy? Czy dlatego, że jest ona bliżej ziemi niż inne części domu? Nie wiem, ale takie i inne myśli zaczęły mi chodzić po głowie. Jednak zebrałem w sobie całą odwagę i chwyciłem za klamkę. Nacisnąłem ją i pchnąłem drzwi. Ukazały nam się schody które prowadziły w… lód. Piwnica była skuta lodem. Widocznie musiała być zalana i pod wpływem temperatury woda zmieniła stan skupienia. Zastanawiałem się tylko skąd w domu na wzgórzu wzięła się woda w piwnicy. Przeszedł mnie dreszcz, bo coś tu było nie tak. Zamknąłem drzwi.
- Chodźmy stąd. Coś tu jest nie tak – zacząłem, ale Radek mi przerwał.
- Chcę zobaczyć piętro, zresztą sam mówiłeś, że pójdziesz na samą górę.
Zacząłem protestować, ale bezskutecznie. Nie chciałem wyjść na tchórza, więc ruszyliśmy w górę. Schody trzeszczały pod naszym ciężarem. Wchodząc po stopniach patrzyłem na te przede mną i zobaczyłem, że na żadnym z nich nie ma śladów stop. Zalegał je tylko kurz. To znaczyło, że albo nie było tu kumpli Radka, albo… sam nie wiedziałem jak to sobie wyjaśnić. Nie miałem odwagi spytać się mojego przyjaciela o to kiedy oni tu byli. Nie chciałem by się denerwował gdyby okazało się, że byli tu nie dawno. Jego spokój pozwał mi iść za nim...
CDN...